Chiara
Ostatnio przytyłam.
Patrzę na siebie w lustrze i nie mówię tego na głos, jednak mój widok mnie obrzydza. Sukienka w kolorze brudnego błękitu opina moje ciało, a szerokie na trzy centymetry ramiączka przytrzymują ją przy biuście. Czuję się dziwnie.
Złoty wisiorek zawisa na mojej szyi, a mama wygląda zza mojego ramienia i patrzy na nas w lustrze. Przykłada głowę do mojej i obserwuje moją kreację od wysokich butów po puszczone falami ciemne włosy, ja natomiast podziwiam ją. Wygląda pięknie. Czarna, dopasowana sukienka kończąca się nad łydkami rozcięciem na jednej nodze, do tego złote sandałki oraz dodatki. Ogniste włosy wyprostowała, przerzucając je na jedną stronę.
– Prześliczna – komentuje.
Uśmiecham się nieco krzywo. To ona wygląda cudownie.
Smukłe palce z odznaczającymi się błyszczącymi pierścionkami zaciskają się na moich ramionach.
– Uważaj dziś na siebie.
Marszczę brwi na treść jej słów, lecz nie mówię nic więcej. Kiwam ostrożnie głową, nie za bardzo wiedząc tak naprawdę dlaczego. Chcę zapytać o coś więcej, jednak decyduję się tego nie robić. W porządku.
Nagłe pukanie w i tak lekko uchylone drzwi mojej sypialni w domu rodzinnym sprawiają, iż obie patrzymy w tamtym kierunku.
– Gotowe? – Ojciec ubrany w czarny garnitur z czerwoną poszetką... bez krawatu.
– Mhm. – Rosita przygląda mu się ciekawie. – Wybrałam ci krawat.
– Tego czegoś nie da się zawiązać. – Mruży złowrogo na nią oczy, ona natomiast nimi wywraca. Przykładam dłoń do twarzy, udając, że pocieram nos, a w rzeczywistości próbuję powstrzymać głupi uśmiech.
– Gorzej niż z dzieckiem.
Mama wychodzi z pomieszczenia zapewne, by pójść po wcześniej wspomniany krawat. Matteo odprowadza ją wzrokiem, po czym patrzy na mnie. Unoszę oczy, nawiązując z tatą kontakt wzrokowy i mimowolnie parskam. On jednak nie reaguje. Robi się poważnie.
– Wiem, że nie lubisz tego typu przyjęć.
– Jestem twoją córką – zauważam. Mój ojciec nienawidzi tych całych fars, a to ile już się nasłuchałam przekleństw w samochodzie, gdy na takie jeździliśmy, niemal przyprawiało mnie o atak śmiechu.
– Fakt. – Wyrzuca palec w moją stronę. – Ale mam prośbę. – Opieram nieswojo ciężar ciała na drugiej nodze. – W tym roku trzymaj się mnie albo Luki. Nie jesteś już małą dziewczynką, Chiaro, mimo iż bardzo bym chciał, aby właśnie tak było. Nie oddalaj się, nie wychodź sama z przyjęcia, na zewnątrz wychodź w towarzystwie kogoś, kogo dobrze znasz.
– Wow. Myślałam, że powiesz, że mam trzymać się Arthura. – Interesuję się, dlaczego to właśnie o starszym Colettim wspomniał.
Matteo nie odpowiada przez dłuższą chwilę, a ja kątem oka zauważam mamę stojącą przed drzwiami na korytarzu i przysłuchującą się naszej rozmowie. Jej postawa wskazuje mi, iż doskonale wiedziała, że ta chwila miała dziś nadejść.
– On jeszcze nie wie z czym to się je. Nie chcę, byś wpadła w kłopoty.
Nie odpowiadam, gdyż nie mam pytań.
Mam się go posłuchać i nie zamierzam robić inaczej.
***
Do dworku jadę razem z Vito oraz Tommaso, którzy zbytnio się nie odzywają, zapatrzeni w ekrany swoich komórek lub skupieni na drodze przed sobą. Gdy dojeżdżamy na miejsce, a ja wychodzę na żwirowy podjazd, od razy żałuję, iż ubrałam buty na wysokim obcasie. Nieporadnie zatrzaskuję drzwi, po czym podchodzę do rodziców, którzy rozmawiają z Colettimi wyglądającymi, jakby również właśnie przyjechali. Brakuje tylko jednego.
CZYTASZ
TORN HEARTS [Rodzina Moretti #2]
RomanceJak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla miłości? Potrafimy porzucić dla niej swoje marzenia?