niespodziewane

356 40 41
                                    


*Harry*

To dziś moja pierwsza randka, z Louisem. Czuje się nieco dziwnie w końcu jakby znam go całe życie a jednak nie. Stałem przed lustrem, moje loki swobodnie opadały na moje ramiona. Ubrany byłem w obcisłe rurki i koszule  w kwiaty koloru czerwonego. Być może dziwny dobór ubrań ale mi się podobało. Mam nadzieję, że i Louisowi się spodoba. 

Spojrzałem na godzinę za dziesięć minut miał się zjawić. W dłoń wziąłem fiolkę z perfumami, psiknąłem się nimi i ostatni raz poprawiając fryzurę zszedłem na dół gdzie moim oczom ukazał się Robin z kijem od bejsbolowym, o nie co on takiego zamierza zrobić. 

- Co chcesz z tym zrobić? - stanąłem przed nim patrząc na nie go  po czym spojrzałem na wejście do kuchni, w którym stała mama patrząc na to  wszystko z uśmiechem przy okazji wykładać świeżo upieczone babeczki, że też ona miała taką podzielną uwagę.

- No Harry przecież dobrze wiesz, czego teraźniejsi  chłopcy chcą, nie mogę pozwolić by jakiś napalony gnojek zrobił ci dziecko i uciekł. - odpowiedział mi Robin i zerknął  przez zasłonę patrząc na podjazd i zapewne szukając wzrokiem Louisa. 

- Wiesz, że nie mogę być w ciąży? 

- żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku po tym jak na jednej z imprez zobaczyłem klauna, który po ściągnięciu spodni miał osiemdziesiąto  centymetrowego  chuja nic mnie już nie zaskoczy.  

 O mało co nie zakrztusiłem się własną śliną, czemu oni musza mieć takie gadki, Robin przypomina mi czasem  Louisa z mojego snu, też był taki zdrowo pierdolnięty.  Spojrzałem na mamę, która jedynie zaśmiała się z wypowiedzi swojego małżonka  i schowała już umytą blaszkę z powrotem na swoje miejsce, chciałem coś jeszcze powiedzieć ale nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Niczym flash ruszyłem do holu aby je otworzyć ale Robin wystartował równo ze mną, chciałem go wyprzedzić ale skubany podłożył mi haka przez co zaliczyłem glebę. Nim się podniosłem ojczym otworzył już drzwi, za którymi stal boski Louis z małym uśmiechem na twarzy, który zszedł kiedy za drzwiami zamiast mnie zobaczył Robina i kwiatami w ręku a bardziej dużym ładnym słonecznikiem. Ahh cudowny z niego romantyk, czyż on nie jest boski? No ba raczej, że jest. 

- Dzień dobry, Louis Tomlinson - nieco niezręczną ciszę przerwał szatyn, przedstawiając się i wyciągając dłoń do Robina. Starszy mężczyzna złapał jego dłoń i ściskając odpowiedział 

- A więc to ty przyszedłeś skraść wianek cnoty mojemu synowi, i zatopić swojego dżordża w jego jaskini przyjemności? - powiedział a mi szczeka opadła na podłogę, nie no on nie mówi tego na poważne. 

- Tato! - praktycznie pisnąłem czując ogromnie zażenowanie, Jezusie przecież Louis już nie będzie chciał się ze mną spotykać  ani nic innego. 

- Harry nie przerywaj ja tu prowadzę poważną konwersacje, tu się wąchają losy twojej przyszłości - ojczym spojrzał na mnie przez chwile, po czym wrócił wzrokiem do zaskoczonego i ewidentnie osłupiałego Louisa sadząc po jego minie, kontynuując swoja jakże ciekawą i interesującą wypowiedz. - No wiec co mi powiesz? wiesz jak się używa gumek? nie uważam, że jesteś na cos chory ale sam fakt byś nie zrobił dziecka, co prawda w teorii Harry nie może być w ciąży jednak wszystko jest możliwe, jestem zbyt młody na to by być dziadkiem, a ty zapewne jesteś za młody na bycie ojcem. Oczywiście nie kwestionuje twojej dojrzałości ale wole się upewnić, ze mój syn nie skończy z brzuchem.  A nawet jeśli nie daj Boże tak się stanie mam nadzieje, że nie jesteś jednym z tych typów faceta co po tym jak dowiadują się o zostaniu ojcem wychodzą w daleka ciągnącą się latami i kilometrami śmiercionośną wyprawę po jakże idealne rzadkie rosnące raz na sto lat mleko z gór pizdu plazdu jamaki hiropaciu. Co?

Okej to był naprawdę długi wywód, spodziewałem się wszystkiego dosłownie, ale nie tego że Lou urwie się film i biedny zemdleje upadając pod nogi Robina. 

Naprawdę to było niespodziewane...


CDN...

Return To Uncle || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz