~ 8 ~

134 10 1
                                    

- Pani Profesor to moja wina. Dużo czytałam o trollach, więc myślałam, że sobie z nim poradzę. Przeceniłam swoje możliwości. Gdyby nie Harry i Ron prawdopodobnie... byłabym już martwa.

Profesorowie tuż po przekroczeniu progu damskiej łazienki przerazili się nie na żarty. Sama komnata była doszczętnie zniszczona i nie zdatna do dalszego użytku. Wszystko co się w niej znajdowało było poważnie uszkodzone, bądź rozwalone w drobny mak. Potwór leżący na środku dodawał grozy całej tej scenerii, który pomimo tego, że był nieprzytomny, wciąż wyglądał przerażająco. I co najważniejsze oraz najbardziej niepokojące - czwórka pierwszorocznych uczniów znajdująca się w samym centrum zdarzenia. Szaty dwójki gryfonów pokryte były brudem i lekko przemoczone, jednak oprócz kilku obić nie stało się im nic poważniejszego. Gorzej było w przypadku dwóch dziewcząt stojących w głębi łazienki. O ile jeszcze Hermiona Granger wyglądała w miarę przyzwoicie, mimo przemoczonych ubrań, rozciętego przedramienia oraz paru drobnych siniaków, nie można było powiedzieć tego samego na temat Ślizgonki stojącej u jej boku.

Wygląd dziewczynki sprawił, że przypominała teraz postać z krwawego horroru, tak popularnego wśród mugoli. Przemoczone do suchej nitki loki przyklejały się do jej twarzy, pokrytej czerwoną posoką tworzącą abstrakcyjne wzory. Odłamki szkła powbijane w jej skórę błyszczały, paskudnie przypominając o swoim istnieniu. Niegdyś białe bandaże, teraz prawie w całości nasączone były krwią. Jej ramię drżało, a wbity w nie drewniany odłamek przybrał czerwony odcień. Ciemna posoka wypływała z rany, barwiąc śnieżnobiały rękaw koszuli. Sama dziewczynka stała niewzruszona wpatrując się w stwora leżącego u jej stóp. Profesor McGonagal, widząc Isabelle zakryła usta, a z pomiędzy jej warg wyrwało się ciche "o mój Merlinie".

Uczniowie nigdy jeszcze nie byli świadkami tak wściekłej Opiekunki Gryffindoru, tym bardziej nigdy nie widzieli jej jak odejmuje aż tyle punktów od swojego domu. Ulga wpełzła na twarze młodych Lwiątek, gdy nie skończyła jedynie na karze, a przyznała ona punkty za heroizm dwójki chłopców.

- Myślę, że to odpowiednia lekcja panno Granger. Niech panna wie, że bardzo się na panience zawiodłam. Jednak nurtuje mnie jedna kwestia co w tym całym zamieszaniu robi panna Prisoner? - zapytała, a wzrok wszystkich skierował się na dziewczynę i Severusa, który zabezpieczał ramię jego wychowanki.

- Sądzę, że na to pytanie będzie czas później, Minerwo - odrzekł Severus Snape, którego dłonie były umazane krwią Ślizgonki, której to rękę właśnie usztywniał - Pannę Prisoner trzeba zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego, tak samo pannę Granger, jak sądzę.

Nikt nie kwestionował tego co powiedział profesor, każdy kto widział obie dziewczynki w tym momencie zdawał sobie sprawę, że potrzebują one pomocy medycznej. Minerwie McGonagall głupio było przyznać, że nie pomyślała o tym jako o sprawie pierwszego rzędu, była tak z szokowana i oburzona zachowaniem swojej podopiecznej, że nie myślała racjonalnie. W myślach, co prawda niechętnie, pochwaliła kolegę po fachu za zdolność zachowania zimnej krwi w nietypowych sytuacjach - czego oczywiście nigdy nie przyznała by mu wprost.

Opatrzenie Gryfonki nie zajęło dużo czasu. Pani Pomfrey oczyściła i za pomocą zaklęcia zręcznie zaszyła ranę na przedramieniu. Po wręczeniu jej i dwójce Gryfonów maści na siniaki, nie było żadnych przeciwskazań, aby wrócili do dormitoriów. Opiekunka ich domu osobiście dopilnowała, aby wrócili do siebie, tym samym w Skrzydle Szpitalnym została tylko trójka czarodziejów.

