➊➊

594 48 144
                                    

To wszystko musiało być skrupulatnie zaplanowane. All For One uniósł jeden kącik ust ku górze, spoglądając gdzieś ponad ramieniem Dabiego. To wszystko musiało być zaplanowane inaczej nie możliwe, żeby działo się tak szybko. Inaczej nie możliwe, żeby to odniosło skutek.

Tomura zdążył jedynie odsunąć się trochę od Dabiego, żeby powieść spojrzeniem tam, gdzie patrzył jego tata, ale ledwo jego ciało oderwało się od bruneta, w garażu zagrzmiało. Głośny dźwięk dosłownie przypominający grzmot, jaki następuje tuż po rozbłysku światła w czasie burzy.

Paskudny hałas był tak dotkliwy i tak bardzo niósł się echem, po tym przeklętym garażu, że zdołał trochę ogłuszyć Tomurę, a może przyczynił się do tego też szok, bo w głębi serca wiedział, co się stało, słyszał przecież identyczny huk wystrzału już wiele razy, ale tym razem nie chciał tego do siebie dopuścić.

Mimo że sam chwilę temu odsunął się od Dabiego, teraz starszy mimowolnie zrobił krok do przodu tak, że uderzył w Shigarakiego. Zderzyli się klatkami piersiowymi i brunet pewnie znowu odsunąłby się, a potem spojrzał na ukochanego i uśmiechnął półgębkiem, bo przecież nic się nie stało, nic go nie bolało, to wszystko to żart. Ale nie do końca. Bo mimo że oboje chcieli w to wierzyć jak w nic innego, może nawet przez chwilę wierzyli, to czar zaczął pryskać, kiedy Dabi otworzył usta, aby coś powiedzieć. Zamiast słów wydobyła się z nich krew — a może ślina wymieszana z krwią — i spłynęła najpierw przez brodę mężczyzny, a potem po szyi znikając na kołnierzu, rano jeszcze białej, koszuli.

— Da...bi... — wydukał Tomura. Zrobił jeden krok do tyłu, ale szybko zmienił decyzję, kiedy zobaczył, że ciało wyższego się trzęsie, jakby samodzielne stanie w pionie było zbyt trudne. Powiódł wzrokiem za ręką bruneta, aż do brzucha, do którego aktualnie została przyłożona. Bordowa krew sączyła się obficie spomiędzy palców. Shigaraki poczuł, jak zaczyna go mdlić, pierwszy raz na widok krwi.

— Dabi! — powtórzył już mniej spokojnie. Chyba szok ustępował miejsca panice. Złapał starszego za ramiona i odwrócił głowę w stronę ojca.

All For One trzymał ręce w kieszeni i patrzył synowi prosto w oczy, kiedy mówił:

— Macie chwilę, żeby się pożegnać, Tomura.

Dabi zakaszlał, a, mimo że zaciskał szczękę, krew przecisnęła się przez wargi. Koniec końców spuścił głowę, chcąc wypluć to paskudztwo na ziemię i zaczerpnąć łapczywie powietrza. Zrobiło mu się dziwnie gorąco, a oddychanie jedynie nosem już nie wystarczało. Sapał chrapliwie do ucha podtrzymującego go Tomury.

— Nie. Nie! NIE! — już właściwie łkał Shigaraki. Trząsł się na całym ciele tak, jak trzęsły się kolana Dabiego. Starszy oparł się na Tomurze jeszcze bardziej, a potem przykucnął na jedno kolano, mimo tego dalej z trudem utrzymywał równowagę.

Tomura jeszcze raz zerknął rozpaczliwie na ojca, ale ten już nie opierał się o niebieski samochód, a otworzył drzwi i wszedł do środka, jakby zupełnie nic się nie stało, jakby nikt właśnie nie umierał z jego winy, jakby nie zlecił zabicia ukochanego swojego syna. Siedział spokojnie w luksusowym samochodzie, żeby dać parze chwilę samotności, aby mogli się czuło pożegnać bez presji gapiów, jakby to było zupełnie normalne. W ogóle się nie przejął.

- Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze. Słyszysz, Dabi? - wyrzucał z siebie, kiedy przyciskał ciało Dabiego do siebie, czuł, że jest mu ciężko tak klęczeć, nawet jeśli miał oparcie, szybka utrata krwi, skutkowała szybką utratą sił. - Kurogiri! KUROGIRI! - wrzeszczał niebiesko-włosy, pomagając położyć się Dabiemu na ziemi. Rozejrzał się nieprzytomnie po parkingu, był w takim szoku, że nie zauważył dwóch postaci przy ścianie.

Zastawiony || ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz