Rozdział 14. Zostaniesz zbita z planszy, zwanej życiem.

159 9 0
                                    

- Nadal nie wierzę, że zmusiła nas do przyjścia do szkoły. - westchnął męczeńsko chłopak dziubając w tacce ze swoim jedzeniem. Chociaż ono jeszcze chwile temu było Nathaniela.

- Ja tu jestem Lo. - Vic spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami i pewnie klepnęłaby go w ramię, gdyby nie ręką Nate'a, zapobiegając atakowi brunetki.

- Ale spokojnie stokrotko, po co te nerwy?

- Mogliście nie pić. - wtrąciła Ava dziubając widelcem w sałatce. Była dziwne posępna przez cały dzień, ale teraz wzrok miała utkwionym w jedzenie.

- Trzymaj mnie Nate, trzymaj, bo zwariuję. - Lo zaczął jak zwykle hiperbolizować, łamiąc się teatralnie za serce. - Mieliśmy wolny wakacyjny przedwcześnie dzień. Trzeba było korzystać.

- I teraz jesteś na kacu w ostatni dzień szkoły. - Al przekierował skupienie Louisa na siebie.

Wymieniliśmy szybkie spojrzenia, więc upewniłam się, że też widzi przygaszenie Avy. Dziewczyna ogółem siedziała spokojnie na stołówce, ponieważ nie lubiła hałasu, ale dzisiaj była inna. Bardziej... cichsza i taka... no nie wiem, przygaszona?

- Dobra, ty to się nie odzywaj. Specjalnie kazałeś pojechać po swój samochód, bo nie mogłeś zostać u Avy. Pieprzony kuźwa samiec alfa.

- Jestem po prostu konsekwentny w swoich obietnicach, nie to, co ty. Chociaż mógłbyś spróbować, kiedyś dotrzymać obietnic.

- Dotrzymuję, co ty mi tu za jakieś brednie opowiadasz.

- Podaj jeden przykład, a zmienię zdanie.

- Mówię, że dotrzymuję, to dotrzymuję. Trudny tak od razu powiedzieć, nie mam zapisanych ich w głowie. - wszyscy parsknęliśmy śmiechem, przez co Lo naburmuszył się jeszcze bardziej. - Ale z czego się śmiejecie? Nie mówcie, że wierzycie w te brednie tego wysokiego i napakowanego idioty.

- Musisz o sobie? - Meave nonszalancko wbiła szpileczkę bratu, przez co otrzymała frytką od brata i przybiciem piątki nad stolikiem z Alexandrem.

Nawet Ava się rozpromieniła i z uśmiechem na ustach oparła głowę na lewym ramieniu swojej dziewczyny, która od razu objęła ją, wciągnięta w rozmowę z Victorią. Rozczuliły mnie ich naturalne odruchy względem siebie. Są takie spokojne, urocze i najzwyczajniej w świecie szczere względem siebie, jak i swoich uczuć do drugiej.

Plus są blondynką i czarnowłosą, a to dla mnie mega urocze, że nawet pod tym względem widać między nimi kontrast. W konsekwencji każda blondynka ma swoją blondynkę, czy jakość tak.

- Nie, proszę, nie zabierajcie mnie do tego piekła. - Krzyk Louisa sprawił, że spojrzałam na niego zaalarmowana, jednak kiedy zauważyłam ruch pozostałych nastolatków, zrozumiałam, że po prostu nie usłyszałam dzwonku przez zamyślenie.

- Lo, spokój. Chcę ostatni dzień spędzić w szkole, nie martwiąc się o Twoje pomysły.

- Kochanie, ty to uwielbiasz. - brunet nachylił się nad Amandą z tym swoim popisowym uśmieszkiem, eliminując między nimi odległość praktyczne do zera.

A ja wbrew swojemu rozumowi spojrzałam na brata.

Który obserwował to z posągową twarzą. Nie ruszył się, nawet nie drgnął- i to było najdziwniejsze.

Alexander w takich momentach wyglądał jak nasz ojciec. Poważny i mrożących innych spojrzeniem.

Choć i tak uważam, że jestem małą kopią taty.

- Idziemy na lekcje Kochaniutki i nie świruj mi tutaj. Ja cię tylko toleruję. - Blondynka odepchnęła delikatnie chłopaka, założyła torbę na ramię i pochwyciła tace w dłonie. - No, ruchy księżniczko. - Spojrzała na mnie wymowni, gdy Nate, Vic I o z Alexem wstali od stołu. Tylko ja z Avą i Meave nadal siedziałyśmy.

- Mam matmę, nie spieszy mi się, poza tym jeszcze z Avą nie zjadłyśmy. Prawda Ava?

- Co? A tak. - Blondynka spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem.

- Cholera mam chemię, ta kobieta nie wie co to koniec roku, muszę lecieć! - Mae wstała, jak poparzona prądem od stołu, schylając się, aby ucałować policzek swojej dziewczyny. - Pa kochana, powodzenia na angielskim.

Czarno włosa wybiegła ze stołówki, a reszta za nią poszła tyle, że wolniejszym krokiem. W końcu mogłam zapytać, o co chodzi, gdy uczniowie zaczeli wychodzić z stołówki, udając się na lekcje.

Kiedy nasi przyjaciele zniknęli mi z pola widzenia, skupiłam całą swoją uwagę na blondynkę.

- Gdy skończysz, odprowadzę cię na lekcje, musimy chyba porozmawiać.

- Nie dam rady nic przełknąć. - Ava spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, martwiąc mnie charakteru bardziej. - Cieszę się, że zobaczyłaś moje zachowanie, bo właśnie do ciebie chciałam się zwrócić. - Odsunęła od siebie tace z niedokończonym jedzeniem. - Rezygnujemy z lekcji I idziemy porozmawiać?

- Tak, teraz. Za szkole? - przyjaciółką przytaknęła, wiec wzięłyśmy tace i odniosłyśmy je na odpowiednie miejsce.

Całą drogę za szkole przebyliśmy w ciszy, starając się być ostrożnymi. Koniec roku końcem, ale nauczyciele na dyżurach to zło tego świata, a bardziej szkoły.

- Okej, opowiadaj co się dzieje. -zapytałam od razy, gdy tylko usiadłyśmy na schodkach z dala. Kiedyś to miejsce było palarnią dla uczniów, teraz przenieśli ją w bardziej ustronne miejsce.

Dziewczyna usiadła wygodniej naprzeciw mnie, przymykając na chwilę powieki.

- Możliwe, że przesadzam, ale ta kobieta zawsze zwiastuje kłopoty. - Odparła, wpatrując się we mnie lśniącymi oczami od zbierających się w nich łzach. Zaczęłam przypuszczać, o kogo chodziło i coś czułam, że całej mojej rodzince to się nie spodoba. - Ciocia Darcy przylatuje za tydzień. Zapragnęła upewnić się, czy z jej jedynym synem wszystko w porządku. Jakby ją to jeszcze obchodziło. Nie chce jej tu.

Klękajcie narody, Darcy Wilson wraca na stare śmieci.

- Co znaczy, że jakby ją to obchodziło? To jej jedyny syn, prawda? Musi się nim przejmować. - Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Moja mama nawet z chorobą nas kocha, więc jak zdrowa kobieto mogłaby nie przejmować się własnym dzieckiem? Ava parsknęła bez humoru.

- Nie, ona troszczy się tylko o siebie.

- Rodzice mówili, że kiedy im pomogła w poważnej sytuacji. Myślałam, że się zmieniła. Chociaż trochę.

- Darcy Wilson zawsze będzie Darcy Wilson. Jakiś dobry uczynek, własne dziecko, czy cokolwiek innego nie sprawi, że się zmieni. Może ma dobro na dnie serca, ale to maksymalnie. Nadal jestem pod wrażeniem, że urodziła Willa.

I wtedy poczułam się jakby nad głową rozbłysła mi żarówka. Darcy Wilson, William Wilson... Nie zmieniła nazwiska, a to oznaczy, że...

- Darcy nie jest z ojcem Williama? - Zauważyłam, że poirytowanie zastąpiło smutek na twarzy blondynki.

- Nie, Will nawet nie wie, kim jest jego ojciec. - Rozszerzyła oczy, jakby zrozumiała, że nie mogła tego powiedzieć. - Ale to nie ja powinnam Ci cokolwiek mówić. Wiedziałam tylko, że muszę Ci powiedzieć o przyjeździe Darcy.

- Dlaczego musiała mi powiedzieć? - Coraz bardziej zaczęłam się gubić w tej rodzinie, a najgorsze jest to, że rozpoczął cały ten rollercoaster, szatyn o przeklętych oczach.

- Bo tylko Ty jesteś w stanie odciągnąć jego myśli od wizyty matki. - Szczerość i wiara, jaka biła z oczu Avy, wręcz mnie poraziła.

Jak mogła wierzyć, że dwójka obcych dla siebie ludzi, może mieć największy wpływ na siebie.

- Kochana nie wiem, o co Ci chodzi. Ledwo się znamy.

- Ledwo się znacie, tak? - Jej uśmieszek był tak sarkastyczny niczym wujka Chrisa, kiedy przyłapuje kogoś, na tym, że miał rację. - Tak ledwo, jak moją bramę?

Zamarłam, przeciwieństwie do dziewczyny, która świetnie się bawiła moim zachowaniem. Nawet nie próbowałam zaprzeczyć. Ona nie miała prawa się dowiedzieć, jak do tego doszło?

- Ja... Ava to...

- Nawet nie próbuj kończyć zdania. Przecież cię nie rozliczam, po prostu chciałam zobaczyć, jak zareagujesz i osiągnęłam to, co chciałam.

- Co takiego osiągnęłaś detektywie? - próbowałam uspokoić zszargane nerwy, przecież nie zdołam wymazać jej pamięci. Co się stało, to się nie odstanie.

 Nie tylko tego w żuciu żałowałam.

- Gdybyś nic do niego nie poczuła, nie przejęłabyś się tym, że wiem. Szach Mat to ja jestem w tej grze królową.

Nie miałam nawet pojęcia, że w coś gramy. A szkoda, bo może uszłabym z tego bez szwanku i złamanego serca. Jak widać, warto mieć zawsze szeroko otwarte oczy, bo nie wiadomo kiedy zostaniesz zbita z planszy, zwanej życiem.



***************************

Obiecuje, że teraz rozdziały będą pojawić się częściej.

Do następnego!

Buziaki JW_CMC <3

Nowe Pokolenia Piekła  | ZAKOŃCZENIE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz