Rozdział 18. Nawet nie widziałam wtedy, jak w wielkim błędzie byłam.

152 11 1
                                    

Jedna informacja - będziecie mieć raczej duże Deja vu. ( Sama miałam również wielkie)

Miłego czytania.

****************

- Ominęło was połowa pytań, ale niech wam będzie. - Odezwał się przeszczęśliwie Louis, gdy tylko znaleźliśmy się przy stole. Oczka mu się mocno świeciły od wypitego alkoholu. Długo nas niby nie było, lecz oni zarzucili szybkie picie dodatkowych kolejek.

Uśmiechnęłam się, na jego głupotę, jednak dołączyliśmy do pozostałych zajmując wcześniejsze miejsca. Co niestety nie pasowało mi tak, jak wcześniej, siedział za daleko. Poczułam nagła potrzebę bliskości. Jego bliskości.

- William, osoba musi usiąść Ci na kolanach. - Przeczytała Amanda.

Wpatrywałam się w chłopaka, który nie oderwał ode mnie wzroku.

- No chodź.

Spuściłem wzrok, nie chcąc, aby pozostali zobaczyli mój uśmiech i podeszłam do chłopaka, siadając na jego kolanach. Od razu obiął mnie od tyłu, kładąc dłonie na moich biodrach i układając głowę na ramieniu. On... On się do mnie przytulił.

Stado motyli wybuchło w moim podbrzuszu, to było tak przyjemne, a intensywne cytrynowy zapach tylko to potęgował.

Całą grę szczerzyłam się, nawet głupie komentarze pozostałych tego nie zmieniły.

W końcu gra dobiegła końca, jednak nikt nie chciał jeszcze wracać, więc Amanda poszła odnieść gra, a pozostali poszli za nią do baru, po więcej alkoholu. Cytując powiedzenie Louisa i Nathaniela -"lepiej być blisko źródła alkoholowego, niż być dalej". Po pijaku zawsze ma ona sens, dla chłopaków ma on sen także na trzeźwo. Jednakże chyba nikogo to już nie dziwi.  

Zerknęłam kątem oka na pijących przyjaciół, widziałam, że próbowali zawołać nas, lecz zbyt wygodnie było mi na kolanach Wilsona. On raczej też nie narzekał.

Oczywiście musiałam coś wymyśleć, ale to samo mi się tak nawineło.Byli zbyt pijana, aby myśleć i konsekwencjach.

Wstałam szybko z kolan chłopaka, lekko się chwiejąc przez szybkość, na szczescie Will przytzymal mnie za nadgarstki, ledwo powstrzymując śmiech. I miał szczęście.

- Wyzywam cię! - Wrzasnelam, kiedy stałam na własnych nogach, bez jego pomocy.

- Mało Ci wyzwań? - Odparł delikatnie się uśmiechając i rozsiadając się wygodniej na krześle. Wyglądał cholernie gorąco, ale muszę się skupić.

- Jestem imprezowa dziewczyna, mi nigdy nie wystarcza wrażeń. - Rzeklam, zakładając ręce na piersi.

- Niech będzie, na co mnie wyzywasz?

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, udając, że się nad zastanawiam. Uśmiechnęłam się dostrzegając tarcze, odwróciłam się do chłopaka maskując uśmiech.

- Pokonam cię w rzutki.

Nie ma szans złośnico. - Chłopak wstał do mnie, nachylając się delikatnie. - Jesteś zbyt pijana.

- Och, zakład kochaniutki? - Podniosłam brwi, przybierając bojową pozycję.

- Udam, że nie jesteś pijana. Co chcesz w zamian?

- Wygrana osoba daje przegranej jedno polecenie, a ta nie może choćby pisnąć slowkiem zaprzeczenia. Zgoda? - na moje słowa, mroczny błysk mignął w tęczówkach szatyna, a po moim ciele przeszedł niespodziewany dreszcze. Pomyślał o...

- Zgoda. - Odparł bez zbędnego zastanowienia, pozbywając się chrypki.

I to byl błąd.

Dla niego oczywiście, ale to za chwilę.

Nowe Pokolenia Piekła  | ZAKOŃCZENIE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz