7. Król i królowa

417 18 39
                                    

Opuściłam swój pokój wykąpana i w wygodnym czarnym dresie. Wrzuciłam telefon do kieszeni i ostrożnie ominęłam syf na podłodze. Weszłam do kuchni, w której już stała czarnowłosa opierająca się o blat i szukająca czegoś w szafce.

— Serwus—Wychrypiałam cicho i zgarnęłam nietknięte piwo z blatu.

— Hej—Odpowiedziała w równym tonie do mojego.—Jak się czujesz?

— W porządku—Wzruszyłam ramionami i otworzyłam butelkę. Ona tylko zmarszczyła brwi, kręcąc głowa niedowierzająco.

— Laska wyłoiłaś wczoraj tyle alkoholu, że powinnaś dostać za to jakąś nagrodę—Prychnęła cicho, znajdując to czego szukała. Jakieś witaminy o ile wzrok mnie nie myli.

— Taki ukryty talent mam—Zaśmiałam się.

— Trzeba będzie to posprzątać—Westchnęła załamana.—Wieczorem robimy kacowe ognisko, więc trzeba to ogarnąć do po południa.

— Skąd tu było tyle ludzi?—Oparłam się tyłem o blat.

— Kai ma fanów—Wzruszyła ramionami.—Pamiętasz cokolwiek z wczoraj?—Uniosła rozbawiona lewą brew. Skupiłam się na moment i pokiwałam głowa twierdząco, gdy zaczęły pojawiać mi się pewne przebłyski imprezy. Spojrzałam nagle wryta przed siebie, gdy poczułam pewne dziwne odczucie i przed oczami zobaczyłam oczy Lloyda.

Cholera.

— Wiesz co, muszę umyć kurz—Wyszeptałam wryta i wskazałam na salon po czym pociągnęłam sporego łyka piwa, ucinając jednocześnie temat.—Pokaż mi gdzie macie zmiotki, mopy i inne tego typu rzeczy. Ogarnę tutaj—Odstawiłam pustą butelkę na stos, jaki zrobił się na blacie.

— Nie no co ty, poczekamy aż wszyscy wstaną i wtedy razem ogarniemy—Zmarszczyła czoło i łyknęła tabletki. Spojrzałam na nią zirytowana wzrokiem, któremu się nie odmawia.—No dobra—Uniosła ręce ku górze w obronnym geście.—Pierwsze drzwi na prawo i masz tam składzik. Wszystko, co Ci potrzebne—uśmiechnęłam się zwycięsko i ruszyłam ku wyjściu.—A ja w takim razie idę jeszcze pospać—Dodała cicho uradowana.

Faktycznie składzik. Ogromne pomieszczenie pełne szafek i regałów. Wszystko pachnie tutaj lawendą i starością. Odszukałam jakiś mop, coś do zamiatania i worki na śmieci. Dużo worków na śmieci. Zaczęłam od zbierania butelek i puszek. Wszystko, co się dało ładnie zgniotłam i wrzuciłam do worków, a szklane rzeczy ustawiłam w coś na wzór domku z kart. Kiedy cała podłoga została oczyszczona przeze mnie ze zbędnego syfu, zaczęłam zamiatać okruchy po jedzeniu. Żeby zrobić to porządnie, naprawdę musiałam spędzić nad tym wiele czasu, ale kiedy już się wkręciłam w sprzątanie to umyłam bez problemu podłogi i dodatkowo nawet pozamiatałam kurze oraz ułożyłam poduszki na kanapie. Spojrzałam dumna na porządek, jaki tutaj zaprowadziłam i ogromny zamek ze szklanych butelek w akcje desperacji butelka od wina stała się królem, a ta od Tequili królową. Między narodowe małżeństwo chciałoby się rzec.

Cholera, a co jak Lloyd wszystko pamięta? Był mniej pijany ode mnie, na pewno pamięta!

Cały mój dobry nastrój momentalnie znikł. Siadłam na kanapie, chowając twarz w dłonie i cicho wzdychając. Już nigdy więcej się tak nie opiję. Dobre to i, że więcej go tu nie ma, niż jest, dzięki czemu nie muszę obawiać się spotkania go w jakimś randomowym momencie. Otarłam pot z czoła i oparłam się o wezgłowie wielkiej, białej sofy. Ucieszyłam się, kiedy usłyszałam kroki z ogromną nadzieją, że to Nya. Odwróciłam się do tyłu i jakże było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam blondyna ubranego w same czarne dresy.

Nie no japierdole kurwa świetnie. Czy ktoś mnie czasem nie zamknął w jakiejś zero-jedynkowej fabule?

Opuściłam głowę zmieszana oraz zaczęłam udawać jednocześnie, że
i go, i mnie tutaj nie ma. Wsunęłam się w kanapę, jak bym starła złączyć się z nią w jedność, podziałało, bo nawet tutaj nie spojrzał. Rozejrzał się jedynie zszokowany po pomieszczeniach i wszedł do kuchni. Jedno istotne pytanie. Co on tutaj w ogóle robi? Nie powinien o dziesiątej przed południem zwiedzać już jakichś klubów, czy coś w tym stylu.

Save me|L.N.| Part I:LonelyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz