551 51 81
                                    

— Ptaszki w naszym ulubionym klubie mi wyćwierkały — odparł beztrosko Compress, kręcąc powoli nadgarstkiem, a tym samym swoim drinkiem. Dźwięk lodu obijającego się o ścianki szkła drażnił uszy zgromadzonych. Potem upił kilka łyków wirującego płynu, patrząc cały czas na Tomurę, jakby oczekiwał, że przyjaciel się zaraz złamie i poda więcej szczegółów w związku z nowymi narkotykami Yakuzy.

Nic takiego nie miało nastąpić. Shigaraki przez chwilę bębnił palcami w swoje kolano, rozważając wszystkie potencjalne scenariusze. Nie spodziewał się, aby Kai nagle postanowił rozsiewać jakieś plotki na temat swoich nowych środków i to tak nieostrożnie. To jeszcze nie ten czas.

— Co ty pieprzysz? Niby kiedy? — warknął Tomura, wychylając się trochę do przodu, jakby miał zaraz zacząć konspiracyjnie szeptać lub ewentualnie jakby chciał napluć do jednego z napoi. Rozzłościło go, że nie mógł znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia dla tego, co się dzieje.

Dabi położył mu dłoń na kolanie, w momencie, gdy Compress wywrócił kokieteryjnie oczami i uśmiechnął się półgębkiem. Zapewne już cisnęła mu się na usta jakaś uwaga odnośnie tego "pieprzenia", ale powstrzymał się, kiedy zerknął na siedzącego obok Dabiego. Może był nieco beztroski i frywolny, ale miał na tyle wyczucia, żeby nie rzucać sprośnymi uwagami do zajętego faceta przy jego partnerze. Nie ważne jak bardzo by mu się nie podobał.

— Nie wiem dokładnie. Jakoś zeszłej nocy, około północy... — zaśmiał się Atsuhiro, dopijając swój drink do końca. Tomura łypał na niego spod opadających na twarz włosów i wtedy jego przyjaciel odstawił na kieliszek na stolik z wyraźnym brzękiem, jakby chciał tym zaakcentować, że na dzisiaj koniec z piciem. Następnie złożył razem dłonie i nachylił się tak jak Tomura, aby coś powiedzieć. Jednak nie zdążył.

— Szefie! — Shigaraki aż wzdrygnął się, kiedy usłyszał za swoimi plecami donośny głos Kurogiriego, który właśnie wkroczył do odgrodzonego przedsionka. Dabi widząc jego niepokój, mocniej ścisnął jego kolano, jakby chciał przekazać niewerbalny komunikat: "Nic się nie dzieje".

— Co jest? — zapytał Tomura, odwracając się do starszego ochroniarza.

— All For One dzwonił. Czeka na nas w Yakuzie. Chce, żebyśmy po niego przyjechali — oznajmił. Tomura prychnął z niezadowoleniem, a potem spojrzał z grymasem na Compressa, jakby był zły, że tamten tak owijał w bawełnę, przez co ostatecznie niczego się nie dowiedział.

— Już idziemy — rzucił do Kurogiriego, podnosząc się z rozzłoszczonym westchnięciem z kanapy. Dabi również wstał, ale nie robił żadnych scen. Może jedynie uśmiechnął się delikatnie, widząc dąsy Tomury. Gdyby nie fakt, że widzi ich tyle osób, poczochrałby go po głowie i przezwał naburmuszonym dzieciakiem, ale teraz musiał się powstrzymać. Byli w pracy.

***

— Wyjdźcie, chcę porozmawiać z Tomurą — powiedział cierpko All For One. Teraz wszyscy siedzieli już w niebieskim samochodzie spokojnie zajmującym jedno z ogromnej liczby wolnych miejsc parkingowych w podziemnym parkingu Yakuzy. Dabi i Kurogiri z przodu, Shigaraki i jego opiekun z tyłu.

Spojrzenie oczu All For One'a spotkało się z odbiciem oczu Kurogiriego w lusterku.

— Szefie... — zaczął spokojnie starszy ochroniarz, ale szybko zostało mu ucięte.

— Wyjść! — rozkazał All For One. Kurogiri zerknął jeszcze na Shigarakiego, który siedział cicho, wpatrując się w okno, a potem, zanim nie otworzył drzwi i nie wyszedł z pojazdu, spojrzał porozumiewawczo na Dabiego. Brunet wyszedł zaraz po nim, chociaż przeciągał wszystko od odpięcia pasów, po zamknięcie drzwi. Potem jeszcze spojrzał z niepokojem na przyciemnianą, od zewnętrznej strony, szybę niebieskiego samochodu. Nie zobaczył Tomury, ale wiedział, że chłopak widzi jego, jak bezskutecznie próbuje przejrzeć szkło.

Zastawiony || ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz