ROZDZIAŁ 3

275 8 1
                                    

Wieczór to taka pora, gdy wszystko nam się przypomina. Czasy, które nie wrócą. Moment, w którym je utraciliśmy. Ludzie, których już nie zobaczymy. I te fałszywe twarze, które kiedyś mówiły, że będą zawsze. Nawet wtedy, kiedy będzie źle. I mieli rację. Byli w momencie, gdy było źle, bo to oni sprawili, że tak właśnie było. W wieku 14 lat straciłam wszystko. Chłopaka, przyjaciółkę, siostrę, matkę i nawet godność. A teraz jestem tutaj. Z dokładnie tą samą historią i stratą, ale innym podejściem. Po takim czasie zdążyłam się przyzwyczaić, że każdy ma mnie gdzieś.

— Alec wracaj! — krzyknęła Clary. Zwabiona krzykiem wyszłam z pokoju. Alec, Clary i Jace szli w jakimś kierunku. Czarnowłosy trzymał naszyjnik rudowłosej.

— Ej co wy robicie? — zapytałam. — dlaczego masz jej naszyjnik?

— Żeby chronić Instytut przed waszym ojcem — odpowiedział mi czarnowłosy. — jest niebezpieczny.

— Serio myślisz, że chce się do tego przyznawać? — warknęłam. Od początku czułam nienawiść Aleca do mojej osoby, ale nigdy nie starałam się otwarcie wchodzić z nim w konflikt. — oddaj naszyjnik. Może być kluczem w sprawie.

— Nie będziesz mi mówić co mam robić — odparł. — jeśli Valentine tu rzeczywiście może być, to trzech i trzy czwarte nocnych łowców go nie powstrzyma.

— Pięciu — skwitowałam. Czarnowłosy jednak nie zważając na moje protesty zabezpieczył naszyjnik i poszedł.

Grabisz sobie Lightwood.

×××

— Tu jesteś — usłyszałam głos Isabelle. — wszędzie cię szukałam. Coś się stało?

— Twój brat się stał — odpowiedziałam. — zabrał nam jedyny dostęp do mojej matki.

— Alec bywa upierdliwy — powiedziała siadając obok mnie. — ale chce dobrze. Naszyjnik mógł być niebezpieczny. Tylko nie wydaje mi się, żeby tobie chodziło tylko o kontakt z mamą. Bez urazy.

— Masz rację — powiedziałam. — nie mam najlepszego kontaktu z matką. Woli Clary.

— To nieprawda — powiedziała. — na pewno bardzo cię kocha.

— Nie — zaprotestowałam. — jestem totalnym przeciwieństwem mojej bliźniaczki. Clary jest miła, delikatna, ułożona i taktowna. A ja? Wredna, sarkastyczna i bez poczucia taktu. Sprawy przybrały o wiele gorszy obrót po moich trzynastych urodzinach. Nie wiem, czy wiesz o czym mówię.

— Kiedy rodzice wolą bardziej ułożone dziecko? — dopełniła. — wiem. Nie jest to najlepsze uczucie na świecie, ale po jakimś czasie da się przyzwyczaić. A teraz chodź, opowiesz mi.

Wstałyśmy i poszłyśmy w stronę z której szła Izzy. Stanęłyśmy przed wyjściem z Instytutu. Przez przejście weszła czarnowłosa kobieta z surowym wyrazem twarzy. No z taką to sobie nie pogadasz.

— Isabelle wyglądasz zabójczo — powiedziała. — wracam właśnie z Idrysu.

— Dzień dobry — powiedziałam. — jestem Alexan..

— Alexandra Fairchild — przerwała mi. — w Idrysie dużo o tobie i twojej siostrze się słyszy.

Kobieta wymieniła jeszcze kilka zdań z Izzy, a po chwili sobie poszła. Ruszyłyśmy za nią po chwili.

Cursed Angel | Shadowhunters Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz