Ginny Weasley od zawsze była córką Artura i Molly Weasley. Jedyną siostrą dla wszystkich swoich braci. Gryfonką.
Była też osobą opętaną przez kawałek duszy Toma Riddle'a, który był umieszczony w dzienniku. Prawie umarła w Komnacie Tajemnic.
Ginny Weasley była od niedawna Ścigającą Harpii z Holyhead. Czuła dumę za każdym razem, gdy o tym pomyślała. Nadal dziwiła się, gdy widziała siebie w lustrze z godłem Harpii na koszulce.
Każda z tych ról, powodowała, że ludzie oczekiwali od niej konkretnych zachowań. Bycia grzeczną dziewczynką, ofiarą, pewną siebie kobietą czy nieustraszoną uczennicą w świetle wojny i cierpienia. Wszyscy chcieli, by nigdy nie wychodziła poza ramy. Był tylko jeden problem. Ginny robiła to za każdym razem. Nie pozwoliła przypiąć sobie łatki ofiary i pokrzywdzonej dziewczynki. Zamiast falbanek wolała ogrodniczki, a gra w Qudditcha wychodziła jej naprawdę dobrze. Bała się, gdy szła na kolejne lekcje z Carrowami mimo że miała na sobie herb Gryffindoru.
Nigdy nie pozwoliła, by ludzie powiedzieli jej jak powinna się zachowywać i jak wyglądać. Jej mama chciała mieć córkę. Nie zgadzała się jednak, by Ginny była chłopczycą. Molly nie akceptowała wielu rzeczy u swoich dzieci. Ginny, tak samo jak Bill i Charlie, konsekwentnie to wszystko łamali.
Ale czasami, Ginny pragnęła, by było to faktycznie tylko czasami, bała się złamać te wszystkie wyobrażenia. Obawiała się odrzucenia, utraty tej akceptacji i miłości. Bała się zmiany stosunku do niej samej, kiedy ludzie odkryją, że czasami nadal śni jej się Tom Riddle, który pociesza ją po ciężkim dniu i wyzywa z nią jej koleżanki z dormitorium. Czasami obawa przed samotnością była naprawdę straszna.
***
Harry roześmiał się głośno, gdy Ginny zdobyła kolejny punkt dla ich drużyny. Spędzali właśnie wolny i ciepły dzień na podwórku za Norą i grali w Qudditcha. To była świetna zabawa, pełna śmiechu i żartów, chociaż niektórzy traktowali to jakby to był mecz życia i śmierci.
Przybił piątkę z Billem, który podleciał do niego.
– Gin-Gin, mogłaby wygrać ten mecz sama – zadeklarował Bill z dumą w głosie.
– I mogłaby cię zabić, gdyby usłyszała, że nadal ją tak nazywasz – odpowiedział ze śmiechem Harry.
Wznowili mecz, a Harry cieszył się każdą chwilą tego, a gdy w końcu skończyli, schowali miotły do szopy i reszta wróciła do Nory, Potter zobaczył jak Ginny leżała rozłożona na trawie. Miała nogi i ręce szeroko rozstawione, a jej włosy tworzyły wokół jej głowy ogniste fale rozłożone na zielonej trawie.
Harry bez słowa podszedł do niej i położył się, tak, że ich głowy były koło siebie. Potter rozłożył ręce i skierował twarz na bezchmurne niebo i słońce, które świeciło dając przyjemne ciepło. Pamiętał, że po wojnie – kiedy nie ganiali ostatnich Śmierciożerców, nie odwiedzali rannych w szpitalach, nie odbudowali Hogwartu, nie udzielali wywiadów i nie składali zeznań przed Ministerstwem, ani nie mieli koszmarów, Harry, Ginny, Hermiona i Ron spotykali się na podwórku za Norą i leżeli w ciszy na kocu, który przynosiły dziewczyny. Nie odzywali się do siebie, chyba, że ktoś chciał coś powiedzieć, ale nie był to przymus rozmowy. Cieszyli się swoją obecnością, poczuciem, że żyją i są cali, że mogą poczuć promienie słońca na twarzy i nie bać się, że ktoś ich zaatakuje, gdy będą łapać chwilę relaksu.
Harry miał wrażenie, że teraz z Ginny przeżywa znowu to samo. Leżeli na trawie, skąpani słońcem, zmęczeni i szczęśliwi po grze w Qudditcha.
– Harry? – wyszeptała jego imię Ginny.
CZYTASZ
Seria atramentowa || Harry Potter
FanfictionWszystko zaczęło się od Syriusza Blacka i jego cholernych tatuaży. Harry był całkowicie o tym przekonany. Potem zaczął je dostrzegać u innych osób, a kiedy wojna w końcu się skończyła, Harry miał dwadzieścia lat i szedł wykonać swój pierwszy tatuaż.