Rozdział 14

40 3 0
                                    

Z rana obudziłam się i usłyszałam krzyki ,bo miałam otwarte okno, było to dla mnie dziwne ,bo zazwyczaj ta okolica była spokojna

— Y/N! – kilka osób krzyknęło na raz

— huh? – podeszłam do okna ,a byli tam moi najbliżsi przyjaciele z którymi
Spędzałam czas podczas tego pobytu: Wilbur, Joe, Ash, Mark, Quackity, Tommy oraz nawet Ranboo przyszedł co prawda trochę spóźniony ,ale też tam był

— dawaj złaź do nas mamy ci coś do pokazania z ekipą – krzyknął ranboo zdyszany ,bo dopiero co przyszedł

— nic mi nie powiedziałeś wcześniej? Byłeś w domu stary – zaśmiałam się i zaczęłam się szykować

Ubrałam naszyjnik od Will'a i ciemne spodnie oraz brązowy płaszcz i wyszłam do nich.

— Co chcieliście dla mnie zrobić? – zapytałam

— chodź – powiedział Mark i prowadził całą grupę

Tommy rozmawiał z Ranboo. Ran był dla tommy'ego jak drugi starszy brat, starał się go wysłuchać chociaż nie zawsze rozumiał to i tak starał się pomagać 16-sto latkowi. Mark Joe i Ash szli na prowadzeniu i zaczęli szeptać coś o "planie" mam nadzieję że nie spiskują przedemną jak przed Will'em jak pierwszy raz ich spotkałam. Zaśmiałam się pod nosem.

— gdzie idziemy? – zapytałam bruneta

— dowiesz się, ale na prawdę warto tam przyjść, przysięgam. – odpowiedział na moje pytanie idąc dalej.

Jakiś czas później po tym jak przeszliśmy przez lasek ukazała nam się łąka z pagórkiem. Tommy od razu pobiegł na nią i położył się na szczycie i zaczął krzyczeć

— WOOOHOO – w pewnym momencie z turlał się z górki – AAAAAA WILBAAAAAH RATUUJJ – kilka sekund i leżał już pod nogami brata

— no i co teraz? – zapytał retorycznie wilbur

— ała. – skomentowałam

— wchodzimy na górę? – zaproponował Mark

— KURWA PRZED CHWILA SIE Z NIEJ STOCZYLEM GNOJU nie ma chuja że tam teraz wejdę – "foch" chłopak stanął z założonymi rękami i odwrócił głowę

Zasmialismy się

— nie masz wyboru – powiedział ranboo

Weszliśmy wszyscy na wzgórze i śmialismy się razem do tego stopnia że aż płakałam ze śmiechu momentami, rzucaliśmy się liśćmi
,,Ash ty gnomie!” — wykrzyknął Tommy gdy ciemno włosy chłopak obrzucił go liśćmi. Wilbur i Tommy stwierdzili że zrobią pojedynek na patyki.

— Wilbah pamiętaj że to mnie techno uczył szermierki – ostrzegał go blondyn

— byłem przed tobą – w oczach wilbur'a było widać determinację ,a słońce które w tym momencie powoli zaczęło zachodzić dawało światło które odbijały się od brązowych oczu wilbur'a które wyglądały w tym świetle jakby były koloru bursztynowego

Reszta ekipy w tym ja staliśmy na boku. Will zaatakował pierwszy zadając cios w nogę brata, a za to Tommy próbował uderzenia w jego ramię ,lecz wilbur był szybszy i uniknął jego ataku od razu machając patykiem przed jego klatka piersiowa ,ale nie trafiał ,bo Tommy unikał dość dobrze muszę powiedzieć. W pewnym momencie Tommy skoczył na Wilbur'a powalając go ,bo chłopak nie miał podparcia przy drugiej nodze. Brunet upadł z dość sporym hukiem na ziemię stał nad nim blondyn z patykiem w ręce z uśmiechem wygranej i dumy ,ale to nie był koniec. Z momentem w którym słońce sięgało koron drzew lasu chłopak odepchnął brata i wstał

— to jeszcze nie koniec Tom – brunet uśmiechnął się

— i to ma się rozumie- – zanim młodszy brat zdążył dokończyć starszy zaś zaatakował go robiąc małą ranę na twarzy zaostrzonym wcześniej patykiem

— ej! – krzyknęłam – może przestańcie komuś stanie się krzywda?

— wiemy co robimy, przysięgam uczymy się od dzieciństwa – odpowiedział zapewniając blondyn ,a Will przytakiwał

Brązowe włosy Will'a falowały na wietrze tak samo jak blond włosy tommy'ego. Ich walka była ekscytująca ,lecz trochę bałam się momentami że sobie coś zrobią. Pod koniec walki bracia ustawili się w pozycji że każdy z nich miał broń przy gardle drugiego. Zabrali broń i ukłonili się, najpierw pomiędzy sobą potem ukłonili się nam.

— i jak? Podobało się? – Wilbur uśmiechnął się

— tak ,ale w pewnych momentach martwiliśmy się czy wam nic się nie stanie – powiedział ranboo

Słońce było już na wysokości gdzieś  połowy drzew.  Rozmawialiśmy jakiś czas stojąc po czym usiedliśmy i oglądaliśmy resztę zachodu słońca. Niebo z żółto niebieskiego stopniowo podczas ich walki zmieniało się na żółto pomarańczowo
-różowe potem stało się pomarańczowo prawie czerwone. Gdy siedziałam obok will'a przytuliłam go najczulej jak potrafiłam

— nie chce się żegnać tak szybko. – powiedziałam

— ale nie żegnasz się na dobre, będziemy pisać stream'owac razem. To nie koniec przygody, spędzimy razem jeszcze sporo wspólnych chwil, zobaczysz Y/N – powiedział pocieszająca przytulając mnie

W pewnym momencie poczułam że reszta ekipy również przyszła nas objąć. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę ponieważ to mogły być nasze ostatnie. Dzieliliśmy się jeszcze prezentami abyśmy o sobie na pewno nie zapomnieli. Tommy wręczył ranboo niebieską bandane ,a on od razu ją założył i śmiali się że pasują do siebie, przez to że Tommy miał zielona bandanę. Ja zostawiłam bransoletkę z koncertu i postanowiłam że nie zdejmę jej.  Jakiś czas później o zmroku rozeszliśmy się była dalej pełnią utrzymująca się. Na następny dzień czekało nas pakowanie i wyjazd... Niestety.

____________________________________________

Więc książka zbliża się ku końcowi, nie martwcie się tak jak zapowiadałam będzie druga część.

Missing him |Wilbur x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz