637 50 71
                                    

— Czy ty w ogóle wiesz, jak bardzo się martwiliśmy?! — Tomura praktycznie całą drogę z Yakuzy do domu siedział naburmuszony, kompletnie nieskory do jakichkolwiek rozmów (głównie z powodu siedzącego za kierownicą Spinnera), jednak teraz kiedy zamknęli się z Dabim sami w jego pokoju, postanowił się odpalić.

— W ciebie nie wątpię, ale Spinner nie wyglądał na zmartwionego — mruknął wyższy zdejmując powoli swoją marynarkę i oglądając się przy tym po sobie, jakby chciał się upewnić, że na pewno nie ma na sobie krwi Hawksa. Mimo wszystko wolał, żeby ten aspekt jego dzisiejszej przygody pozostał tajemnicą.

— Gdybyś był na moim miejscu nie byłoby ci tak do żartów — prychnął Shigaraki z irytacją zakładając ramiona na piersi. — Jak w ogóle mogło ci się coś takiego przytrafić? Nie miałeś zapamiętać wszystkich możliwych tras, tylko jedną, od gabinetu Kaia do toalety.

— Dobra. Przepraszam, że nie podołałem temu jednemu zadaniu. Przepraszam, że się zgubiłem. Lepiej? — zapytał Dabi, wzruszając bezradnie ramionami.

— Nie — odparł Tomura, ale już nie łypał tak groźnie na Dabiego spod zmarszczonych brwi. Bo w sumie co mu po przeprosinach? — Najważniejsze, że się znalazłeś. Chyba powyrywałbym Spinnerowi nogi z dupy, gdyby było inaczej. I tobie też — dodał, unosząc jeden kącik ust ku górze. Dabi parsknął krótkim śmiechem, a potem podszedł do Shigarakiego, schylił się, opierając ręce na kolanach i pocałował. Krótko, więc Tomura przyciągnął go do siebie za krawat i pogłębił pocałunek.

— Teraz lepiej? — zapytał brunet, kiedy się od siebie trochę odsunęli.

— Trochę tak — mruknął niższy. Przez chwilę pomiętosił między palcami aksamitny kawałek czarnego krawatu Dabiego, łypiąc na idealnie zawiązany supeł i guziki zapięte aż pod samą górę. Jej biel dziwnie kontrastowała z zabliźnioną skórą. — Chyba będę musiał znaleźć dla ciebie jakieś inne zadanie. Jak na razie to wszystko kosztuje mnie więcej nerwów, niż jest tego warte

— Chcesz mnie zwolnić? — zapytał wyższy, choć raczej droczył się z Tomurą, niż jakkolwiek przejmował. Już więcej uwagi poświęcał smukłym dłoniom chłopaka, które aktualnie powoli rozwiązywały jego krawat.

— Nie zwolnić, tylko awansować. — Shigaraki uśmiechnął się ni to chytrze, ni to uroczo, więc ciężko było rozszyfrować, co takiego mogło chodzić mu po głowie, nawet jeśli ktoś by się zastanawiał. Dabi raczej skupił się na tym, że chłopak znów go całuje, a jego palce rozpinają guziki koszuli, począwszy od tych na samej górze.

— Mój pierwszy awans. Podoba mi się — wymruczał między pocałunkami. — Premię też przewidujesz?

Tomura wciągnął głęboko powietrze, a potem westchnął, udając, że się zastanawia. Dabi przebiegle przygryzł wargę, a potem przyparł chłopaka do drzwi i schylił, żeby zacząć obsypywać całusami jego szyję. I Shigaraki nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie ten paskudny, duszący zapach, który (jak początkowo sądził) nie osadził się jedynie na ubraniach, a właśnie Dabi przesiąkł nim w całości, łącznie z włosami.  Tomura chciał odsunąć trochę głowę, ale nie miał już gdzie, więc musiał odsunąć od siebie Dabiego.

— Premię możesz dostać, ale tylko w naturze i tylko jak się wykąpiesz. Nie wiem, czym tak śmierdzisz i nie chcę wiedzieć, ale umyj się porządnie.

Dabi powąchał swoją koszulę i sam się lekko zmarszczył. Rzeczywiście, jego ubrania musiały przesiąknąć tym dymem, na który trafił w Yakuzie. Jego nos się przyzwyczaił do tego zapachu, dlatego nie czuł go, póki się porządnie nie zaciągnął.

— Nic nie brałem. Ani nie paliłem — powiedział szybko, chcąc się usprawiedliwić, bo przecież wiedział, jakie podejście Shigaraki ma do papierosów, a co dopiero do czegoś mocniejszego.

Zastawiony || ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz