Strach

41 4 0
                                    

Talon wszedł na salę obrad spóźniony całe osiemnaście minut. Ziewnął, siadając na swoim miejscu i podparł brodę na dłoni. Oczy wszystkich zebranych znów skierowane były w jego stronę i choć niektórzy starali się ukrywać pogardliwe spojrzenia, widział je bardzo dokładnie.

– Coś nowego? – Zapytał jakby od niechcenia, przerywając niezręczną ciszę, a jego głos odbił się echem od kamiennych ścian.

– Brakuje nam wojska. Potrzebujemy poboru, bądź przywrócenia oddziałów juniorów.

– Niech mi pan powie panie sierżancie, a po co nam teraz wojsko? – Talon wzruszył ramionami. – Lepiej wyślijcie w końcu kompetentnych robotników do kopalni.

– Skoro już o tym mowa... – Starszy mężczyzna wstał od stołu, gładząc siwe wąsy. – Prace w kopalni posuwają się bardzo powoli. Zaczyna brakować zasobów do eksportu, a co za tym idzie, kończą się nam finanse. Proponuję zwiększenie podatków, lub...

Chłopak zaśmiał się, przerywając tym samym wypowiedź mężczyzny.

– Podatki... Jak ja uwielbiam temat podatków. Tak samo jak filiżanki ze srebra i żyrandole ze złota w waszych domach.

Talon niemal podskoczył na krześle, gdy na sali rozległ się huk. Rosły mężczyzna do tej pory siedzący w zupełnym spokoju, uderzył pięścią w stół i zwrócił gniewne spojrzenie w stronę chłopaka.

– Że też Marcus śmiał mianować swoim następcą tak niekompetentnego gówniarza. Jesteś przekleństwem dla Noxusu, hańbisz jego chwałę i naśmiewasz się z jego siły, niszczysz bez wahania wszystko to, nad czym od kilkuset lat pracowali twoi przodkowie.

– Drogi komandorze, od kiedy przeszliśmy na "ty"? Komandor zacznie się do mnie zwracać per pan bądź generał, inaczej wyląduje komandor za drzwiami.

Słowa chłopaka jedynie jeszcze bardziej rozwścieczyły mężczyznę. Wstał od stołu i podszedł bliżej generała, sięgając po nóż przyczepiony do pasa.

– Jeśli myślisz, że możesz ot tak wydawać rozkazy, bo odziedziczyłeś po ojcu tytuł, to pozwól, że coś ci przypomnę: jesteś jedynie kolejnym, nic nie znaczącym pionkiem w grze. Jeśli się nie sprawdzisz, Noxus zweryfikuje twoje czyny i nim się obejrzysz, będziesz leżał obok swojego ojca.

Komandor zamarł w bezruchu, gdy poczuł zimno stali na szyi. Wysoka, cienista postać pojawiła się tuż za nim i była gotowa w każdej chwili poderżnąć mu gardło. Mężczyzna uniósł ręce w geście kapitulacji.

– Powiedz, byłbyś gotowy oddać życie, aby przywrócić, jak ty to mówiłeś... Dawną świetność Noxusowi? Gdzie szerzyło się niewolnictwo, a młode pokolenie które powinno być przyszłością naszego kraju ginęło na wojnie? Czy może wmawianie ludziom, że są nic nie wartymi śmieciami i powinni ginąć "ku chwale Noxusu"? – Talon prychnął pod nosem. – Ktoś musi się poświęcić, aby inni mieli lepiej. Zrozumiałem już jakiś czas temu, co ojciec miał na myśli: poświęcimy tych, którzy niczego nie rozumieją, abyśmy mogli żyć jak bogowie. Wasza żądza władzy i bogactwa, oraz strach ludzi, któregoś dnia was zabiją. Kayn, puść go wreszcie.

Chłopak posłusznie odsunął się od mężczyzny i stanął tuż obok generała. Ciemna mgła zasnuła podłogę w całej sali, wszyscy zebrani z przerażeniem patrzyli na chłopaka, stojącego przed nimi w Noxiańskim mundurze.

– Ty zdrajco! Bratasz się z wrogiem, którego jeszcze do niedawna sam chciałeś zabić! Władza zbyt uderzyła ci do głowy.

– Oh... Za to wam zbyt uderzył jej brak. Żniwiarz Cienia jest teraz jednym z nas. Jeśli ktokolwiek podniesie na niego rękę, zabije bez wahania, zresztą wiecie do czego jest zdolny. – Talon prychnął pod nosem i zerknął w stronę chłopaka, na którego twarzy malował się drwiący uśmiech. – Na dziś to wszystko, bo czuję że i tak nie uda się przepchnąć ustawy o tymczasowym zamknięciu kopalni. Jesteście wolni.

The last one to fall - Kayn x Talon || League of Legends ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz