Rozdział 4

22 4 0
                                    

Siedziałem przy pięknie zastawionym stole. Biały, idealnie wyprasowany obrus i pięknie zdobiona porcelana to nie do końca był mój styl. Mój wzrok powędrował na sztućce. Byłem niemal pewny, że są zrobione ze srebra. Jadalnia w domu rodzinnym Adriena była ogromna. Na środku stał stół z ciemnego drewna z dwunastoma krzesłami. Pod wielkimi oknami było kilka foteli i stolik. Obok stał fortepian. A pod ścianą były regały pełne książek i malutki barek. Byłem ciekawy ile książek zostało przeczytanych, a ile to na pokaz. W pomieszczeniu w każdym możliwym miejscu stały kwiaty. Wszystko było dość jasne, prócz ciemnego stoły i czarnego fortepianu. Widok z okien roztaczał się na zadbany ogród. Rodzice Adriena musieli mieć świetnego ogrodnika. Spojrzałem na bukiet czerwonych róż i butelkę wina które wciąż trzymałem w dłoniach. Martwiłem się czy prezenty się spodobają. Wydałem na nie niemal wszystkie pieniądze jakie miałem. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Adrien ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Zaraz za nim szedł wysoki, szczupły mężczyzna z idealnie dopasowanym garniturem. Sądząc po kolorze oczu i lekko krzywym nosie był to ojciec Adriena. Mimo swojego starszego wieku miał bardzo bujne włosy idealnie zaczesane do tyłu. Idąca obok niego kobieta miała gładko spięte w koka, czarne włosy. Ubrana w suknię w kwiaty do ziemi wyglądała jakby szła na pokaz mody, a nie zwykły niedzielny obiad. Czerwona szminka na jej ustach idealnie pasowała do kwiatów. 
 - Poznajcie Samuela. To mój przyjaciel z pracy.
Powiedział Adrien, a mnie zmroziło. Spojrzałem na niego, ale ten jakby udawał, że nie widzi mojego pytającego wzroku. Nigdy nie naciskałem na mężczyznę by przedstawiał mi swoją rodzinę, ale uznałem, że skoro się na to zdecydował to mógłby przynajmniej mnie uprzedzić jeśli chce udawać przyjaciół. Uśmiechnąłem się starając się wyjść jak najbardziej naturalnie. Nie usłyszałem nawet imion jego rodziców, więc zakładałem, że mam mówić po prostu pan i pani. Postanowiłem się tym nie zrażać. 
 - Miło mi państwa poznać. Dziękuję za zaproszenie. Mają państwo piękny dom. 
 - Dziękuję bardzo - powiedziała krótko kobieta.
Podałem kobiecie kwiaty, ta wzięła je w dłonie po czym nieznaczenie się skrzywiła, jednak zaraz na jej ustach zagościł szeroki uśmiech i podziękowała. Butelka którą podałem ojcu Adriena też gdzieś zniknęła, a ja postanowiłem to olać. Zostałem zaproszony do stołu. Posadzono mnie na przeciw Adriena.  Jego ojciec usiadł u szczytu stołu. Matka Adriena usiadła obok męża. Zaraz obok niej usiadł Adrien, a na przeciw niego ja. Adrien ciągle zdawał się uciekać ode mnie wzrokiem. Podano przystawkę, jakieś małe, kolorowe coś z wyglądu przypominające mikro kanapeczki. Było dziwne w smaku, ale zjadłem z uśmiechem. Obsługa rozlała wino, ja jednak zostałem przy wodzie. Nim podano coś innego do jedzenia rozległo się pukanie. Do jadalni weszła młoda kobieta, jej burza ciemnych loków falowała, gdy kręcąc biodrami podeszła do rodziców Adriena i ucałowała ich. To samo uczyniła z Adrienem. Mężczyzna szeroko uśmiechnął się widząc nieznaną mi kobietę. Ubrana w czerwoną, zwiewna sukienkę wyglądała pięknie. Zacisnąłem dłonie na moich bokach krzesła. 
 - Poznaj Samuela, przyjaciela z pracy Adriena - powiedziała matka Adriena. 
 - Miriam - wyszczebiotała kobieta zajmując miejsce obok Adriena. - Jestem przyjaciółką rodziny. Znamy się z Adusiem od przedszkola - mówiąc to zmierzwiła mu dłonią włosy. Mężczyzna strzepnął jej dłoń, ale nie wydawało się by mu to przeszkadzało. Wydawało się, że wręcz przeciwnie był zadowolony, a szeroki uśmiech na buzi zdawał się to potwierdzać. 
 - Jesteś nauczycielem? - zwrócił się do mnie ojciec Adriena popijając wino.
 - Tak, uczę sztuki.
 - Czyli jesteś artystą? - zapytała Miriam.
 - Można tak powiedzieć. 
 - Samuel w zeszłym roku miał swoją wystawę w galerii, w naszym mieście - powiedział Adrien. Zrobiło mi się ciepło na sercu bo powiedział to w sposób który wskazywał, że jest ze mnie dumny. 
 - Tej galerii przy głównej ulicy? - dopytywała starsza pani. 
 - Tak - potwierdziłem.
 - Słyszałam, że ostatnio była tam wystawa dzieci z domu kultury, więc to żadne osiągnięcie. 
Zmroziło mnie. Spojrzałem na kobietę. Na jej twarzy nadal gościł ten słodziutki uśmieszek. Przeniosłem wzrok na Adriena. Uśmiechał się tylko do mnie. Nie bardzo wiedziałem co mam odpowiedzieć, więc nie powiedziałem nic. Podano zupę którą wszyscy jedli w ciszy, ale kiedy podano drugie danie Miriam zaczęła opowiadać o tym jak sobie radzi na stanowisku dyrektora w jakiejś firmie odzieżowej. Rodzice Adriena zdawali się chłonąć każde jej słowo. Patrzyłem jak cała czwórka pochłonięta jest w rozmowie. Musiałem przyznać, że nie tak wyobrażałem sobie ten obiad. Cieszyłem się, że chociaż podano dania bezmięsne bo byłem wegetarianinem. 
 -  A ty masz dziewczynę? - zapytała mnie nagle Miriam. 
 Poczułem na sobie spojrzenia wszystkich. Wzrok Adriena niemal wypalał we mnie dziurę.
 - Mam chłopaka - przyznałem się.
 - Jesteś gejem?
Nie miałem ochoty rozmawiać z nią na takie tematy jednak wiedziałem, że zbycie jej będzie ciężkie.
 - Tak, jestem gejem. 
Po tych słowach niemal czułem jak atmosfera przy stole tężeje. Liczyłem na jakieś wsparcie ze strony Adriena, ale ten tylko siedział i tempo patrzył w stół. Podano deser, a ja niemrawo zacząłem mieszać w krem brûlée. 
 - Napijmy się czegoś mocniejszego - przemówił nagle ojciec Adriena i wstając od stołu skierował się w stronę barku. Adrien poszedł zaraz za nim. Ja również wstałem. Kiedy minąłem kobiety poczułem jak coś zacisnęło się boleśnie na moim nadgarstku. Zobaczyłem jak czerwone szpony Miriam ranią mi skórę. Próbowałem się wyrwać, ale ta ścisnęła jeszcze mocniej. Pociągnęła mnie tak bym się pochylił do jej wysokości. Owiał mnie mdlący zapach perfum kobiety.
 - Myślisz, że nikt nie zauważył jak robisz do Adriena maślane oczka pedale - szepnęła mi na ucho po czym odepchnęła mnie lekko tak, że wpadłem na idącego z talerzami kelnera. Zesztywniałem widząc ja cała zawartość jego dłoni upada na ziemię. 
 - Ja przepraszam - powiedziałem pośpiesznie. Rzuciłem się na ziemię i zacząłem zbierać kawałki szkła. Skaleczyłem się w dłoń i wszystko co do tej pory zebrałem ponownie upadło na ziemię. Spojrzałem na moją krwawiącą dłoń. Spojrzałem na rodziców Adriena. Mieli mordercze miny. Miriam miała nadal na buzi ten swój głupkowaty uśmieszek. A Adrien stał. Po prostu stał i się patrzył nie robiąc nic by mi pomóc. To było dla  mnie za dużo. Czułem się upokorzony dzisiejszą kolacją. Nie chciałem dłużej przebywać z tymi ludźmi. Nie rozumiem nienawiści tych ludzi do mojej osoby. Nic złego im nie zrobiłem. Jednak najbardziej bolał mnie brak reakcji Adriena. Chwyciłem za trzymaną w rękach kelnera szmatkę i dociskając ją do dłoni wybiegłem z pomieszczenia. Łzy same cisnęły mi się do oczu i gdy tylko wybiegłem z posiadłości pozwoliłem im spłynąć. Adrien nawet nie próbował mnie zatrzymać. 

Przedmiot szkolnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz