rozdział 11

292 13 2
                                    

Perspektywa Ron

W końcu podróż dobiegła końca i pociąg zatrzymał się na stacji. Przez uchylone drzwi przedziału dało się słyszeć liczny szelest uczniów, którzy chcieli przedostać się do drzwi wyjściowych.

Po uporaniu się z naszymi bagażami i Świstoświnką, która goniła po klatce jak oszalała, wyszliśmy na peron. Pożegnaliśmy się z Pansy, Hermioną i luną, po czym ruszyliśmy w poszukiwaniu kogo kol wiek z mojej i Giny rodziny.

Przeciskając się pomiędzy rodzicami czekającymi na swoje dzieci, zauważyliśmy dobrze mi i Giny znane twarze Billa i Charliego więc od razu razem z Blaisem podeszliśmy ny się przywitać.

-No, no a kogo to moje oczy widzą Ron, dawno się nie widzieliśmy- pierwszy odezwał się Charlie, po czym przytulił mnie i Giny na powitanie.

-Nie chcę wyjść na wścibskiego, ale to twój przyjaciel?- zapytał po chwili Bill.

-A no tak zapomniałem, to Blaise mój przyjaciel- skłamałem, mówiąc im że Blaise to mój przyjaciel, bo byliśmy już pond miesiąc w związku.
Nastała cisza, którą po jakimś czasie przerwał zabini.

-miło mi was poznać Ron opowiadał o was- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

-mam nadzieję, że mówił o nas same dobre rzeczy, a teraz chodźmy już do samochodu- oznajmił Charlie, po czym ruszyliśmy do wyjścia.

Podczas podróży samochodem okazało się, że nasi starsi bracia złożyli się na samochód (który później ulepszyli, dodając mu parę funkcji), który miał być prezentem na rocznicę naszych rodziców oraz jak mogłem się spodziewać Bill i Charlie zaczęli podejrzewać, że łączy mnie z zabinim coś więcej jednak nie przyznali tego na głos.

Po dość długiej drodze w końcu przed nami pokazał się obraz Nory, która teraz była pokryta śniegiem, który wciąż nie przestawał sypać.
Po zaparkowaniu i ukryciu samochodu weszliśmy z bagażami do środka.
Ledwo po przekroczeniu framugi drzwi dało się poczuć zapach z kuchni.

Postawiliśmy kufry, tak by dało, się przyjść i zaczęliśmy ściągać kurtki, czapki, szaliki itd. Po odłożeniu wszystkiego an wieszak z kuchni wyłoniła się postać mamy, która od razu się z nami przywitała.

- a to jest?- zapytała, patrząc na Blaise'a.

-nazywam się Blaise Zabini, miło mi panią poznać.-Powiedział .

- Molly Weansley, mi ciebie również a teraz idźcie, zanieść kufry do pokoi i chodźcie na obiad- powiedziała, po czym wróciła do kuchni, a ja i Blaise poszliśmy do mojego pokoju zanieść kufry.
Wchodząc po schodach, zaczęliśmy rozmawiać.

-Ron mam pytanie- oznajmił zabini.

-no mów-

-Jak myślisz, jak by zareagowali, jak byśmy im powiedzieli?- zapytał całkiem poważnie, przez co chwilę się zastanowiłem.

-Nie wiem, mogą zareagować różnie- oznajmiłem i kiedy stanąłem przed drzwiami mojego pokoju, zatrzymałem się na chwilę, by złapać oddech, po czym otworzyłem drzwi i władowałem kufer ostatkami sił do pokoju.

-ładny masz pokój- powiedział chłopak
-dzięki- odpowiedziałem, a moje policzki pokryły się niemalże niewidocznym rumieńcem.
Chłopak oglądną chwilę pomieszczenie poczym zeszliśmy na sam duł do kuchni.

Wszyscy zasiedliśmy do stołu, kiedy pojawiła się fleur i usiadła obok Billa, atmosfera przy stole była miła, wszyscy ze sobą rozmawiali, a Blaise został obsypany pytaniami, wszyscy przyjęli jakoś wiadomość, że jest w slytherie. W końcu nie jest ważny dom, tylko to jaki jest człowiek w życiu codziennym.

Co jakiś czas zerkałem na zegar, patrząc czy ktoś z reszty nie wraca do domu jednak wskazówki, wciąż znajdowały się na pracy. Po objedzie, wszyscy przenieśliśmy się z rozmowami do salonu w oczekiwaniu na herbatę. Nawet nie zauważyłem, kiedy tematem rozmów stałem się ja i Blaise.

-Na a powiedz Ron, długo jesteście przyjaciółmi?- zapytał Bill, który co chwilę szeptał coś do Charliego.

-jakieś 4 miesiące- powiedziałem niepewnie.

-wiecie, co może już pójdę z Blaisem ogarnąć mój pokój- oznajmiłem, po czym skinąłem na chłopaka poczym ruszyliśmy na samą górę, schody ciągły się w nieskończoność jednak dotarliśmy do pokoju i zaczęliśmy ogarniać bałagan i dostawiliśmy łóżko dla zabiniego.

-Na pewno nie mogę spać z tobą?- zapytał mnie kolejny raz.

-Oczywiście, że nie w końcu jesteś moim "przyjacielem"- odpowiedziałem poczym się zaśmiałem.

-bardzo śmieszne- powiedział poczym przytulił się do mnie od tyłu.

-brakuję ci czułości czy co?- zapytałem i odwróciłem się, tak by móc mu patrzyć w oczy.

-Może- powiedział i pocałował mnie czule w usta, pocałunku nie chciała przerwać żadna ze stron, jednak usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do pokoju.

-Em nie chciałam wam przeszkadzać, chciałam się zapytać, czy czegoś nie potrzebujecie.- powiedziała spokojnie fleur poczym kontynuowała po dłuższej chwili przerwy- Uznaje to za nie, i nie musicie się martwić, nie powiem nikomu- oznajmiła poczym wyszła z pokoju zamykając drzwi.
Po chwili zaczęliśmy się śmiać i położyliśmy się na moim łóżku wtulając się w siebię.

---~~~~~~~~~---
Hejka mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i głosy
Zapraszam do zaglądnięcia na mój profil, i zobaczenia innych moich prac.
Dziękuję za przeczytanie miłego dnia i nocy ♡♡♡♡.

Nie uciekaj, rudzielcu!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz