Ciemne chmury zawisły tego dnia nad miastami Noxusu, a chłodny deszcz moczył wszystkich, którzy odważyli się opuścić ciepłe mieszkania. Woda płynęła fosami biedniejszej dzielnicy, zbierając kurz i błoto spływające z chodników. W jednym z ciemnych zaułków stała zakapturzona postać, ciemne, brązowe, mokre od deszczu włosy przyklejały się do jej czoła. Chłopak pociągnął nosem i kucnął przy ciele starszego mężczyzny, leżącym na pokrytej nierównymi kamieniami drodze.
– Tch... – Zaklął cicho, przykładając dwa palce do tętnicy na szyi. Nie żyje. Woda na ulicy wkrótce zmieszała się z krwią mężczyzny, wypływającej z rany w klatce piersiowej.
– Oh, Talon złotko, miał być żywy. – Wysoka kobieta podeszła do niego, zdejmując ciemny kaptur z głowy i zsuwając maskę z ust. – I kogo teraz będziemy przesłuchiwać?
– Rzucał się, nie mogłem nic... – Chłopak patrzył z obrzydzeniem, jak jego starsza siostra spycha butem ciało do jednej z fos.
– Co tak patrzysz? Musimy coś z nim zrobić. – Wzruszyła ramionami i wyciągnęła z kieszeni mokrą paczkę skręcanych papierosów. – Cholera, a żeby tą pogodę piekło pochłonęło, ulewa akurat dzisiaj.
– Nie denerwuj się, siostrzyczko. Złość piękności szkodzi. – Talon wytarł w skrawek czarnego płaszcza zakrwawiony nóż i skrzywił się. – Katarina powinna być już z powrotem, czemu tak długo jej schodzi? Jaki jest problem w pozbawieniu życia jakiegoś nędznego podczłowieka?
Jak na zawołanie, tuż za nimi z budynku zeskoczyła czerwonowłosa dziewczyna. Poprawiła mokrą grzywkę zasłaniającą zielone oko i pełna gracji, jak gdyby wcale chwilę temu nie zabiła człowieka, podeszła do rodzeństwa.
– Gdzie ten śmieć? – Zapytała, patrząc pytająco na Talona.
– Rzucał się. – Cassiopeia wywróciła oczami parodiując chłopaka i skrzyżowała ręce na piersi.
– Ty mała gnido. – Złapała za kołnierz płaszcza swojego brata i zmarszczyła gniewnie brwi. – Rozumiesz, co znaczy żywy?
Talon jedynie wzruszył ramionami w odpowiedzi.
– Rzucał się.
– I cały plan właśnie przestał istnieć, dziękuję bracie. Możesz już wrócić do swojej wieży i zająć się czymś, czego nie popsujesz.
Fakt, razem z Cassiopeią mieli za zadanie złapać jednego ze złoczyńców, aby zadać mu kilka pytań, jednak sprawy skomplikowały się nieco, gdy siostra zostawiła go z zadaniem samego, po niespodziewanym pojawieniu się większej grupy, niż zakładali. Talon jednak nie był fanem zostawiania ofiar przy życiu. Gdy przyparł mężczyznę do muru, ten zaczął płakać i błagać go o litość, a tego nienawidził najbardziej: słabych, którzy nawet nie walczą i w strachu zdają się na łaskę innych. Nawet nie wiedział, kiedy w szaleństwie walki wbił nóż prosto w serce mężczyzny.
Deszcz zmył z jego butów ostatnie krople krwi, gdy samotnie zmierzał w stronę domu, przynajmniej nie będzie ich musiał czyścić po powrocie. Zsunął kaptur na oczy gdy deszcz przybrał na sile, nawet uliczne lampy nie były w stanie rozświetlić wieczornego mroku, wspomaganego przez ulewę. Lubił taką pogodę, nie musiał się ukrywać, ani swojego zakrwawionego płaszcza. Westchnął zrezygnowany, wchodząc na podwórko. Willa Du'Couteau już z oddali wyróżniała się bogactwem i przepychem na tle murowanych kamienic w pozostałej części miasta. W swoim domu miał wszystko, o czym chłopak w jego wieku mógł marzyć, jednak Talon wciąż większą część swojego czasu spędzał w Bastionie bądź na misjach z siostrami. Nienawidził tego miejsca, skutecznie przypominało mu o tym, kim był: synem tyrana, żerującym na strachu innych ludzi, w przyszłości mającym stać się zupełnie jak on. Mimo władzy absolutnej, czuł się odrzucony przez społeczeństwo. Zabrakłoby mu palców u obu rąk, gdyby miał policzyć, ile razy musiał poderżnąć gardło desperatom, próbującym odebrać mu życie. Żaden z nich nie rozumiał, że jego śmierć niczego nie zmieni. Po nim przyjdą inni, równie zniszczeni pragnieniem władzy, co jego rodzina. Nie mieli pojęcia również, że gdyby miał wystarczająco odwagi, sam odebrałby sobie życie.
CZYTASZ
The last one to fall - Kayn x Talon || League of Legends ||
FanfictionNoxus nigdy nie był radosnym miejscem. Śmierć, głód i strach były jego nieodłączną częścią i choć wielu pragnęło zmian, nikt nie śmiał się sprzeciwić najwyższej władzy. Mówią, że przy pomocy strachu łatwiej jest kierować ludźmi. Problem pojawi się...