15. Były jedynymi świadkami początku naszej historii

129 11 0
                                    

Tydzień po zakończeniu roku szkolnego minął, jak z bicza strzelił. Imprezy organizowane przez absolwentów były organizowane praktycznie codziennie i w każdym możliwym miejscu. Legalnym bądź i też nie. Nadeszły wakacje i to się najbardziej liczyło dla każdego.

W pewnym momencie nawet WW wyjął kija z dupy i poszedł z nami na imprezę- ostatnią bądź co bądź, ale poszedł.

I został upity, tylko nie wiem, czy się tak łatwo podłożył, czy pragnął zapomnieć, że jego matka ma przyjechać następnego dnia.

- Dobra WW, czas wstać, ząbki myjemy i do przedszkola. - wparowałam do pokoju Wilsona, nie bacząc na ciemność jaskini wielkiego Draculi.

Zasłony miał szczelnie zasłonięte, więc gdyby nie światło wpadające przez drzwi, które, zostawiłam otwarte, nawet bym nie wiedziała, gdzie dokładnie leży.

A leżał pod jakże czarną pościelą szczelnie przykryty, aż po czubek głowy.

Podeszłam do łóżka, modląc się w myślach, bym pociągnęła za dobrą stronę narzuty. Niby Al i wujek Cam odprowadzili go pod moją asystą do łóżka, ale pijany jest w stanie zrobić mnóstwo rzeczy- wiem z własnego doświadczenia.

Ku mojemu szczęściu leżał, tak jak go zostawiliśmy. W tym oczywiście bez koszulki. Zdjęli mu ją, zostawiając spodnie -oczywiście eleganckie- nie chcąc przekraczać granicy. A ja tym bardziej się do tego nie garnęłam, chyba z wiadomych przyczyn.

- No WW, wstawaj, zanim cię zepchnę z tego wyra. - odrzuciłam kołdrę na podłogę, mając nadzieję, że chociaż to go zmotywuje. Jest chorym pedantem.

Nasza relacja przez ostatni tydzień zmieniła się na lepsze. Owszem nadal był idiotą, a ja złośnicą, jednak teraz chyba na innej płaszczyźnie. Spędzaliśmy więcej czasu razem z ekipą- najpierw za namową Avy, lecz pod koniec tygodnia samo szło płynnie. Plus może raz czy dwa się całowaliśmy, kiedy reszta była poza zasięgiem. Także czasem, gdy zostawałam na noc u Wilsonów, wymykaliśmy się do ogrodu oglądać gwizdy.

W tamtych momentach były naszym wszystkim, bo tylko one nam towarzyszyły.

Były jedynymi świadkami początku naszej historii.

- Przysięgam, że jak jeszcze raz użyjesz tej głupiej ksywki, obiecuje, że wywalę cię przez okno. - chłopak się nie poruszył, nadal leżąc na plecach, nakrywając ramieniem oczy. Walczyłam, aby skoncentrować się na celu, jakie mi powierzono, a nie na jego ciele i porannej, skacowanej chrypce.

Bawiła mnie tak ksywka, wymyślił ją jeden z absolwentów, który był totalnie zalany w trupa, przez co nie mógł powiedzieć imienia Will. Nie mam pojęcia, jak zapamiętał nazwisko idioty- a może nie pamiętał i zapamiętał tylko, że jest kuzynem Avy? Ale mniejsza o to- takim to sposobem powstało WW.

- Ta, na pewno. Nie byłbyś mi w stanie nic zrobić WW. - Automatycznie pożałowałam swoich słów.

Idiota ręką, którą jeszcze chwilę zakrywał sobie oczy, szarpnął za moją, przez co wylądowałam obok niego. A nim się obejrzałam, byłam już pod nim, z przyciśniętymi nadgarstkami do materaca przez jedną jego dłoń, druga za się podpierała obok mojej głowy. Zapowietrzyłam się, gdy tak skanował moją twarz w skupieniu i bez jakikolwiek emocji. Przez ten krótki okres zrozumiałam, że jego twarz nigdy nie wyraża emocji, za to w takich sytuacjach jego oczy stają się ciemniejsze, jednocześnie pozyskując niesamowity błysk.

- Masz rację, nie zrobię Ci krzywdy, ale nie zapominaj nigdy, że znam wiele rodzajów bólu i o niektóre będziesz jeszcze prosić. - zniżył się jeszcze bardziej, przez co nasze usta prawie się stykały.

Nowe Pokolenia Piekła  | ZAKOŃCZENIE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz