Rozdział 9

978 40 5
                                    

Gdy otworzyłam oczy, musiałam przyzwyczaić się do smug światła, które przedzierały się przez zasłonięte firanki. Zmrużyłam ociężałe powieki i westchnęłam pod nosem. Powolnym ruchem odchyliłam kołdrę, czując przeszywające zimno.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było Matthew, a ja musiałam ogarnąć swoje sprawy. Gdy wczoraj kładłam się do spania, nadal się nie pojawił, ale nie zamierzałam dopytywać. Przeciągnęłam się, czując jak mięśnie protestowały, ale po chwili ruszyłam do garderoby. Wybrałam dobrze skrojony, damski garnitur, który idealnie współgrał z kolorem moich tęczówek. Wiedziałam, że dziś nadszedł dzień, w którym musiałam zająć się pracą. Nadzorować przenoszenie sprzętów i zobaczyć, jaki magazyn wybrali dla mnie pracownicy.

Jednak mimo wszystko nadal nie mogłam zapomnieć o wczorajszym pocałunku. Do teraz nie wiedziałam, dlaczego go odwzajemniłam. Podczas tej chwili poczułam coś, czego od dawna nie zaznałam. Jakieś przyciąganie i ciepło, które nagle rozprzestrzeniło się po moim ciele. Jedyne czego pragnęłam to ponownie je poczuć. Mimo to nie zasługiwałam na nic, co przyniosłoby mi ukojenie. Musiałam odpokutować za przeszłość, choć miałam wrażenie, że rozgrzeszenie nigdy nie nadejdzie.

Gdy szykowałam się do wyjścia, w sypialni rozbrzmiał sygnał przychodzącego połączenia. Szybko podniosłam telefon ze stolika nocnego i przesunęłam palcem po ekranie. Przyłożyłam urządzenie do ucha i przysiadłam na łóżku.

— Tatiana! — wykrzyknęła rozemocjonowana Tamara. — Boże, jak dobrze się w końcu wyrwać z tego wariatkowa. Cyryl oszalał. — Kąciki moich ust poszybowały ku górze.

— Nie może być aż tak źle — W słuchawce usłyszałam prychnięcie. Zmarszczyłam brwi.

— Jest, kurwa, tragicznie. – Zapłakala udawanie, a ja zacisnęłam usta w wąską linie, aby nie wydobyć z siebie żadnego odgłosu. – Bazyli przyśpieszył nasz ślub — powiedziała ze smutkiem. — Zostały mi ostatnie dwa miesiące wolności. – Wywróciłam oczami. – I trzymam się nadziei, że twój kochany braciszek cię o tym powiadomił.

— Nic mi nie powiedział. Od kilku dni nie mamy ze sobą kontaktu. Cyryl próbuje teraz ogarnąć interesy. — Założyłam kosmyk włosów za ucho i szepnęłam do telefonu. — Wiesz może, co z Kiarą? — Po drugiej stronie usłyszałam głośne westchnięcie, a następnie szum.

— U tej małej smarkuli wszystko w porządku. Nadal pyskuje i robi, co chce. Jak Boga kocham, kiedyś jej coś zrobię... — odpowiedziała, na co przytaknęłam chociaż nie mogła tego dostrzec. Kiara była moim małym sekretem, o którym tylko nieliczni wiedzieli. — A jak tam na Sycylii? Widziałaś już jakichś przystojnych Włochów? Bo zastanawiam się czy może do ciebie nie dołączyć...

— Chciałabym, a ty nigdzie nie pojedziesz, zwłaszcza do mnie. Masz siedzieć na dupie w Rosji. — Ostrzegłam ją, zmieniając ton głosu. Wiedziałam o czym pomyślała, a ja na pewno bym jej nie pomogła w ucieczce. — Muszę wszystko uporządkować i znaleźć sobie jakieś miejsce do pracy.

— Nic nie powiesz, prawda? — Zmarszczyłam brwi w konsternacji. Gdy cisza nas otuliła, słyszałam tylko przyśpieszony oddech Tamary. — No gadaj jak tam z Matthew! Nic nie mówisz. Mam się domyślić czy co?

Oczywiście, że zapytała właśnie o to. Miala milion innych tematów, ale mogłam się po niej tego spodziewać. I wiedziałam także, że bała się o mnie. Opowiedziałam jej o tym przez co musiałam przejść i mimo, że przyjaciółka okazywała to na swój własny sposób to byłam pewna, że wierzyła w to, że zasługiwałem na szczęście. Że zasługiwałem na odkupienie.

— Jest... inaczej — odpowiedziałam zagadkowo.

—Inaczej? Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.

Mafijna Gra - Matthew / Bracia De Campo #1 [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz