Chiara
Gdy zostaję sama w pokoju, nie wiem kompletnie o czym mam myśleć. Otulam się kołdrą, próbując choć trochę ogrzać swojego ciało, jednak sen nie nadchodzi przy wgapianiu się w zmieniające się cyferki na zegarku. Trzecia dwa.
Przewracam się na drugi bok, zmieniam pozycje, zamykam oczy.
Nie działa.
Biorę głęboki wdech, zerkając na drzwi balkonowe.
Nie, nie zrobię tego.
Nie zamierzam robić nic głupiego.
– Cholera – mamroczę i zrywam się z łóżka. Najciszej jak potrafię wybiegam na balkon. Stawiam szybkie kroki w kierunku wiklinowego fotela, na którym siedziałam, dopóki nie zjawił się Luca. Podnoszę koc, po czym strzepuję go w poszukiwaniu tej jeden rzeczy.
Czarny, skórzany zeszyt upada na podłogę. Oddycham z ulgą. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ktoś go znalazł, a co gorsza – przeczytał.
Schylam się, by sięgnąć po notatnik oraz długopis, który upadł nieco dalej. Podnoszę go i odruchowo spoglądam w kierunku pokoju obok, niestety nic nie zauważam oprócz ciemności. A jednak drżę i to uświadamia mnie, że on patrzy. Mimo że go nie widzę, to nie znaczy, iż on nie widzi mnie.
Odwracam głowę, a następnie wchodzę szybko do swojego pokoju, nie zapominając o zamknięciu balkonu. Odkładam zeszyt na biurko, a sama rzucam się na łóżko. Chowam twarz w pościel, lecz w ostatniej sekundzie powstrzymuję się od krzyknięcia.
***
– Umiem przecież jeździć quadem. – Moja matka wywraca oczami na Matteo, który przerzuca między nią, a maszyną niezbyt przekonanym spojrzeniem.
Ja wyciągam z kieszeni kurtki beżowe rękawiczki. Przyglądam się im, po czym spoglądam na sześć quadów i innych również zapinających kurtki, zawiązujących szaliki przy wychodzeniu z domu.
– I tak jedziesz ze mną, więc nie wiem w czym problem – oznajmia ojciec, marszcząc brwi.
– A Chiara nie miała jechać z tobą? – zagaduje, patrząc na mnie.
Zauważam wychodzącego z domu Arthura, który mówi ostatnie słowa do matki, która zostaje razem z Azzurrą. Nie czuje się dziś najlepiej, przez co nie jedzie na wycieczkę po lesie, lecz zobowiązała się zrobić kolację, jeśli tylko poczuje się lepiej.
O dziwo wyspałam się. Może przez to, iż nie poszliśmy dziś na stok, a tata zaplanował jedynie quady w południe.
– Luca powiedział, że nauczy mnie jeździć – odpieram.
– Ja cię mogę nauczyć.
Arthur oplata swoje ramie wokół mnie, przyciągając mnie do siebie. Uśmiecham się sztucznie i pocieram niezręcznie jego jasną kurtkę. Matteo przygląda się nam bez żadnego wyrazu, jedynie obserwuje, jednak jego mina jest lekko mówiąc niepokojąca. Mama natomiast wyraźnie daje mi znak, abym przypomniała sobie o naszej poprzedniej rozmowie.
Szatyn w końcu puszcza mnie, zauważywszy mojego ojca, który tak naprawdę nic nie robi. Po prostu obserwuje jego ruchy.
W szkole to przeważnie samo moje nazwisko sprawiało, że przez całe liceum nie miałam nawet chłopaka.
Jednak dalej nieco dziwi mnie to, z jaką ostrożnością podchodzi do mnie Arthur, który jednak jest Coletti.
– Umiem jeździć quadem – mówi, dotykając mojego ramienia.
CZYTASZ
TORN HEARTS [Rodzina Moretti #2]
RomanceJak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla miłości? Potrafimy porzucić dla niej swoje marzenia?