- To teraz, tłumacz mi się Prisoner - zażądał mężczyzna patrząc spod przymrużonych powiek na swoją wychowankę, której właśnie Uzdrowicielka opatrywała ramię, uprzednio wyciągając z niego ciało obce - Co ty robiłaś z Gryfonami w damskiej łazience?

- Spóźniłam się na kolacje - zaczęła uważnie skupiając się, aby to co miało wyjść z jej ust miało jakikolwiek sens - Kiedy szłam do Wielkiej Sali bandaże mi przeciekły - mówiąc to wyciągnęła nieporadnie ręce w stronę profesora, pokazując mu zakrwawione przedramiona. Uzdrowicielka spojrzała karcąco na Ślizgonkę, która miała się przecież nie ruszać - skręciłam do łazienki, żeby je zmienić. To tyle, profesorze.

- A skąd wzięli się tam Gryfoni, hm? - spytał unosząc jedną brew. Nie ufał uczniom Gryffindoru nie tylko z uprzedzenia, ale i z przyzwyczajenia. Uczniów tego domu uważał za kanalie, były oczywiście niewielkie wyjątki, ale Potter i jego koleżka na pewno się do nich nie zaliczali.

- Granger spotkałam w łazience. Płakała. Potter i Weasley przyszli jakiś czas po pojawieniu się tego stwora. Nie wiem dlaczego weszli do damskiej łazienki.

- Sugerowałabym wyjście, profesorze Snape. Panna Prisoner potrzebuje snu, eliksiry nie zadziałają odpowiednio na wymęczonym organizmie co pan, profesorze powinien doskonale wiedzieć - powiedziała Poppy Pomfrey, nie za bardzo kryjąc się z tym, że miała zamiar zwyczajnie wyprosić Mistrza Eliksirów. Niezmiernie irytowało ją to, że profesorowie w Hogwarcie zwykli przesłuchiwać uczniów w Skrzydle Szpitalnym. Przecież nie do tego służyło! - Także życzę panu dobrej nocy.

Severus Snape ruszył w stronę wyjścia, jego czarna szata zatrzepotała w powietrzu, a jej właściciel rzucił przez ramię ciche "Dobrej nocy". Fakt, że został, mówiąc kolokwialnie, "wyrzucony za drzwi" nie wzruszył go. Można by nawet stwierdzić, że było mu to na rękę. Dowiedział się tego co chciał. Dziewczyna nie kłamała, nie potrafiła.

Draco Malfoy nie spał tej nocy. Przeczucie, że stało się coś złego zrywało go z łóżka, gdy tylko zamknął oczy. Skoro Isabelle nie było na uczcie, samo nasuwało się stwierdzenie, że dziewczyna jest w to zamieszana. Nie wiedział jednak w co. On musiał wiedzieć wszystko! Nim zdążył przemyśleć swój pomysł, stał już w pokoju wspólnym, a chwile potem - na korytarzu. Rozejrzał się, a kiedy zobaczył jedynie ciemność ruszył przed siebie. Nie obawiał się szlabanu. Ojciec mówił mu, że opiekun Slytherinu faworyzuje swoich wychowanków, a także, że jest z nim w bliskich, przyjacielskich stosunkach. Nie mógł nic mu zrobić, a istniała możliwość, że wie coś więcej.

- Panie Malfoy - surowy zimny głos przerwał panującą dookoła ciszę, Malfoy odwrócił się w stronę dźwięki i stając twarzą w twarz z Postrachem Hogwartu - Mogę wiedzieć co robi pan na korytarzu o tej godzinie? Powinien być pan w łóżku, panie Malfoy - zirytowanie profesora można było ujrzeć z daleka. Miał ważniejsze sprawy niż niańczenie arystokratycznego gówniarza, tym bardziej, że rana na nodze boleśnie przypominała mu o swoim istnieniu.

- Co się stało z Prisoner, profesorze? - spytał wprost, nie siląc się na owijanie w bawełnę, czy chociażby odpowiedź na zadane pytanie, ciekawość wygrała z przyzwoitością.

- Miała wypadek. A teraz wynocha do dormitorium, panie Malfoy, jeżeli nie chce pan dostać szlabanu.

Córka Azkabanu | impotensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz