Rozdział 2.

182 6 1
                                    

Późny jesienny wieczór. Lilith siedziała w pubie ze swoją przyjaciółką - Ritą. Była to niska dziewczyna, miała delikatnie ciemniejszą karnację, duże niebieskie oczy i ciemne brązowe włosy, które sięgały jej za ramiona. Z Lilith znały się od lat. Wszystko zaczęło się od dzieciństwa, następnie gimnazjum, wspólna szkoła średnia i ciągnie się aż do teraz. Razem popijały lampki wina i rozmawiały.

- Matko, chciałabym w końcu wyjść za mąż. - Powiedziała sfrustrowana Rita. - Już się starzeje, a jedyne o czym marze to przystojny mężczyzna, z którym wychowam dzieci.

-Rita, bliżej ci do dwudziestki niż trzydziestki. Masz jeszcze sporo czasu. - Ze spokojem odpowiedziała jej Lilith, popijając lampką swoje słowa.

-Mam sporo czasu, ale już niedługo zacznę się marszczyć jak moja matka. - Warknęła, mieszając swoje wino.

-Masz przecież mnóstwo adoratorów, nie dramatyzuj. - Wywróciła oczami.

-Z tych wszystkich „adoratorów", w mojej pamięci zapamiętałam tylko jednego. - Spojrzała na Lilith niepewnie. Kobieta wzdrygnęła gdy tylko zrozumiała o kim jest mowa.

-Weź przestań, proszę cię. To dupek. - Spojrzała na Ritę z powagą, była lekko zaniepokojona.

Patrzyły na siebie, Lilith lekko zmarszczyła brwi. Pokiwała głową w lewo i prawo. Złapała Ritę za ramie i uśmiechnęła się czuło do niej.

-Nic się nie martw, Rita. - Patrzyły na siebie.

-Nie martwię się. Chciałabym po prostu abyś została ciocią moich szkrabów. - Uśmiechnęła się przyjaciółka, a Lilith parsknęła śmiechem.

-Przyjdzie na to jeszcze czas. - Chwyciła swoją lampkę i napiła się. - Jeju, jakie to wino jest pyszne.

-Co nie? Mi też bardzo smakuje. - Odpowiedziała Rita i napiła się również.

Lilith zerknęła na zegarek. Było już bardzo późno, wiec stwierdziła, że to najlepszy moment by opuścić lokal. Szybko wypiła wino i ubrała się w czarny płaszcz. Chwyciła swoją torebkę i pożegnała się z przyjaciółką. Wychodząc, w lokalu rozbrzmiał dźwięk stukotu jej szpilek. Na zewnątrz było potwornie zimno. Lilith lekko wzdrygnęła i ruszyła ulicą w stronę swojego mieszkania. Szła powolnym krokiem, a w całej dzielnicy było słychać tylko jej szpilek. Maszerowała po ciemnych uliczkach bez strachu, ponieważ znała na pamięć każdy zakamarek tego miasteczka. Również w torebce posiadała gaz pieprzowy, kastet i nożyk na wypadek gdyby ktoś ją zaatakował. Jej delikatne czarne włosy opadały na jej twarz, latarnie oświetlały jej drogę do mieszkania. Wyciągnęła paczkę fajek z torebki. Włożyła jednego papierosa do ust i chwyciła zapalniczkę, którą go odpaliła. Stała pod blokiem i wpatrywała się w ciemność. Była bardzo zmęczona, a na dodatek lekko upita. Zimny wiatr gładził jej odsłonięte nogi, na których pojawiła się gęsia skórka. Szybko wypaliła papierosa i zdecydowała się wrócić do mieszkania. Wchodząc do bloku ściągnęła buty, wiedząc jak długą drogę musi teraz przebyć by dotrzeć na swoje piętro. Powolnym krokiem ruszyła w górę.

-Pieprzone schody. - Warknęła cicho.

W końcu dotarła na swoje piętro. Wyciągnęła kluczyki z torebki i próbowała trafić nimi w zamek, gdy nagle ktoś otworzył jej drzwi.

-Dobrze, że już jesteś. - Powiedział Andrew patrząc na lekko schyloną Lilith z góry.

-Witam cię. Jakoś dotarłam. - Uśmiechnęła się.

Andrew chwycił jej dłoń i wprowadził ją do mieszkania. Kobieta upuściła szpilki i torebkę na ziemie. Wpatrywała się w mężczyznę, ktory ściągnął jej płaszcz i powiesił na wieszaku.

-Wiesz, która jest godzina młoda damo? - Warknął cicho do niej.

-Późna.

-No właśnie. - Spojrzał na nią z czułością, gdy ta ruszyła w stronę łazienki. Spojrzała na siebie w lustrze i chwyciła płyn micelarny. - Potrzebujesz czegoś?

-Wody, potwornie chce mi się pić. - Uśmiechnęła się łapiąc waciki.

-Już się robi.

Andrew wyszedł z łazienki, a Lilith zaczęła zmywać swój makijaż. Zaczęła od zmycia czerwonej pomadki, którą tak bardzo uwielbiała. Uważała, że ta szminka sprawia ze jest jeszcze bardziej pociągająca - i miała racje. Jej delikatna cera połączona z krwistą czerwienią wyglądała obłędnie. Patrzyła na siebie w lustrze z podziwem. Andrew wrócił do niej ze szklanką wody i jej ulubioną czerwoną koszulą nocną. Wpatrywał się w kobietę. Plusem mieszkania z tą kobietą było to, że mógł oglądać Lilith w każdej okazałości. Była ona tak ponętna i intrygująca. Andrew nie mógł oderwać od niej wzroku. Kobieta dokładnie wiedziała jak działa na swojego współlokatora, ale sama nie była nim zainteresowana. Lekko wygięta, oparta o umywalkę zmyła swój makijaż. Odwróciła głowę do Andrew'a i uśmiechnęła się. Mężczyzna odrazu się zarumienił i poprawił włosy dłonią. Lilith chwyciła swoją szczoteczkę do zębów i pastę.

-Nie będziesz już nic jadła? - Spytał mężczyzna z troską w głosie.

-To nie zdrowe objadać się w nocy. - Uśmiechnęła się wkładając szczoteczkę do ust.

-Niby nie zdrowe, ale trzeba jeść. - Odwzajemnił uśmiech i wpatrywał się jak Lilith myje swoje białe zęby.

W łazience było słychać tylko dźwięk szczoteczki, Andrew podszedł to niej i odgarnął jej włosy z szyi i delikatnie musnął ją ustami. Lilith tylko wygięła głowę lekko, aby dać mu większy dostęp. Mężczyzna wykorzystał te okazje i stopniowo muskał jej szyje, a kobieta wzdychała delikatnie, wciąż myjąc zęby. Gdy tylko skończyła odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy.

-Przyjaciele nie robią takich rzeczy. - Chwyciła swoją koszule nocną, wciąż jednak wpatrując się w niego.

-Obydwoje jesteśmy wolni, nic nie szkodzi na przeszkodzie czasem sobie wzajemnie sprawić przyjemność. - Uśmiechnął się do niej szeroko.

-Zależy o jakiej przyjemności myślisz. - Flirtowała z nim, równocześnie ściągając swoje rajstopy.

-Lilith, nie prowokuj mnie. - Również odpowiedział flirtem.

-Ja nie wiem o czym ty mówisz, Andrew. - Dotknęła dłonią jego torsu i stopniowo podchodziła do Niego. Mężczyzna nie był na to przygotowany wiec odsuwał się, czując stres.

-Co ty robisz? - Spytał odsuwając się coraz bardziej, aż w końcu stanęli na progu łazienki.

-Wypraszam cię z toalety, muszę się przebrać. - Zamknęła drzwi, a Andrew nie wiedział co ma powiedzieć.

Kobieta po cichu wybuchła śmiechem. Podeszła z powrotem do lustra i poprawiła włosy. Czuła satysfakcję, wiedząc jak na niego działa. Ściągnęła resztę swoich ubrań i założyła na siebie koszule nocną. Czerwień tej koszuli podkreślała jej wielkie biodra i wcięcie w tali. Chwyciła szklankę z wodą i napiła się, następnie spięła włosy w koka i wyszła z łazienki gdzie czekał na nią Andrew. Otworzył szeroko oczy gdy ją zobaczył. Wyglądała jak pieprzona bogini.

-Pięknie wyglądasz.

-Dziękuje, Andrew. Teraz udam się do spania. Jestem bardzo zmęczona. - Odpowiedziała przechodząc obok niego. - Dobranoc, Andrew.

Mężczyzna wpatrywał się w nią, a gdy tylko zniknęła w progu swojej sypialni, zaczął za nia tęsknić.

-Dobranoc, Lilith.

Wrócił do swojego pokoju, położył się na swoim łóżku i próbował zasnąć chcąc spotkać ją w swoich snach wyglądającą tak jak przed chwilą uwiecznił ją w swojej pamięci.

UwodzicielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz