ROZDZIAŁ 7

190 3 0
                                    

Byliśmy już na miejscu zbrodni, gdzie był już patrol Luke'a. Po chwili wszyscy oprócz Alfy stada ewakuowali się. Na podłożu leżał poszkodowany przez demona człowiek. Co tu się mogło stać?

— W okolicy nic nie ma — stwierdził Alec. — bierzemy ciało do Instytutu.

— Zrobię test — powiedziała Izzy.

— A my szukamy dalej — poinformował Alec. — Fray! Polujemy na demony, chodź.

Ignorując, że zawołał mnie po nazwisku i powinien za to oberwać poszłam w ślady chłopaka. Po chwili znaleźliśmy się poza miejscem wypadku. Żadne z nas się nie odzywało. I dobrze. Nadal byłam na niego zła.

— Najważniejsza zasada nie opóźniaj — powiedział kiedy znaleźliśmy się spory kawałek od ludzi. — bo zginiemy oboje.

— Brzmi rozsądnie — stwierdziłam. Chwycił mnie za rękę i zaczął rysować runę. Nagle poczułam jak kolory się zmieniają. Co jest?

— Na początku może przeciążać zmysły — wyjaśnił. — w ten sposób znajdziemy demona, a raczej wyczujesz jego ślady. A teraz skup się.

— To nie jest takie łatwe — burknęłam. — dla kogoś, kto tego nigdy nie robił.

— Cierpliwości — odparł. — chociaż ciebie do może niedługo nie będzie dotyczyć. Prawdopodobnie jedziesz do Idrisu.

— Nie jadę — odpowiedziałam. — moja matka jedzie.

— Ty nie? — zdziwił się. — w końcu ci się przecież udało z nią zobaczyć.

— Ja tego nie chciałam — odpowiedziałam. — odkąd tu jest moje życie zaczęło się na nowo jebać. Nie dogadujemy się. To Clary jest dla niej lepszą córką.

— Nie da się nie zauważyć — stwierdził. — ale do tamtego momentu nie sądziłem, że to aż tak poważne.

— Nie powiesz mi chyba, że się martwisz? — prychnęłam. — albo że cię to obchodzi?

— Ej — oburzył się, czyli przesadziłam. — obchodzi. Przez to stajesz się jeszcze bardziej wredna i sarkastyczna niż zazwyczaj.

— W twoim przypadku to nic — stwierdziłam ze złośliwym uśmieszkiem. — mój sarkazm i złośliwość do twojej osoby nigdy się nie wyczerpią.

Idąc dalej znalazłam w końcu coraz większe ślady. Przystanęłam, co uczynił też czarnowłosy.

— Masz coś? — pokiwałam twierdząco głową. Wyjęliśmy naszą broń i powoli zaczęliśmy się zbliżać do obszaru za śmietnikami, na których były ślady. Za nimi znajdowała się młoda dziewczyna. Wyglądała na przerażoną i miała mnóstwo krwi na sobie. — klasyczny obraz osoby, którą zaatakował demon. Nic pewnie nie będzie pamiętać.

— Gdzie ja jestem? — zapytała dziewczyna. — kim jesteście? Czy ja mam krew na rękach?

— Pomożemy ci — powiedziałam starając się ją uspokoić. — nie patrz na ręce. Nic się nie stało. Cii, już spokojnie. Nic ci nie grozi.

×××

Idąc korytarzami Instytutu poszukiwałam kolejnej ofiary. Tym razem demon zaatakował w skrzydle, gdzie znajdowały się pokoje mój, Clary i Aleca. Dziwiło mnie, że byłam w stanie to przeoczyć. Na korytarzu jednak zobaczyłam zdezorientowanego Aleca. To w niego wstąpił demon. Już to widziałam.

— Alec? — zdziwiłam się. Spojrzał na drzwi pokoju tuż obok. Bałam się patrzeć na kolejne zmasakrowane ciało. Kto tym razem? Weszłam ostrożnie do pokoju. Na podłodze leżałq moja matka cała zakrwawiona. Zamarłam. Osunęłam się na podłogę. W oczach miałam łzy. Do pokoju wszedł Alec. Spojrzał na mnie. Wplotłam palce we włosy. Po chwili się uspokoiłam niemal biegnąc do centrum monitoringu. Po chwili tuż obok mnie był też Alec. Patrzyłam na nagranie ze względną obojętnością, ale tak naprawdę miałam ochotę się rozpłakać. Moja mama nie żyła, a ja się z nią rozstałam w gniewie. No ja to jestem wzorem do naśladowania.

Cursed Angel | Shadowhunters Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz