Talon szedł podziemnym korytarzem szybkim krokiem, obstawa w postaci dziesięciu żołnierzy ledwo za nim nadążała. Kiwnął głową do strażnika pilnującego najbardziej oddalonej celi i odebrał od niego klucze. Dał znak, aby podążający za nim mężczyźni stanęli kilka metrów dalej, jednak wszyscy stali w gotowości, mierząc z hextechowych pistoletów prosto w chłopaka, siedzącego za kratkami.
– Kayn... – Generał podszedł bliżej, od razu otwierając celę.
– Nie podchodź, proszę. – Czarnowłosy siedział w kącie, przykuty łańcuchami do jednej ze ścian.
– Jak to się stało, że dałeś się złapać? – Talon kucnął tuż przy nim i położył dłoń na jego policzku. Na jego skórze wciąż widniały pojedyncze plamy zaschniętej krwi.
– Jestem mordercą. Zasłużyłem, aby tu zginąć.
– Obaj wiemy, że to nie byłeś ty.
– Talon proszę cię, odejdź. – W celi pojawiły się smugi czarnej mgły, które wędrowały przy podłodze w całym korytarzu. Żołnierze zwiększyli czujność, gdy pochodnie rozwieszone na ścianach zgasły, a w więzieniu zapanował półmrok.
– Nie boję się ciebie.
– Błagam, odsuń się! - Kayn krzyknął, odtrącając go. W jego oczach znów pojawił się ten przerażający błysk. – Jestem niebezpieczny, nie widzisz?
– Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. – Wyciągnął rękę w bok, dając znak żołnierzom, aby nie strzelali.
– Stałem się potworem, mogę cię zranić w każdej chwili, proszę po prostu mnie zostaw.
– Generale Du'Couteau! – Talon odwrócił się, słysząc swoje nazwisko. Krótko ścięty mężczyzna w lekkim mundurze wbiegł do więzienia, ciężko łapiąc oddech. – Ktoś chce z panem mówić.
– Cholera jasna, czy to nie może poczekać?!
– Chodzi o Katarinę Du'Couteau.
– Niech wejdzie. – Odsunął się od Kayna, jednak nie spuszczał z niego wzroku. Jego spojrzenie znów wróciło do normy.
– Mój kochany braciszek! Dlaczego wiedziałam od początku, że to się tak skończy? – Katarina weszła do celi, od razu obejmując brata ramieniem. – Kiedy w końcu przyznasz, że miałam rację?
– Przyszłaś mi prawić kazania, czy masz coś mądrego do powiedzenia?
– Otóż mam! Dowiedzieliśmy się, kto zabił naszego ojca.
Wyraz twarzy Talona zmienił się diametralnie.
– Kto? Gdzie on jest?
Dziewczyna wskazała palcem chłopaka siedzącego w celi. Uśmiechnęła się, obserwując emocje malujące się na twarzy Talona. Najpierw było zdziwienie, później strach, następnie gniew.
– Twój ukochany go zabił. – Dziewczyna pogłaskała jego włosy z udawaną troską. – Ciało Marcusa zostało poćwiartowane identycznie, jak ciała kobiet i żołnierzy w kopalni. Ten sam sposób, te same znaki, ta sama brutalność.
– Nie, to niemożliwe, przecież był widziany w porcie tamtego dnia, przecież powiedziałby mi... – Generał zamarł w bezruchu, słysząc stłumiony śmiech dochodzący z celi. – Kayn...?
Czarnowłosy odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się przeraźliwie.
– Tak wspaniale krzyczał! Najpierw błagał o litość. – Chłopak patrzył z uśmiechem na stojące przed nim rodzeństwo. – A później jedynie o szybką śmierć. Cierpiał. Bardzo długo. Zupełnie jak ja. – Przyciszył głos i pociągnął nosem, jakby zaraz miał się rozpłakać. – Jego krew była wyjątkowo obrzydliwa, wyjątkowo śmierdząca. Nigdy wcześniej ani później nie czułem takiej satysfakcji, gdy ktoś przede mną umierał...
CZYTASZ
The last one to fall - Kayn x Talon || League of Legends ||
FanficNoxus nigdy nie był radosnym miejscem. Śmierć, głód i strach były jego nieodłączną częścią i choć wielu pragnęło zmian, nikt nie śmiał się sprzeciwić najwyższej władzy. Mówią, że przy pomocy strachu łatwiej jest kierować ludźmi. Problem pojawi się...