811 64 23
                                    

Shigaraki obudził się z samego rana, czyli tak, jak miał to w zwyczaju, biorąc pod uwagę godzinę, o której zazwyczaj się kładł. Westchnął cicho, wiedząc, co go dzisiaj czeka, a potem ostrożnie poluzował ramię śpiącego Dabiego, które trzymało go w (na szczęście) luźnym uścisku.

Następnie wstał, nabazgrał na małej karteczce wiadomość do Dabiego (a mówiła ona, że brunet ma się nie lenić i dać z siebie 150% na treningu, na który dostarczy go Kurogiri), a potem nie chcąc przedłużać tego, co nieuniknione, ogarnął się i pojechał razem z ochroniarzem ojca do siedziby Yakuzy.

Spinner (bo to on był wspomnianym ochroniarzem, mającym towarzyszyć niebieskowłosemu), szedł za nim jak cień przez labirynt korytarzy, które przypominały nieskończony ciąg metalowych puszek, jak ogromne klatki dla królików (nie szczurów, ponieważ nie można było odmówić Yakuzie tego, że ich siedziba była chorobliwie czysta, wręcz można się było przeglądać w stalowych ścianach).

Najpierw prowadził ich jakiś niski mężczyzna prawdopodobnie niemający w obowiązkach podtrzymania konwersacji. Bez słów zapuszczali się coraz głębiej, aż w końcu dotarli do pewnych drzwi, które przewodnik otworzył, oczywiście uprzednio kulturalnie pukając.

— Tomura Shigaraki dotarł — oznajmił. Dość wysoki mężczyzna, a na pewno większy od tego, odwrócił się w ich stronę. Na twarzy również miał maseczkę, podobnie jak Kai, co sprawiło, że Tomura zaczął się niepokoić czy w tych podziemiach nie ma przypadkiem jakiegoś trującego grzyba albo innego paskudztwo, które byłoby przyczyną takich środków ostrożności.

— Dzień dobry — przywitał się oczywiście wcale nie życzliwie. Brzmiał (i wyglądał przez swoją zgarbioną posturę) jakby był zmęczony. Zaczął zbierać jakieś papiery w jeden stosik.

— Overhaula nie ma? — zapytał Tomura, rozglądając się ostrożnie po pomieszczeniu.

Mężczyzna w maseczce pokręcił lekko głową, a potem wydobył jakąś żółtą, dość cienką teczkę i podszedł do Shigarakiego.

— Jestem jego asystentem, Chronostasis. Szef poprosił, abym cię oprowadził — oznajmił, a potem wyciągnął rękę, pokazując niebieskowłosemu, żeby opuścili pokój, co Tomura uczynił, ale nie bez zbędnego ociągania się.

Obrzucał mężczyznę w masce różnymi spojrzeniami, kiedy dalej zapuszczali się w głąb króliczek klatki. Jak na razie wiedział o asystencie Kaia tylko tyle, że jest asystentem i każe się do siebie zwracać Chronostasis, więc od razu poddawał w wątpliwość czy było to jego prawdziwe imię, czy tylko jakiś przydługi i skomplikowany do wymówienia pseudonim.

W każdym razie to były jedyne informacje, jakimi na jego temat dysponował, bo nie dość, że nie widział jego twarzy, ciało tonęło pod połaciami wielkiej szaty, która do złudzenia przypominała prześcieradło Dabiego (równie pogięte i rozemłane), a głowa skrywała się pod równie wielkim kapturem.

Podsumowując, tak właściwie mógł ich prowadzić ktokolwiek i niekoniecznie prawdziwy członek Yakuzy. To tylko sprawiło, że Tomura postanowił podkręcić stopień swojej czujności o dodatkowe 50%. Obejrzał się niby dyskretnie na Spinnera, podążającego ślad w ślad za nim, a potem z lekkim grymasem (bo tamten wydawał się jak dla Tomury zbyt spokojny, zdecydowanie wolał Kurogiriego) wrócił do wpatrywania się w swojego przewodnika.

— Co ja tak właściwie mam tu robić? — zapytał od niechcenia, kiedy zapuszczali się tylko niżej i niżej, a on sam nie miał pewności czy dałby radę nawet na tym etapie uciec bez problemu na powierzchnię, gdyby okazało się, że chcą go porwać czy wykorzystać jako obiekt eksperymentów. W końcu Yakuzie brakowało ludzi, na pewno każda dodatkowa głowa była dla nich na wagę złota.

Zastawiony || ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz