Gdy weszłam na pokład samolotu pozwoliłam by myśl nowego początku przejęła nade mną kontrolę. Od wczoraj intensywnie rozmyślałam na temat niezręcznej sytuacji, która miała miejsce między mną, a Matthew. Mężczyzna ukrywał się za maską tajemnic i jednej wielkiej niewiadomej, podczas gdy ja nie umiałam go rozszyfrować. Byłam uczona, rozpoznawać ludzi po ich zachowaniu czy wypowiadanych słowach i ich likwidować, ale do teraz nie mogłam się przebić przez mur bruneta.
Stukot moich szpilek rozchodził się po małym odrzutowcu, który już wkrótce miał przetransportować mnie na Sycylię. Zerknęłam przez ramię na czterech mężczyzn, podążających za mną jak cień. Pomimo złego i fatalnego wyglądu mojej skóry przez pokrywające ją siniaki, nie zakryłam ich. Nie miałam zamiaru ukrywać tego ile byłam w stanie znieść. To był dowód mojej siły i potęgi, na którą pracowałam.
Usiadłam na jednym z pikowanych foteli.
— Wszystko załatwione? — zapytałam Iwana, który oderwał zaniepokojony wzrok od telefonu.
— Tak szefowo — Odpowiedział natychmiast. — Nasi ludzie już pakują, sprzęt a Carter doprowadza ostatnie transakcje do finalizacji. Do przyszłego tygodnia wszystko powinno być już przetransponowane. — Skinęłam głową usatysfakcjonowana.
Rozsiadłam się wygodniej w fotelu po czym odchyliłam ciało do tyłu. Rozkoszowałam się chwilową ciszą nim reszta pasażerów do nas dołączy. Gdy mój narzeczony ogłosił wczoraj, że za niecałą dobę wylatujemy, musiałam wszystko załatwiać w przyśpieszonym tempie. Nie spałam przez ten czas, chcąc zrobić jak najwięcej oraz spotkać się z moimi stałymi klientami, by wyjaśnić pewne rzeczy.
— Widzę, że już się rozgościłaś. — Obróciłam głowę w kierunku głosu, który nagle wytrącił mnie z letargu.
Matthew jak zwykle prezentował się nienagannie w garniturowych spodniach i koszuli z trzema rozpiętymi guzikami ku górze. Spod kołnierzyka czarnego materiału było można dostrzec wijące się pnącza, które ciągnęły się aż za jego uchem i znikały pod materiałem ubrania na plecach.
— Spóźniliście się. — Omiotłam niezadowolonym wzrokiem Stefano, Fabio i Matthew.
— Musiałem załatwić pewne sprawy. — Parsknął śmiechem ujrzał moją minę. — Nie mogłem przecież wyjechać z pustymi rękami. — Puścił w moim kierunku oczko.
— W ciągu dwóch dni pobytu w Moskwie dorobiłeś się narzeczonej. To nie jest nic. ― Jak gdyby nic poprawiłam spodnie i założyłam nogę na nogę, uważnie obserwując bruneta.
— Narzeczonej i nowego towaru — odpowiedział i usiadł w fotelu na przeciwko mnie.
Przymrużyła powieki i przygryzłam dolną wargę, intensywnie myśląc.
— Matthew jeśli poszedłeś do mojej konkurencji to osobiście dopilnuję, abyś został wyrzucony na zbity pysk z tego samolotu— rzuciłam groźnie, podczas gdy on bezczelnie się uśmiechnął. Dostałam swoją odpowiedź. — Jak mogłeś pójść do pierdolonego Aleksieja Iwanienko? Jego towar w ogóle nie równa się z moim i jeszcze masz czelność się na mnie patrzeć i się uśmiechać jak skurwiel — wycedziłam przez zęby, zaciskając dłonie w pięści.
— Po pierwsze. Nie przeklinaj — upomniał mnie. — Po drugie. Nie wpierdalaj się do moich spraw chyba, że chcesz, abym ja to robił w przypadku twoich.
Gdy chciałam odpowiedzieć, z tyłu dobiegł mnie głos Antona. Jeszcze raz spojrzałam na uśmiechniętego Matthew i przeniosłam wzrok na pracownika.
— Szefowo. — Chrząknął speszony, gdy wbiłam w niego natarczywe spojrzenie. — Dzwonił Carter. Ktoś przechwycił nasz towar.
Wypuściłam ze świstem powietrze z ust i opuszkami palców zlapałam się za nasadę nosa. Kurwa, nawet nie wyjechałam z tej jebanej Rosji, a już wszystko się waliło.
![](https://img.wattpad.com/cover/241661920-288-k652400.jpg)
CZYTASZ
Mafijna Gra - Matthew / Bracia De Campo #1 [+18]
RomancePierwszy tom serii mafijnej o braciach De campo! Przyszedł czas spłacenia wszystkich grzechów. W świecie skorumpowanym przez mafię nikt nie jest bezpieczny. O tym najlepiej wie Tatiana - zastępca samego pakchana Rosyjskiej Bratvy. Kobieta od małego...