Dzień drugi, zostały tylko dwa. Nie chcę wracać do domu, ale nie mam wyboru. Będzie trudno mi się z nim pożegnać ,ale muszę przez to przejść. Siedziałam obok niego na plaży, nie wiem czemu ,ale czułam dziwne uczucie w klatce piersiowej, a dokładnie duszące uczucie bezradności.
— Y/N? – brunet spojrzał na mnie – wszytsko dobrze?
Wzięłam głęboki wdech po czym spokojnie wypuściłam powietrze
— nie oszukujmy się, smutno mi. To przez to że nie mogę przestać myśleć jak trudno mi bez mojego taty i ciebie jak już się rozstaniemy – oparłam głowe o jego ramię
— Y/N.. – przygryzł wargę przez lekki stres – przypomnij sobie co mówiłaś mi – przypomniał
— ta, ale to nie będzie to samo – spojrzałam mu w oczy, widziałam strach. Do tej pory był jedną z najbardziej odważnych osób które poznałam ,ale każdy się czegoś boi
— masz rację, ale spójrz – ucichł na chwilę i spojrzał w stronę wody – jak będziesz się stresować cały czas to nie przeżyjesz tych chwil tak dobrze. Wiem że to trudne ,ale musisz dać jakoś radę, ja i Ranboo pomożemy ci w tym
Światło słońca które wschodziło odbijało się od okularów chłopaka. Przez jakiś czas spoglądałam na niego po czym spojrzałam na bransoletkę z koncertu której do tej pory nie zdjęłam. W pewnym momencie przyszło mi powiadomienie: było ono od dristy, napisała do mnie
,,Sorry że nie pomogłam ci wtedy tylko stałam z założonymi rękoma"
,,A masz jakiś poważny powód chociaż?"
,,Tak mam, a dokładniej wiesz o co chodzi ja się wolę nie wtrącać ,bo no wiesz o co chodzi zaraz ktoś będzie coś gadać że jestem agresywna czy coś" — dziewczyna płatała się we własnych słowach nawet podczas pisania co sprawiało że była bardziej podejrzana
,,Yhym. Niech będzie"
Nie ufałam jej. To było bardzo podejrzane z jej strony ,ale nie przejmowałam się jak na razie tym. Wolałam spędzić czas z moim przyjacielem i wolałam odstawić problemy na inny czas. Will zaproponował że pójdziemy do salonu gier gdy tam byliśmy brunet zobaczył chłopaka o czarnych włosach i białej koszuli oraz krawatem. Na jego twarzy była rana która była dość rozległa.
— Quackity! Jak ja cię dawno nie widziałem stary – poklepał go po plecach przytulając go jedną ręką
— hej Will – uśmiechnal sie
— nie urosłeś przez ten czas ani trochę – nabijał się z niego podczas droczenia ,ale big Q przywalił mu w ramie
— spadaj słupie. – zaśmial się
— w ogóle chce ci przedstawić moją przyjaciółkę Y/N – powiedział obejmując mnie jedną ręką
— hej, jak już pewnie wiesz jestem Quackity – był gdzieś w moim wzroście ale lekko się ukłonił
— hej! – uśmiechnęłam się i skinęłam głową na powitanie
Poszliśmy grać na automatach dokładnie to ja w większości czasu oglądałam jak oni sobie radzą, ale też próbowałam swoich sił w tym mimo to nie miałam zbyt dużego farta. Jakiś czas później poszłam do toalety
,A jak wróciłam to Will trzymał coś za plecami.— co tam masz słupie? – Alex (Quackity) udawał jakby nie wiedział o co chodzi
— właśnie co tam masz ,,słupie" – zażartowałam z tego jak big Q nazywa will'a
— serio? Ty też? Ugh! – zaśmiał się – hmm jak poprosisz to ci pokażę
— proszę? – podeszłam bliżej chcąc zobaczyć co trzyma
— ej ej ej! Nie ma tak łatwo! – obracał się był nie zobaczyła co trzyma
— noo pokaż co tam masz ,albo sama to zobaczę – powiedziałam
— hmm gdybyś nie powiedziała że sama to zrobisz to bym dał ci to ,a tak to pokaż jak to zrobisz ,bo chce to zobaczyć.
— ugh! – warknęłam pod nosem – nie błagaj o przebaczenie – rzuciłam się na jego ręce i straszyłam wykręceniem
— DOBRA JUŻ. Bo mnie połamiesz
— no – otrzepałam ręce
Will wręczył mi pluszaka, była orka
— tyy cudowna jest – przytuliłam pluszaka
Quackity szepnął coś do ucha bruneta ,a on go szturchnął łokciem
— spadaj z tym debilu – powiedział ,a big Q zaczął się śmiać
— dzięki – przytuliłam bruneta ,a on się uśmiechnął
— to był pomysł Quackity'ego – powiedział
Szatyn uśmiechnął się dumnie pomimo rany na twarzy jego uśmiech wyglądał przyjemnie ,bo był szczery.
— w ogóle Quackity, jak zdobyłeś tą ranę? – zapytałam
— oh, od dawna nikt mnie o to nie zapytał, tylko spoglądali na mnie krzywo. Dzięki że pytasz i nie zwracasz na nią w zły sposób uwagi. Jestem wdzięczny ci za to – powiedział z uśmiechem na twarzy po czym kończył wypowiedź – a więc to było tak, jak jeszcze byłem młody tak gdzieś w wieku 14-17 lat pewne było to że nie byłem pełnoletni i jako że byłem głupim dzieciakiem zgodziłem się na głupi pomysł by skakać po mokrych skałach i poślizgnąłem się z jednej i zaryłem całą siłą w głaz tracąc przytomność i wpadając do wody. Na szczęście wilbur był wtedy i to on mnie uratował – big Q spojrzał na chłopaka stojącego po lewo od niego i się uśmiechnęli do siebie
— ohh współczuję, to musiało być bolesne. – powiedziałam i zbliżyłam się bliżej do szatyna który zaczął ogarniać stół od bilarda
Jakiś czas później zaczęliśmy grać w bilarda przy czym rozmawialiśmy o tym co działo się u nas przez ostatnie dni. Spędziliśmy resztę wieczoru na rozmowie, graniu w bilarda i włóczeniu się po ulicach Anglii. Było wtedy już ciemno, spojrzałam na gwiazdy i potrafiłam rozpoznać kilka gwiazdozbiorów lecz nie dużo z nich. Tego dnia utrzymywała się pełnia księżyca i był lekki wiatr który powiewał moimi włosami i szalikiem will'a który dostał odemnie kilka tygodni temu, było to słodkie że dalej go nosił. Postanowiliśmy że pójdziemy na pizzę i zjemy. Zajęliśmy z Will'em miejsce ,a big Q poszedł złożyć zamówienie. Spojrzałam na bruneta który siedział w tym momencie przedemną i przypomniałam sobie gdy spotkaliśmy sie pierwszy raz w restauracji.
— co ja bez ciebie tutaj sam zrobię. – powiedział lekko się zamartwiając
— nie wiem, ale nie tylko tobie jest ciężko z rozstaniem się – dałam moją rękę obok jego dłoni i złapałam go za rękę – damy radę
Chłopak uśmiechnął się i skinął przy tym głową dodając sobie przy tym pewności siebie. W tym czasie wrócił Quackity
— hola Amigos! – usiadł na miejscu
— hej quack – Wilbur przywitał się z przyjacielem
— heej, złożyłeś zamówienia?
— ta – wyłożył na stół napoje – będziecie chcieli się napić? Mają alkohol dość dobry tutaj – poprawił się na miejscu
— mnie sie pytasz? Co za głupie pytanie na które znasz pewnie odpowiedź – jak Will to powiedział od razu skojarzyło mi się to z Tommy'm
— mogę się napić ,ale nie upić – powiedziałam
— to czekajcie – szatyn wstał z miejsca i poszedł domówić jakiś alkohol dla nas
— nie upijesz się? – zapytałam chłopaka
— pff ja? Upić się? Nigdy – machnął ręką
— ta napewno – dał na stół to co przyniósł i zaczęliśmy pić
Skończyło się na tym że Big Q odrobinę się upił, ja również nie za bardzo tylko Wilbur był tym który nawalił się najbardziej i po zjedzeniu pizzy gdy wracaliśmy do domu nie potrafiliśmy go uspokoić ,bo cisnął bekę ze wszytskiego. Szczerze? Jakbym się bardziej upiła skończyła bym jak on ,ale uniknęłam tego tym razem. Wróciliśmy do domu i był szykował się przed ostatni dzień mojego pobytu tutaj. Nie chciałam wracać i to bardzo.
CZYTASZ
Missing him |Wilbur x Reader|
Fanfiction! REMAKE ZAWIESZONY ! (biorąc pod uwagę aktualną sytuację planowany remake nie będzie kontynuowany! Y/N ze swoim przyjacielem Ranboo wyjeżdżają do nowego miasta by spróbować czegoś nowego jesienią. Pewnego dnia Y/N wychodzi sama z domu odrobinę gubi...