Rozdział 2

1.5K 62 5
                                    

Budząc, się o poranku dostrzegłam słońce przedzierające się przez zasłony. Zaczynałam kolejny dzień walki o przetrwanie.

Westchnęłam i przekręciłam się na bok, by po chwili zedrzeć z siebie kołdrę i stanąć na prostych nogach. Pokonywałam kolejne metry pokoju, dostając się w końcu do garderoby. Przeglądałam wieszaki, sprawdzając czy znajdowała się na nich odzież odpowiednia na dzisiejszą okazję. Kręciłam głową na każdą wyciąganą rzecz. Gdy chciałam ściągnąć z wieszaka upatrzoną kreację, usłyszałam pukanie do drzwi.

Po chwili dostrzegłam mojego brata, który jak zwykle prezentował się nienagannie. Czarne spodnie genialnie komponowały się z tego samego koloru golfem. Przy pasie miał przewieszoną kaburę, w której znajdowała się broń. Uniosłam brwi.

— Chodź, mamy robotę ― powiedział na wstępie i wszedł w głąb mojego pokoju, by później położyć się na łóżku.

— Lepiej zejdź z mojego łóżka albo spotka cię marny los — powiedziałam, ostrzegawczo tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Jednak brunet wcale nie miał zamiaru zejść z mojej własności. Jeszcze bardziej się rozłożył na materacu.

— I tutaj właśnie popełniłeś błąd. — Bezszelestnie zbliżyłam się do niego.

Wykorzystując jego chwilową nieuwagę, zakradłam się i szybko weszłam mu na kolana. Złapałam za jego rękę i mocno wykręciłam, mając przy tym uśmiech na ustach. Cyryl nawet się nie zorientował kiedy to zrobiłam. Na jego twarzy momentalnie pojawił się grymas bólu. Słysząc syknięcie spowodowane bólem jeszcze bardziej wykręciłam kończynę, napawając się jego cierpieniem.

— Okej, znów wygrałaś. — Zacharczał, gdy przyłożyłam mu kolano do gardła, używając niemałej siły.

— Wiesz, że zawsze będę wygrywać — odpowiedziałam pewna siebie.

Udałam się z powrotem do garderoby, aby zmienić strój. Wyciągnęłam najwygodniejsze cichy i po chwili wróciłam do głównego pokoju, aby zobaczyć jak się miał Cyryl.

Widząc, że nadal dochodził do siebie podeszłam do szafki, stojącej naprzeciwko mnie. Cyryl poderwał się z miejsca i podszedł do drzwi, dając mi znak, że już powinniśmy wchodzić. Wiedziałam, że musiałam się śpieszyć, więc wcisnęłam przycisk w rogu mebla przez co drzwiczki się otworzyły, ukazując bronie wszelkiej maści. Jak zwykle wzięłam pas ze sprzątaczami, na którym były schowane najpotrzebniejsze rzeczy. Zapięłam go w pasie i zaplotłam następny pasek przez udo i na sam koniec, reagując wszystko by było mi wygodnie. Wyprostowałam ciało i z trzaskiem zamknęłam szafkę. Gdy miałam wyjść, złapałam w biegu ciężkie, czarne buty i włożyłam na stopy.

— Mamy nadzorować dostawę od nowego klienta ojca — powiedział brat, gdy schodziłam po schodach. Słysząc głosy z dołu, przystanęłam i zamarłam, gdy ujrzałam scenę jaka miała miejsce.

Ujrzałam trzech postawnych mężczyzn, rozmawiających z moim ojcem. Byli do siebie podobni. Moją uwagę przyciągnął najbardziej jeden z nich. Stał z przodu i dyskutował zawzięcie z Bazylim. Emanował siłą i zarazem spokojem. W czarnym garniturze, który perfekcyjnie opinał jego mięśnie można było dostrzec jak napinały się przy każdym najmniejszym ruchu. Był cholernie przystojny.

Cyryl chrząknął obok mnie, więc od razu wybudziłam się z chwilowego transu. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi w konsternacji. Przeniosłam wzrok we wskazane przez niego miejsce i ujrzałam oczy, wpatrujące się we mnie. Przełknęłam ślinę i ruszyłam swoje ociężałe ciało. Schodziłam schodek po schodku, czując wypalające spojrzenia wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Gdy znalazłam się na dole przybrałam obojętną postawę.

Mafijna Gra - Matthew / Bracia De Campo #1 [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz