Rozdział 7. To był mój błąd.

285 16 10
                                    

- Nie próbuj nawet skomentować tego.

- Przecież nic nie mówię. - zaprzeczyłam od razu Amanda.

- Ale widzę ten twój durnowaty uśmieszek, więc wiem, że chcesz coś powiedzieć.

- No błagam cię kobieto. Prawie pocałowałaś się z Wilsonem! - wrzasnęła głupia, przez co nastolatkowie spojrzeli się na nas.

- A możesz mi to wypominać trochę ciszej? - zapytałam retorycznie. - Cała szkoła nie musi wiedzieć o tym błędzie.

- Jakim kurwa błędzie?! Mój nowy ship prawie przypieczętował swoją relację wczoraj.

- Ami kocham cię niesamowicie mocno- złapałam ją za ramiona i patrzyłam się prosto w niebieskie tęczówki. - Ale naprawdę nie masz mózgu, jeżeli shipujesz mnie z obcym kolesiem. Z nam go trzy dni, więc jest obcy. - dodałam, gdy widziałam, że chce otworzyć usta, w geście zaprzeczeniu.

Dałam jej krótkiego buziaka w usta i odsunęłam się od przyjaciółki.

Wczoraj po wypaleniu dwóch papierosów zrobiłam poranna rutyna i położyłam się spać, zapamiętując, aby następnego dnia powiedzieć wszystko blondynie. Mogłam się spodziewać relacji, bo gdy tylko streściłam jej wszystko — bębenki prawie mi eksplodowały. Powiedziałam jej to przed wejściem do szkoły, mając nadzieje, że opanuje się jakoś przy nich — jak już mówiłam, gówno z tego wyszło.

- Czekaj co zrobiłaś?! - wrzasnęła z radości.- Ty i Will prawie... O mój Boże, chyba umieram. - gestykulowała, jakby nabrała się jakichś prochów.

- Amando Parker Mitchell, w tej chwili masz się uspokoić. - użyłam tajnej broni, przez co diablica uspokoiła się trochę i spojrzała na mnie spod przymrożonych oczu.

- To był cios poniżej pasa. Nadal nie wiem, jak to się stało, że mama się zgodziła na to durne drugie imię. Przecież to nawet nie imię.

- Za to imię będę wielbić twojego tatę do końca życia. - wyszczerzyłam się, podnosząc w dłonie do góry.

Przez całą drogę do szkoły i do jej szafki siedziała cicho, jednak dłużej niewytrzymała. Chociaż mogłam ignorować jej durny uśmiech i by był święty spokój.

- Kto oprócz mnie wie? Alexander się już dowiedział? - dogoniła mnie, szczerząc się, mając w dupie moją minę.

- Przyłapał nas na tym.

- No chyba jaja sobie robisz? Jak on mógł w takim momencie, ja już sobie z nim porozmawiam.

- A ty ciągle swoje. - westchnęłam i przekroczyłam próg stołówki.

Było gwarno jak zwykle i nawet się zdziwiłam, widząc tyle uczniów. Każdy odliczał koniec przeklętego roku i czekając na niezapomniane wakacje. Było mnóstwo czerwonych stolików i równe dużo grupy spożywających przy nich lunch. Najbardziej oblegany stolik był sportowców i cheerliderek, którzy mieli swój wianuszek osób na pstryknięcie pala. Louis z moim bratem odczepili się od tego beznadziejnego kółka adoracyjnego i siadają zawsze z nami. Również ja i Maeve wybrałyśmy przyjaciół od tych fałszywców.
Uśmiechnęłam się do Victorii, która mnie zauważyła, przez co od razu podeszłam do naszego stolika. Od pierwszego mojego dnia szkoły siedzimy tutaj wszyscy razem.

Stoły były okrągłe, dzięki czemu każdy się widział, a ławki były połączone ze stołami, więc mieliśmy wszyscy więcej miejsca. Przy stole siedzieli już wszyscy oprócz mnie i Ami, która zaraz po mnie zajęłam wolne miejsce między mną a Alexem. Po mojej lewej stronie miałam Vic, która zawsze przynosi mi jedzenie- bo ja zawsze się spóźniam i dłużej siedzę w kolejce niż z przyjaciółmi. Obok brunetki siedział Nate i zajadał się swoim hamburgerem, w międzyczasie wybudzając śmiechem przez opowiedziany żart Lo, który siedział pomiędzy nim a swoją siostrą. Mae jak co dzień ramie miała zarzucane na szyi Avy, a wolną ręką wymachiwała żywo przed Alexem. Brat jak to miał w zwyczaju podsunął tace z jedzeniem przed Mitchell.

Nowe Pokolenia Piekła  | ZAKOŃCZENIE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz