Drugie złamanie zasad

30 2 2
                                    

Piątek, piąteczek, piątunio - nareszcie. Psst, nie mówcie nikomu, że edytowałam ten rozdział w pracy.

-------------------------------------------------------------------------------------

Toledo, 3 miesiące i 2 tygodnie do rozpoczęcia skoku

Czuję się dobrze, w zasadzie od kilku dni wspaniale. Jeszcze 3 tygodnie temu sądziłam, że przyjeżdżając tutaj popełniłam błąd. Myślałam, że oszaleję przez Berlina i nie będę mogła skupić się na niczym innym niż na moim chorym zauroczeniu nim. Na szczęście myliłam się.

Od czasu naszego jednorazowego seksu wróciłam do zmysłów. Nadal mi się podoba, fizycznie, ale nie świruję już na jego punkcie. Na szczęście brunet nie naciska na nic więcej i o dziwo nasza relacja poprawiła się.

To znaczy, Berlin nadal zachowuje się jak Berlin, ale nie ma pomiędzy nami zgrzytów. Jesteśmy na bardzo neutralnych stosunkach. Tak w sumie powinno być od początku. W końcu czuję spokój i ulgę. To wszystko pewnie jest spowodowane tym, że mam kogoś innego w moich myślach.

Czuję także coś innego. Coś bardzo miłego i pozytywnego, ale zaskakującego. Miłość. Te pieprzone motylki w brzuchu i tym podobne historie. Widzę wszystko w jaśniejszych barwach. W końcu trafiłam na odpowiedniego wybranka. Spotkałam kogoś, kto zawsze potrafi mnie rozśmieszyć, z kim lubię spędzać czas i zawsze mamy o czym rozmawiać. Wiem także, że szanuje mnie, jak nikt wcześniej. Jest także niesamowicie przystojny.

Po raz drugi złamałam zasady Profesora. Jeszcze niedawno nie chciałam tego robić i powstrzymywałam się jak mogłam, ale najwidoczniej zakazany owoc smakuje najlepiej. Nie planowałam się zakochać, tak się po prostu stało. Nikt się o tym nie dowie. A nawet jeśli, to co? Nie ma nic złego w zakochaniu się. Plan nie spieprzy się przez nasze uczucie. Nie pozwolę na to.

Oczywiście, moi towarzysze zauważyli, że stałam jakby weselsza i częściej się uśmiecham. Powiedziałam im, że ostatnio byłam w niezłym dołku (co jest prawdą) i że w końcu wychodzę na prostą. Staramy się dobrze maskować z Denverem, póki co raczej nam wychodzi. Mam nadzieję, że robimy to lepiej niż Rio i Tokio.

Wczoraj w nocy Denver zaprosił mnie na wspólne spędzenie czasu na dworze, oczywiście w środku nocy, by nikt nas nie zobaczył. Początkowo wygłupialiśmy się i tańczyliśmy, później jednak leżeliśmy wtuleni w siebie i patrzyliśmy w gwiazdy.

To był idealny czas na wyznanie sobie uczuć, na szczęście są odwzajemnione. Przytulanie szybko przerodziło się w całowanie, ale do niczego więcej nie doszło. Słyszeliśmy, że ktoś kręcił się w okolicy balkonu lub drzwi wejściowych, więc szybko ewakuowaliśmy się z miejsca zdarzenia.

Prawie całą noc nie spałam. Myślałam tylko o Denverze i jego ustach i języku na mnie. O jego dłoniach na moich biodrach i lędźwiach. O jego pięknych, niebieskich oczach i cudownym uśmiechu. Musiałam poczuć jego skórę na mojej, maksymalnie blisko.

Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na odpowiednią okazję. Akurat dzisiaj Tokio i Rio pojechali do mennicy, by przyjrzeć się wszystkim kamerom i zabezpieczeniom. Miało im to zająć kilka godzin, więc Profesor zrobił nam tylko krótkie zajęcia z rana. Teraz mieliśmy czas wolny i ja wiedziałam, jak go dobrze wykorzystać. Oczywiście, jeśli Denver również by tego chciał.

Nie musiałam go długo namawiać. Pod pretekstem migrenowego bólu głowy udałam się do siebie, by odpocząć. Po kilkunastu minutach Denver miał przyjść do mnie. W oczekiwaniu na niego leżałam i rozmyślałam nad tym wszystkim.

Cieszyłam się jak dziecko. Zapomniałam, jak to jest fajnie być zakochanym. Szkoda tylko, że musimy się z tym kryć, ale szczerze? To sprawia, że to jest jeszcze bardziej ekscytujące. Zachowujemy się jak para nastolatków, którzy chcą uprawiać seks, a rodzice są na dole i w każdej chwili mogą do nas przyjść. Pamiętam, jak mój ojciec nakrył mnie raz na takiej sytuacji, gdy miałam 15 lat. Ach, to były szalone i dosyć beztroskie czasy, ale wygląda na to, że powoli do nich wracam.

Ostatni napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz