Był ranek, kiedy Lord Voldemort, Lucjusz Malfoy i Bellatrix Lestrange jechali na ustalone miejsce biwakowe. Pogoda jak na razie dopisywała i wszyscy mieli nadzieję, że słońce utrzyma się przez cały pobyt w lesie. Malfoy jako kierowca był skupiony na drodze, Voldemort zajął miejsce pasażera, oglądając widoki za oknem, a Bellatrix siedziała pośrodku z tyłu, trzymając w ręku mocno torbę, jakby od tego zależało jej życie. Jechali w przyjemnej ciszy, dopóki Voldzio jej nie przerwał.
-Ale mnie razi te jebane słońce, akurat musi być po mojej stronie- warknął wkurwiony. Był ubrany w niebieską hawajską koszulę i krótkie brązowe spodnie, a na jego głowie spoczywał jasnobrązowy kapelusz.
-Było trzeba wziąć okulary przeciwsłoneczne, to byś nie miał takich problemów- mruknął Lucjusz, który również miał hawajską koszulę tylko, że kremową, czarne krótkie spodenki, kapelusz w tym samym kolorze i białe okulary przeciwsłoneczne.
-Mogliśmy jechać wcześniej, to może słońce by jeszcze nie wzeszło- burknął obrażony.
-Wyjechalibyśmy wcześniej, gdyby nie ty i flaming- oznajmiła Bellatrix ubrana w czarny kapelusz, hawajską spódniczkę i kremową bluzkę. Miała przewieszoną przez ramię torbę na zakupy w kwiaty, a na szyi hawajski naszyjnik.
-Nie moja wina, że Malfoy ma tak beznadziejny samochód, że moje flamingowe koło do pływania nie chciało się zmieścić- wzruszył ramionami Czarny Pan.
-Gdyby nie był napompowany, to by się zmieścił! I nie waż się obrażać Witolda- krzyknął zdenerwowany Malfoy słysząc obraźliwe słowa w stronę jego auta.
-I co miał leżeć taki klapnięty skoro była opcja, żeby jechał jak cywilizowany flaming? W życiu bym nie pozwolił na taką zniewagę.
-To mogłeś z nim siedzieć z tyłu, skoro tak się nim przejmujesz- powiedziała wściekle Lestrange, obok której po prawej stronie znajdował się wspomniany flaming. Zajmował pół miejsca z tyłu samochodu i zasłaniał jej widok swoją wielką głową.
-Po chuj ci ten flaming tak właściwie? Jedziemy do lasu pod namioty, nie nad jezioro do cholery- powiedział sfrustrowany tą sytuacją Lucjusz.
-Flaming to podstawa każdej podróży.
-Niby od kiedy?- spytał Malfoy.
-Fajnie, że w końcu udało ci się zorganizować biwak, bo już myślałem, że się nie uda- zmienił temat łysy z braku argumentów.
-Nie jestem tobą, mi się wszystko udaje- powiedział zadowolony z siebie blondyn. W końcu temat biwaku przestał być dla niego frustracją.
-Spierdalaj.
Między nimi nastała cisza. W tle leciała cicha piosenka z radia, a z tyłu dało się słyszeć równomierne stukanie pochodzące od torby Bellatrix Lestrange.
-Co ty masz w tej torbie?- przerwał ciszę między nimi Voldemort zirytowany dźwiękiem.
-A co cię to obchodzi- Bellatrix przytuliła mocniej torbę do siebie, czując zagrożenie.
-Bo stuka i mnie wkurwia- Voldemort odwrócił się w jej stronę- dalej mów.
-Alkohol- odpowiedziała krótko.
-Masz całą torbę alkoholu? Ale będzie balanga- ucieszył się Voldemort, unosząc ręce ku górze i waląc w dach samochodu.
-Ej nie machaj tymi łapami, bo zaraz wysiądziesz- wkurzył się Malfoy, widząc uderzenie w jego kochany samochód.
-Kto powiedział, że podzielę się alkoholem?- oznajmiła Bella w tym samym czasie co Lucjusz.
-Podzielisz się, bo jestem twoim szefem i wszystko, co twoje należy do mnie- odpowiedział Belli z satysfakcją w głosie Czarnym Pan, ignorując Lucka.
CZYTASZ
Śmierciożercy-Bitwa pod Namiotem
UmorismoHumorystyczna historia śmierciożerców w której: -Voldemort szuka kolejnej wymówki do spokojnego chlania i wymyśla biwak w lesie, -Lucjusz udaje naczelnego geniusza zespołu, który rozgryza plany swojego syna, -Draco chce zostać władcą "Śmierciożerc...