act 1 ; part 1 | początek wszystkiego

1.7K 72 16
                                    

Diana James nigdy nie należała do grona wyróżniających się uczniów. Była, w każdym tego słowa znaczeniu, przeciętna. Tak właściwie, to nigdy nie uważała siebie za kogoś wyjątkowego. Jedyną wyjątkową rzecz, jaka kiedykolwiek ją spotkała to to, że odziedziczyła swoje magiczne zdolności po mamie, dzięki czemu mogła zostać czarownicą. Jednak pomimo tego faktu, nigdy nie śmiała uważać siebie za wyjątkowej od reszty populacji. W samej Anglii, nie mówiąc o całym świecie, było tak wielu ludzi, że nie istotne było to, jaki rodzaj krwi płynęła w naszych żyłach.

Spędziła wiele lat w Hogwarcie robiąc za tło. Ot, jedna niebieska w morzu niebieskich, czerwonych, żółtych i zielonych. I to było całkiem w porządku. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi.

Lubiła swoje życie. Lubiła być jedną z tych wszystkich, którzy w swojej przeciętności wręcz się mieszali ze sobą. Była niewystarczająco ciekawa, żeby zaciekawić kogokolwiek swoją osobą.

Lecz to wszystko miało zmienić się na siódmym i ostatnim roku w Hogwarcie.

Nigdy nie należała do śpiochów, ani też nie lubiła późno kłaść się spać. Jednak gdy jej współlokatorki zaproponowały wieczór pogadankowy by wysłuchać wszystkich plotek, które zdążyły pojawić się podczas minionych wakacji, nie mogła odmówić. Co wiązało się również z tym, że nie było opcji by zasnęła przed północą. Dlatego kiedy zegar wybił dwunastą w nocy a koleżanki z pokoju kończyły rozmowy, z ulgą udała się do wymarzonego łóżka i zasnęła wykończona.

I oto jest: biegnąca wzdłuż korytarzy Hogwartu. Jej blond włosy fruwały we wszystkie strony z powodu jej szaleńczego biegu do klasy, gdzie właśnie odbywały się pierwsze w tym roku zajęcia. Modliła się i błagała bóstwa, żeby profesor nie był zawiedziony jej spóźnieniem, tym bardziej, że jej ostatni rok w Hogwarcie dopiero co się zaczął, a ona już podpada nauczycielowi. Poza tym Eliksiry z Gryffindorem nie były takie straszne, więc nie miała powodów, by się spóźniać.

- Przepraszam za spóźnienie, Panie Profesorze! – Wydyszała Diana, wbiegając do klasy, gdzie odbywały się lekcje Eliksirów. Zwolniła i przycichła, gdy zorientowała się, że wszystkie pary oczu są skierowane na nią. Cóż...właśnie znajduje się w centrum uwagi...

- Nic się nie stało – zachichotał Profesor trzęsąc przy tym swoją głową i patrząc na zestresowaną dziewczynę. – Proszę mi wierzyć, panienko James, nie jesteś jedyną osobą, która się dzisiaj spóźniła. A teraz proszę, zajmij miejsce.

Diana uśmiechnęła się zakłopotana i udała się do jedynego wolnego stolika. Zarejestrowała, że oba krzesełka były puste, co musiało znaczyć, że jeszcze jedna osoba spóźniała się równie mocno co ona. Odłożyła swoją torbę na ziemię i wyjęła z niej podręcznik do eliksirów, pióro i potrzebny atrament.

Profesor Slughorn właśnie otworzył usta, aby zwrócić się do klasy, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć drzwi ponownie się otworzyły.

- Przepraszam, Panie Profesorze! Zaspałem. – Wszyscy obecni w klasie ponownie się odwrócili i zobaczyli, że ostatnią spóźnioną osobą był nikt inny, jak James Potter, który z zakłopotanym uśmiechem wzruszył ramionami. Poprawił swoje okulary i spojrzał na Syriusza, Remusa i Peter'a, którzy zaśmiewali się pod nosem z jego spóźnienia.

- Nic nie szkodzi, Panie Potterze. Nie ma problemu, proszę zając miejsce. – zachichotał ponownie mężczyzna. James rozejrzał się po klasie i podążył do ostatniego miejsca, które znajdowało się koło Diany.

- No dobrze, drodzy uczniowie. Nim jednak oficjalnie zaczniemy dzisiejszą lekcję, chciałbym żebyście wiedzieli, że sąsiad z waszej ławki zostanie waszym partnerem do końca roku. Jest to oficjalne i nie poddawane żadnym negocjacjom i przekupstwom stanowisko, nie ma wyjątków.

Cóż, zawsze mogło być gorzej. Mogła trafić na osobę, która była beznadziejna z Eliksirów. A James Potter był w tym całkiem niezły, więc nie musiała się martwić ich wspólną pracą.

- Cześć. – James usiadł obok niej i posłał jej niewielki uśmiech. 

Diana w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową.

- Więc...Jestem James. – Powiedział chłopak, próbując jakoś rozpocząć rozmowę. Właśnie utknął z nią na zajęciach do końca roku i chciałby choć trochę ją poznać. James nie wiedział za wiele o ludziach, którzy nie należeli do kręgu jego przyjaciół, bądź do jego domu. Dziewczyna należała do Ravenclawu, a on nie wiedział o niej niczego. Nawet tego, jak miała na imię. A przecież należeli do tego samego rocznika i przez te wszystkie minione lata mieli ze sobą zajęcia.

Diana jednak ponownie mu nie odpowiedziała. Ignorując go dalej robiła notatki i chłonęła każde słowo wypowiedziane przez Profesora Slughorna, W końcu musiała podtrzymać swoją reputację.

- Wiesz, to ta kwestia, w której Ty mówisz mi jak masz na imię. – James odezwał się ponownie i odwrócił się w stronę dziewczyny, by na nią spojrzeć.

- Diana James. – Odpowiedziała krótko, nie poświęcając mu spojrzenia.

- Odlot. Twoje nazwisko brzmi tak samo jak moje imię. – Chłopak uśmiechnął się.

Diana ponownie tylko kiwnęła głową.

- Nie jesteś zbyt rozmowna – stwierdził James. – Spokojnie, zmienimy to!

[T] Issue | James Potter  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz