04. Luna Lovegood

360 42 20
                                    


Luna... była po prostu Luną. Harry nie umiał znaleźć lepszego określenia dla niej, nawet po tylu latach. To było zbyt trudne – wtłoczyć Lunę w jakieś ramy, które by ją charakteryzowały. Była wolnym duchem, nieskrępowaną siłą, która posiadała również taką lekkość i delikatność jak jednorożce.

Z Luną wszystko było inne. Począwszy od rozmowy czy wspólnego spaceru po Hogwardzie, skończywszy na walce w Departamencie Tajemnic. Harry był gotowy na to, że za każdym razem, kiedy ją widział, mogło się stać wszystko. I nic. Nicość w jej towarzystwie też była dobra.

– Jesteś moim przyjacielem, Harry Potterze – powiedziała mu pewnego poranka. Harry był wtedy zaszczycony.

– A ty moim – odpowiedział pewnie.


***


Luna była pierwszą osobą, która podeszła do niego i z dumą powiedziała, że zrobiła sobie tatuaż. Do tej pory Harry zawsze zauważał to mimowolnie, niechcący i musiał zbierać swoje wewnętrze siły, by zapytać się drugiej osoby o jej tatuaż. Teraz role się odwróciły. Ktoś był na tyle chętny, by podejść i powiedzieć, że tusz z maszynki do tatuowania właśnie ozdobił jego ciało. Oczywiście, że to była Luna. Z całą to swoją bezpośredniością i chęcią dzielenia się radością z kimś innym.

– Zrobiłam Łaciatka – odezwała się śpiewnie. Miała szeroki uśmiech na twarzy, jej kolczyki w kształcie rzodkiewek ruszały się wraz z ruchem ciała. Bujała się na piętach, stojąc w trampkach w gęstym śniegu.

Wrócili właśnie z przerwy świątecznej.

– Co zrobiłaś? – zapytał się niepewnie. Nie miał pojęcia o czym mówiła Luna, bo Hagrid nauczył go, że trójgłowego psa można nazwać Puszek. Krukonka mogła przygarnąć Niuchacza i tak dać mu na imię. Albo Buchorożca. To była Luna, to mogło być wszystko.

Ale okazało się, że to nie było żadne zwierzę czy stworzenie. To nie było nic co oddychało czy mówiło.

Łaciatkiem okazał się tatuaż, który Luna zrobiła sobie w przerwie świątecznej. Bez skrępowania pociągnęła go za rękę do najbliższej opuszczonej sali lekcyjnej, gdzie kurz osiadł na ławkach, a zimno przenika do kości. Luna zdjęła szatę, sweter i została w cienkiej, bawełnianej koszuli z krawatem w kolorach Ravenclawu na szyi.

– Co-co robisz? – zapytał się zarumieniony i zszokowany Harry, kiedy Luna zaczęła podciągać koszulę do góry i odwróciła się do niego plecami. Miał tylko szesnaście lat, a przed nim właśnie rozbierała się dziewczyna. Jego przyjaciółka.

– To Łaciatek – oznajmiła z dumą Luna. Stała do niego tyłem, a jej koszula była podniesiona wysoko do góry.

I wtedy Harry to zauważył. Łaciatkiem okazał się delikatny tatuaż - jej Patronus. Zając w kolorach błękitu i bieli był w pozycji jakby właśnie skakał z głową skierowaną w stronę jej ramienia i puszystym ogonem tuż między jej łopatkami. Jego duże uszy stały czujnie, a jasny dym oplatał jego postać, tak samo jak smugi zaklęcia, kiedy Luna rzuciłaby Patronusa.

Harry oszołomiony, podszedł bliżej i dotknął koniuszkami palców przedniej łapy Łaciatka, która osiadła na żebrach Luny.

– Wygląda... tak krucho. – Harry z trudem znalazł słowa, które określiły wygląd tatuażu. Na mlecznobiałej skórze Luny wyglądał jakby był tylko halucynacją.

– Nigdy nie powinniśmy zgubić naszego szczęścia – zaczęła mówić, kiedy ubierała się z powrotem, a Harry usiadł na blacie jeden z zakurzonych ławek. – I tego nie zrobię, bo teraz mam opiekuna swojego szczęścia cały czas przy sobie.

Opiekun szczęścia. Harry'emu bardzo spodobało się brzmienie tego. I cieszył się, że Luna mogła go mieć cały czas przy sobie. Bo jeśli na świecie istniała osoba, która nigdy nie powinna pogrążyć się w mroku to właśnie ona.

Dwa lata później Harry znalazł Lunę w piwnicy Malfoy Manor i ona okazała się światłem w tym całym mroku.


***


Harry zastukał cicho do domu położonego tuż przy plaży. Słyszał szum morza, a wiatr targał jego włosami i ubraniami. Zastukał znowu, tylko tym razem nieco głośniej. Wiedział, że drzwi były otwarte – zawsze tak było – ale Harry nie mógł przemóc się, by po prostu wejść do środka.

– Idę! – usłyszał krzyk ze środka domu.

Luna otworzyła mu drzwi ubrana w poplamione ziemią ogrodniczki, z bosymi stopami i pędzlem założonym za ucho, który brudził jej jasne włosy na fioletowo. Miała szeroki uśmiech na twarzy.

– Harry Potterze – powitała go.

– Luna – odpowiedział wesoło.

Wszedł do jej domu, który był odzwierciedleniem jej duszy – kolorowy, zagracony i pełen jej energii, która wręcz unosiła się w pokojach.

Kiedy dostał szałwię do picia, a Luna wróciła do malowania swojego obrazu, Harry usiadł w fotelu i westchnął głęboko, kiedy oparł się plecami o oparcie.

– Co tym razem zrobiłeś? – zapytała go jak tylko usłyszała jęk bólu, który wydobył się z jego ust. – Jak dawno zmieniałeś opatrunki?

Gdyby ktoś mu powiedział, że będzie regularnym gościem Luny, nie tylko z powodu przyjaźni czy dziwnych zaproszeń, które od niej dostawał, ale również dlatego, że jej jedynej ufał w kwestii higieny i wyleczenia jego tatuaży, to by się roześmiał.

Ale po kilku latach to była ich rutyna. Harry przyjeżdżał do niej za każdym razem, kiedy miał nowy tatuaż, by przyjaciółka mogła mu założyć maść i opatrunek, oraz pozachwycać się nowy wzorem. Przede wszystkim przyjeżdżał wtedy, kiedy tatuaż był w takim miejscu, że nie mógł tego zrobić sam. Wymieniali również salony tatuaży, do których nigdy więcej nie pójdą. Tylko ona wiedziała jak to wszystko powinno wyglądać, bo sama miała więcej malunków na ciele niż Harry.

Potter czekał również na dzień, kiedy Luna rozkaże mu się położyć na stole w kuchni i zacznie na nim swoje pierwsze tatuaże. Kupiła już maszynkę oraz tusze i Harry tylko na to czekał. Nie wiedział czy z niecierpliwością czy ze strachem.

Ale to była Luna. I Harry po prostu cieszył się, że miał kogoś takiego w swoim życiu. 




****


Tylko Luna byłaby w stanie nazwać królika Łaciatkiem. I to jeszcze wtedy kiedy to tatuaż. 

Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, ale taki był plan, więc nie wiem za bardzo co możnaby tu zmienić. 

W następnym rozdziale George Weasley i angst powojenny. 

Do następnego, 

Demetria1050 

Seria atramentowa || Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz