Rozdział 1

1.6K 78 5
                                    

Ile można się wydzierać? Dziwię się, że jeszcze nie stracił głosu. Od kilku godzin nieprzerwanie krzyczy, błagając, o litość jakby to miało, zmienić jego los. Lament, jaki wydostaje, się spomiędzy jego warg powoduje w moim ciele przyjemne napięcie. Lubię gdy ofiara błaga, gdy się boi do tego stopnia, że aż drży.

Zaczesuje kosmyk brązowych włosów do tyłu podczas skanowania wzrokiem narzędzi. Oglądałam je z należytą dokładnością, zastanawiając, się czym zadam, mu ostateczny cios. Nigdy bym nie pomyślała, że stanę się tym, kim jestem teraz. Bezduszną kreaturą, która czerpie radość z własnego i innych nieszczęścia. Wychowywano mnie tak. Nie zaznałam podstawowych uczuć, które rodzic przekazuje dziecku w okresie dojrzewania. Ja widziałam tylko krew i śmierć. Nic poza tym.

— Czy możesz się już przymknąć? — Odwróciłam się, patrząc na mojego więźnia, który walczył z łańcuchami.

Mężczyzna wiedział, kim jestem już od pierwszych chwil, gdy przywitałam go we własnym domu. Jego mina wyrażała, więcej tysiąc słów, ale jedna z najbardziej widocznych emocji wysuwała się przed szereg. Strach. Zapracowałam na wszystko sama. Pomimo zasad, które mi wpajano, nie chciałam być kolejną dziewczyną, czekająca na męża w domu. Chciałam być kimś więcej i udało mi się, lecz ze strasznymi skutkami.

— Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia i nie nie chce psuć sobie dnia przez ból głowy więc czy byś mógł się przymknąć? — Uśmiechnęłam się drwiąco nagrzewając, metalowy pręt. — Boris czy mógłbyś przytrzymać głowę naszego gościa? — Zerknęłam na mojego pracownika ubranego w czarny garnitur.

Nie zwlekał. Podszedł do wiszącej postaci i przytrzymał jego głowę. Uniosłam kąciki ust, gdy ujrzałam błysk w jego oczach. Zawsze był moim kompanem podczas tego typu zadań. Uwielbiał wszystko, co przynosiło ból i cierpienie. Wychowano, go w spartańskich warunkach, a on z tego korzystał

— Słuchaj Nicholas ― powiedziałam do więźnia. — Nigdy mnie nie uczono wypalać twarzy. Możesz poczuć się zaszczycony, będąc pierwszym. — Kąciki moich ust poszybowały ku górze, a ja w akompaniamencie stukotu ciężkich butów, stanęłam centralnie przed nim.

Zakrwawiona twarz i poszarpane cichy mówiły same za siebie. Cierpiał, a krwi było co niemiara. Wykonałam rozkaz ojca.

W uda miał dwa wbite pręty. Przez godzinę raziłam go prądem, wsłuchując się w przeraźliwe krzyki Na klatce piersiowej widnieje napis, "szuja" który wymyśliłam w napływie weny. Resztę roboty zrobił Boris, który katował go i bił jak worek treningowy.

Ustawiłam, nagrzany pręt centymetr od twarzy więźnia zastanawiając się, czy ON by mi to wszystko wybaczył. Zawsze dochodzę do tego samego wniosku, że gdyby mnie teraz zobaczył, nazwałby, mnie potworem.

Nie mogłam o nim myśleć, nie teraz. Wyrwałam się z pochłaniających myśli i przystawiłam nagrzany pręt do jego skóry.

***

— Szefowo. — Usłyszałam odgłos kroków, który dochodził zza moich pleców.

Iwan przystanął przy moim boku i bacznie obserwował każdy mój ruch. Zmarszczyłam brwi w konsternacji, widząc jego minę.

— Przechwycili nasz kontener z kokainą — powiedział. Przygrabił się i spuścił wzrok ku ziemi.

Kurwa. Jeszcze tego brakowało. Przecież wszystko było dopięte na ostatni guzik a ludzie, którzy mieli, dostarczyć towar byli godni zaufania. Nie wiedziałam, co się tak koncertowo spieprzyło, lecz trzeba było naprawić nim ojciec się dowie i wpadnie w furię.

— Ojciec już wie? — Iwan skinął głową w znaku potwierdzenia. — Zajebiście. — Prychnęłam pod nosem, przeczuwając co mnie czekało po powrocie do domu.

Mafijna Gra - Matthew / Bracia De Campo #1 [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz