"Pieczęć Świata" - @osMiornicaDave

120 5 14
                                    

Autor - osMiornicaDave 

Recenzent - Susumemy 

Wyswobodzenie bestii

Urodził się w ginącym świecie i doświadczył zbyt wiele śmierci, aby nie cenić życia. Możliwe, że się teraz czepiam, ale co poradzić? Wyczuwam lekką ekspozycję. Lekką.

Isaja nienawidził miejsca, w którym wegetował (...). Jak wyżej. Informacja o dreszczach, jakie przeszły Isaję, w połączeniu z opisem jaskini wystarczająco pozwalają czytelnikowi odczuć, że bohater nienawidził aktualnego miejsca zamieszkania.

Jego wzrok nabrał twardego wyrazu (...). Trochę dalej narrator nazywa bohatera mężczyzną. Poza tymi dwoma momentami odniosłam wrażenie, że piszesz perspektywicznie. Przykładem fragmentu, kiedy to narrator mocno angażuje się w sytuację bohatera, jest – moim zdaniem – Uda mu się, już wkrótce. Głęboki wdech, powolny wydech. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tej chwili. Kwesta narratora bywa u ciebie niejasna, jakby balansował między wszechwiedzącym a personalnym.

Wynaturzeńcy, kościogłowi, przybysze z Avanderu, pielgrzymi Martwego Boga, poszukiwacze kryształów, Koviran, Przeklęte Ziemie, Koszmary... Na przestrzeni króciutkiego rozdziału duża ilość określeń typowych dla świata, o którym na ten moment niewiele wiem, przytłacza.

Świetny dialog. Krasnoludy nie zawodzą.

Urzekłaś mnie walką bohatera z bestią. Bez żadnych farmazonów, jak to facet straszliwie cierpi. Scenami udowodniłeś jego cierpienie, ból i strach, przez co Isaja wydał mi się bohaterem, z którym mogę się zżyć. Końcówka zaciekawia. Wręcz razem z Isają ocknęłam w totalnie obcym miejscu i razem z nim zadałam sobie pytanie: gdzie ja zawędrowałam?

Spora ilość informacji przygniatała. Pomyślałam nawet, że czytałam one-shota przeznaczonego dla czytelników zapoznanych z tym uniwersum poprzez lekturę innych twoich tekstów. Motyw człowieka walczącego z bestią sam w sobie zaciekawia, dlatego w pierwszej notce mogłabyś się skupić tylko na nim, na wynaturzeńcach, na klątwie, na Martwym Bogu. Na ten moment tych parę informacji wystarczyłyby do zbudowania filarów świata przedstawionego. Pod koniec rozdziału wciąż nie wiem nic o kościgłowych, o kryształach, o babce Isaji... W gruncie rzeczy te wstawki specjalnie mnie nie zainteresowały.

Wampir z Przyczerza

(...) pływających do góry brzuchem nieszczęśników (...) Czytałam, że to, czy ciało pływa na brzuchu czy na plecach, zależy od rozmieszczenia tkanki tłuszczowej w organizmie. Ponoć na tej podstawie można określić płeć ofiary. Ponoć. Jeśli ciało unosi się na plecach, zwykle jest to kobieta (choć wiadomo, nie w każdym przypadku). W każdym razie, jeśli to prawda (przydałby się jakiś głębszy research), fragment sugeruje, że Plaża Topielców byłaby raczej Plażą Topielic.

Podoba mi się, że w drugiej notce pojawiają się odniesienia do pierwszej. Coraz więcej wiadomo o klątwie, o pochodzeniu bestii, pośrednio też o Isaji, bo domyślam się, że to o niego chodzi. Chyba że mydlisz mi oczy, bo w toku trwania fabuły pojawi się więcej bohaterów dotkniętych klątwą Martwego Boga.

Znakomite opisy walki. Serio. Czytało się jednym tchem. W ogóle fajnym zabiegiem jest to, że trochę zagrałaś z oczekiwaniami czytelnika (a na pewno z moimi). Twój wampir odcina się od stereotypowych wyobrażeń wampira czy to w tradycji, czy w popkulturze i przez to odbieram jego kreację jako bardzo oryginalną.

Kolejny plus – bohaterowi nic nie przychodzi łatwo. Mam tu w szczególności na myśli przegraną potyczkę Zaarana oraz śmierć Bevisa, której w ogóle się nie spodziewałam.

Dobrze kreujesz bohaterów. Zarran myśli, nie poddaje się emocjom, podejmuje konkretne działania. W stu procentach wzbudza sympatię.

Zastanawia mnie pewna kwestia. Zrozumiałam, że kryształy są naczyniami dla mocy. Mocy, z której z własnej woli zrzekają się napełniacze. Napełniacze nie mogą z niej korzystać na własny użytek?

Druga szansa

Pewnie znów się czepiam, ale jeśli wszystkie fragmenty zaznaczone kursywą pochodzą od Kiry, dopowiedzenia typu prychnęła Kira w myślach wydają mi się zbędne.

Wstawki z przeszłością Kiry czyta się bardzo przyjemnie, głównie przez twój styl, przy czym mam wrażenie, że momentami za bardzo eksponujesz.

Narrator miejscami wydaje mi się zdystansowany (nazywanie Kiry strażniczką), innym razem zaangażowany (Musiała być lepsza!).

Jak do tej pory w ogóle nie zgłaszałam zastrzeżeń co do kreacji bohaterów, ale chciałabym się zatrzymać przy Kirze, gdyż kilka razy zapaliła mi się czerwona lampka. Mam wrażenie, że narrator za bardzo stara się, abym ją polubiła. Scena szukania kryształu była świetna, bo pokazała, jak Kira radzi sobie na misji. Później zaczęłaś kreować ją w totalnej opozycji do innych żeńskich postaci, co moim zdaniem spłaszcza wątek walki Kiry o, że tak powiem, swoje miejsce w świecie.

Według narratora Kira ma talent do trzymania miecza (a ja muszę uwierzyć na słowo, bo nie widziałam jej jeszcze w scenie walki lub treningu), pochodzi dobrej rodziny, ale jednocześnie zostaje z niej wykluczona, sam król powierza Kirze ważną misję, a do tego Kira gardzi innymi kobietami, tylko dlatego że... chcą dobrze wypaść na balu. Na ten moment inne kobiety pokazujesz jako głupie gąski, którym w głowie tylko zaloty (nawet Amani nie może się powstrzymać od komentarza: Znajdź sobie kogoś, zabaw się), po to by Kira wyszła na tą silną i niezależną, predysponowaną do wielkich czynów. Między wierszami da się to wyczuć. Nie mówię, że Kira jest słabą postacią; daleko jej do typowych żeńskich bohaterek internetowej literatury. Mimo to budzi zastrzeżenia. Zwyczajnie nie robi na mnie wrażenia ta niby-silna bohaterka umniejszająca innym kobietom poprzez porównywanie ich do klacz rozpłodowych na targowisku.

Myślałam, że cały rozdział poświęcisz Kirze, ale – wybacz szczerość – cieszę się z powrotu Zaarana. Przy okazaji zaserwowałaś kolejną świetną postać, Granna (przy porównaniu do much parsknęłam sobie zdrowo).

Podsumowanie

O Kirze już się rozpisałam, więc drogą szybkiego podsumowania dodam, że tak naprawdę mam tylko dwa zastrzeżenia. Ujawniasz zbyt wiele informacji w krótkim czasie, na co zwracałam uwagę przy pierwszej notce. Stąd też może wynikać moje narzekanie na okazjonalne streszczenia. Druga kwestia dotyczy narratora. Aczkolwiek w tym miejscu przyznaję bez bicia – przy redakcji własnych tekstów sama miewam jeszcze problemy z konsekwentnym trzymaniem się narratora personalnego/wszystkowiedzącego. Twoje rozdziały reprezentują wysoki poziom, dlatego moje wątpliwości dotyczące narracji nie mają większego wpływu na notę końcową. Co najwyżej mogę zachęcić, żebyś pod tym kątem jeszcze raz przejrzała swój tekst.

Nie rozwodziłam się specjalnie na temat fabuły – starałam się raczej komentować poszczególne partie tekstu, żebyś wiedziała, jakie emocje i pytania towarzyszyły mi w trakcie lektury. Na ten moment mogę powiedzieć, że zapowiada się ciekawie. Zaprojektowałaś sobie świat pełen dziwnych stworów oraz ras, świat z określoną hierarchią społeczną i mitologią. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki, abyś nie zaplątała się we własnych pomysłach i poprowadziła spójną historię od początku do końca.

Opublikowałaś zaledwie trzy rozdziały, a ja już wiem, że są to zalążki powieści, po którą chce się sięgnąć. Moje uwagi sprowadzały się do wydaje mi się, mam wątpliwości, odniosłam wrażenie. Traktuj je raczej jako drobne sugestie niż krytykę. Na chwilę obecną tekst się broni. Nie wiem, jak poprowadzisz wątki ani jak rozwiną się bohaterowie, ale myślę, że na podstawie tego, co przeczytałam, mogę udzielić kredytu zaufania i wlepić ci wysokie noty. Za dobrze zapowiadających się bohaterów, za lekki styl, za poprawność, sceny i dialogi (dialogi zdecydowanie są twoją mocną stroną – żaden mnie nie nudził). Za to, że dobrze się bawiłam.

Okładka – 10 (z plusem!)

Opis – 10

Fabuła – 9

Bohaterowie – 9

Poprawność – 10

RecenzowniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz