rozdział 15

41 2 0
                                    

Widok drzew które zrzucały liście na tle plaży, park z kilkoma ławkami w kilku metrowej od siebie odległości lub wzgórze na którym przesiadywaliśmy. Te miejsca sprawiły że jeszcze bardziej przywiązałam się do spotkań z moim przyjacielem. Tego dnia było dość ponuro i czułam jakby zbierało się na deszcz więc podróż samolotem będzie trudniejsza ,ale myślę że damy jakoś radę. Pakowaliśmy się ,a ja co jakiś czas spoglądałam za okno lub patrzyłam na powiadomienia w moim telefonie. Było to tak częste że Ranboo postanowił zainterweniować

— Y/N co ty robisz? – spojrzał na telefon w mojej ręce po czym na mnie

— Will miał pójść z nami na lotnisko ,a ja miałam mu coś powiedzieć – spoglądałam na telefon

Ranboo wzdychał ciężko.

— może zaraz napisze, pakuj się zadzwonisz do niego zaraz – zaproponował

— yhym – wymamrotałam pod nosem i odłożyłam telefon

Dalej pakowaliśmy wszystko. Spojrzałam na prezenty od ekipy i szczerze to był moment w którym łza zakręciła mi się w oku, pomimo tego spakowałam je do torby. Dwie walizki były zapełnione i jedna torba czyli to znaczy że zabraliśmy wszytsko. I byłam gotowa do wyjścia gdy nagle zobaczyłam powiadomienia w moim telefonie i była to wiadomość od najbardziej spóźnialskiego osoby jaką widziałam ,,boże will- ” — pomyślałam

,,Sorry że się spóźniłem ,ale poczekajcie chwilę pod domem jestem przy parku gdy to pisze"

— normalka – powiedziałam z lekkim zażenowaniem ,ale śmiałam się pod nosem

— co ,,normalka"? – zapytał, czekając na głębsze wytłumaczenia

— Will się spóźnił  i napisał że zaraz będzie – wyjaśniłam mu

Chłopak skinął głową i poczekaliśmy na dworze, wiało i w skrócie pogoda była do dupy ,ale czekaliśmy na spóźnialski tyłek will'a. Jakiś czas później chłopak przybiegł zdyszany

— boże dzięki że poczekaliście, to zaszczyt was odprowadzić i godnie pożegnać. – powiedział

— dobra filozofię, idziemy. – Ranboo powiedział i poszedł przodem

Zaśmiałam się ,a Wilbur wyglądał na lekko zlekceważonego. ,,Pff!" – powiedział i poszedł za nami.

   Po jakimś czasie staliśmy na lotnisku. Czekaliśmy na nasz samolot i powoli musieliśmy się żegnać. Nagle pojawił się komunikat o tym że nasz samolot już czeka na odpowiednim pasie.

— chyba musicie już iść, co nie? – Wilbur domyślał się z lekkim żalem w głosie

— niestety tak – Ranboo odpowiedział za to ja stałam w ciszy z odwróconym wzrokiem na dół

Po przytuleniu nas wszystkich chłopak juz miał odchodzić ,ale ja podbiegłam do niego po krótkiej chwili zastanowienia ,,teraz albo nigdy, jest szansa że już nigdy mu tego nie powiem" – pomyślałam po czym pobiegłam do niego

— Will! – złapałam go przy wyjściu z lotniska

Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

— muszę ci o czymś powiedzieć ,bo uważam że może nie być już takiej okazji nigdy. – złapałam go za ręce – nie da mi to poprostu spokoju jak ci tego nie powiem

— słucham cię w takim razie – oznajmił

— od dłuższego czasu czuje coś do ciebie ,ale bałam cię ci to powiedzieć. Nie ma problemu jak chcesz pozostać przyjaciółmi lub masz już kogoś ,ale ja poprostu musiałam ci o tym powiedzieć – w drugiej części wypowiedzi lekko  spanikowałam ,ale on lekko schylił się do mnie i mnie pocałował. W tamtym momencie to nie liczyło się że muszę go opuścić, liczyło się to że powiedziałam mu o tym co myślę.

Chwilę później Ranboo krzyknął.

— Y/N chodź, spóźnimy się – zaglądając za mną

Odsunęłam się od chłopaka

— już idę! – pocalowalam go i pobiegłam do "brata"

Poszłam w stronę samolotu ,a Ran zapytał mnie:

— co robiłaś z Will'em tak długo? – starał się udawać że nic nie widział

— HEHEHE – podrapałam się nerwowo po karku – no jak ci to powiedzieć. Jesteśmy.. parą? – spojrzałam na niego i byłam gotowa na to że będzie robił mi wykład jak bardzo zły to on jest

Myliłam się. Chłopak uśmiechnął się ,a słońce które dopiero wyszło zza chmur dało światło na jego twarz, odwrócił się do mnie z dalszym uśmiechem

— cieszę się! – powiedział – może w najbliższym czasie uda nam się przyjechać tutaj drugi raz, bo również stęskniłem się za Tommy'm i resztą naszej małej grupki znajomych – gdy wspomniał o Tommy'm spojrzał na bandanę którą dostał od przyjaciela

Byliśmy w samolocie i czekaliśmy na start lotu, ale ja wolałam co prawda tu zostać lecz musiałam wracać do domu. Ponieważ moja przyjaciółka opiekowała się naszym psem pod naszą nieobecność. Jakoś około półtora godziny później byliśmy w domu. Cztery ściany i dach nad głową, może i to jest dom ,ale czym jest dom bez osoby która się kocha. Gdy rozglądałam się po domu pies wskoczył na mnie i zaczął mnie lizać po twarzy

— Heej! – pogłaskałam go

— już jesteście? – Moja przyjaciółka wyszła z pokoju

— ta – Ranboo odłożył bagaże – jak tam żyło się z tym małym demonem

Jako że był jeszcze szczeniakiem jego zęby robimy w mojej skórze rany ,ale nie zwracałam na to uwagi ,bo poprostu cieszył się z mojego widoku. Jakby ktoś zniknął na dwa miesiące to też bym tęskniła.

    Poszłam do pokoju spoglądając na to co znajdywało się za oknem. Widziałam grupkę znajomych, ich osobowości które było widać obserwując ich przypominały mi moją grupę znajomych. Spojrzałam na górę czyli w stronę drzewa które rosło niedaleko mojego domu ,,ile bym dała by jeszcze kiedyś tam wrócić" – pomyślałam
Po czym poszłam na dół gdzie siedziała moja przyjaciółka i Ranboo.

____________________________________________

A więc to koniec głównej fabuły części pierwszej książki. Pojawi się jeden rozdział dodatkowy oraz druga część obstawiam że pierwszy rozdział wrzucę w listopadzie by można było poczuć Vibe zimy itp.

Missing him |Wilbur x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz