act 2 ; part 4 | stare rany

907 39 5
                                    

Było całkiem spokojne, grudniowe popołudnie, gdy Diana znalazła się w dość niezwykłej sytuacji i o dziwo nie towarzyszył jej wtedy James Potter. Nie miała w planach już żadnej lekcji, a cała zaległa praca domowa została odrobiona. Wyjęła z podręcznej torby jedną z mugolskich książek i przejechała dłonią po miękkiej oprawie. Bezszelestnie przeczytała tytuł "Wielki Gatsby". Niewielki uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy poczuła znajome uczucie, kiedy znalazła się w bibliotece. Pomrukiwania i szepty uczniów, szuranie drewnianych krzeseł po podłodze, zapach starych książek I pędzące po stronach pergaminu pióra. Te wszystkie dźwięki i zapachy roznosiły się po pomieszczeniu. Usiadła na swoim miejscu i otworzyła książkę w miejscu, w którym ostatnio skończyła czytać.

Nie doszła nawet do połowy akapitu, gdy poczuła obecność innej osoby, która usiadła przed nią. Diana szybko zerknęła z nad książki i zauważyła znajoma, blond czuprynę, piegowata twarz i krzywy uśmiech, który sprawił, że coś przekręciło się w jej żołądku.

- Witaj, Diano. - Powiedział mężczyzna, siedzący na przeciw niej.

Diana mu nie odpowiedziała. Jedynie kiwnęła głowa, a jej wzrok uparcie wpatrywał się w słowa książki, lecz magicznym sposobem przestała rozumieć ich znaczenie.

- Wiem, że mnie słyszysz. – jego głos był spokojny, aczkolwiek można było wyczuć w nim nutkę irytacji. Brwi miał zmarszczone, na szyi miał elegancko niebieski krawat. Miała wręcz wrażenie, że był tak ciasto uwiązany, że był wręcz duszący. Odetchnęła głęboko nim kontynuował dalej. – Wiem, że nasz związek zakończył się w niezbyt przychylny sposób i przepraszam za to. Ale mogłabyś spróbować choć na chwilę zachować się dojrzale i wysłuchać tego, co chciałbym Ci powiedzieć.

Diana wywróciła oczami i ignorując wypowiedź swojego niechcianego towarzyszą czytała dalej, choć tak naprawdę to był w kółko ten sam akapit. Palcem przekręciła stronę, mając nadzieję, że to zagłuszy jej szybko bijąca serce. To samo serce, które złamał chłopak, który siedział przed nią, Carson Peters. Skrzyżował ręce i zaczął bujać się na krześle, próbując tym samym zwrócić jej uwagę, zirytowany faktem, że nie chciała na niego spojrzeć.

- Merlinie, nawet nie wiem, za co jesteś na mnie tak wściekła.

Diana zatrzasnęła książka, zaskakując tym samym Carsona. Jej oczy wpatrywała się w krukona, a jej spojrzenie było stalowe i nawet nie mruknęła, sprawiając, że mimowolnie zaczął się kręcić niespokojnie w swoim krześle.

- Zerwałeś że mną tylko dlatego, że twoim zdaniem byłam zbyt nudna. I nie miałeś nawet odwagi spojrzeć mi w twarz i zrobić tego osobiście. Więc wybacz mi, że nie jestem szczęśliwa na Twój widok.

Carson westchnął.

- Prawdopodobnie zrobiłem błąd, że nie zerwałem z Tobą jak należy, ale no daj spokój. Nie uważasz, że twoje reakcje są przesadzone?

- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co mi zrobiłeś? Odcięłam się od swoich przyjaciół, tylko dlatego, że wmówiłeś mi, że jesteś jedyną osobą, której potrzebuje. Ciągle mnie poniżałeś. Moje poczucie wartości zostało zniszczone i zatarte przez Ciebie. Wiem, że nie jestem najbardziej ekscytującą osoba, ale...- reszta słów utknęła w jej gardle, poczuła zbierające się w kącikach oczu łzy. Starła je szybkim ruchem dłoni i posłała Carsonowi spojrzenie, które przyprawiło GP o dreszcze spływające po kręgosłupie. – Wyjdź. I nie zbliżaj się więcej do mnie.

- Wow. – powiedział spokojnym głosem, jednak kpiący uśmiech pojawił się na jego ustach. – Zmieniłaś się, Diano.

- Dlaczego? Czyżbyś mnie wolał, gdy byłam tą nudną? – Warknęła, unosząc jedna brew.

- Za dużo czasu spędzasz z gryfonami.

- I co z tego? Co złego jest w tym, że spotykam się z ludźmi, którzy mnie doceniają?

- Jesteś dla nich ważna tylko dlatego, że umawiasz się z niesławnym James'em Potter'em.

Jej oddech zamarł, a Carson wiedział, że trafił w punkt.

- Powiedz mi, Diano. Jak długo twój związek z Potter'em przetrwa? Nie jesteś jedna z nich. Zostali przyjaciółmi kiedy tylko pojawili się w Hogwarcie. A ty? Jak długo jesteś z nimi? O wiele krócej. Więc, kiedy ze sobą zerwiecie przestaniesz dla nich istnieć.

- I co wtedy? Myślisz, że do ciebie wrócę?

- On Ci złamie serce, Di.

- Tak jak ty?

Carson wywrócił oczami.

- Czy on nie był zakochany przez ostatnie lata w Evans? Naprawdę myślisz, że przeszło mu tak szybko?

- James nie jest Tobą. Nie zrobiłby mi czegoś takiego. – Powiedziała dziewczyna, próbując brzmiąc na pewna siebie. Jednak maleńka struna głosowa ją zawiodła. Carson to wyczuł i posłał jej przesłodzony uśmiech.

- Chcę tylko twojego dobra, Diano. – Jego głos był spokojny i groźny, kiedy wyciągnął swoją dłoń ku dłoni blondynki.

Coś ja tknęło, po tym krótkim zdaniu, które tak często mówił Carson, gdy byli w związku. Wiedziała, że jeśli zostanie z nim chwilę dłużej będzie tylko gorzej dla niej. Bez zbędnych słów Diana wstała i odsunęła swoje krzesło. Z drżącymi dłońmi złapała swoje rzeczy i wrzuciła je do swojej torby. Pobiegła w stronę drzwi, natomiast sam Carson siedział dalej w swoim miejscu z tym samym uśmiechem. Poczuła jak strumień łez wyciska się z jej oczu, gdy przeciskała się między innymi uczniami. Wpadła na Arabellę Arroway. Szybko ją przeprosiła i pobiegła dalej, w dół korytarzy zamkowych.

- Diana? – Zawołała za nią Arabella, jednak szybko straciła dziewczynę z oczu. Gryfonka chciała pobiec za dziewczyną, jednak poczuła jak ktoś łapie ja za ręce.

- Ara. Muszę z Tobą porozmawiać.

Arabella otworzyła usta by odmówić, jednak Lily Evans pociągnęła ja za rękaw do ich wspólnego dormitorium. Jej przyjaciółka wręcz wbiegła do pokoju. Zatrzasnęła drzwi i złapała z frustracja za rude włosy.

- Chyba tracę rozum.

- Daj spokój, dlaczego tak mówisz? – Spytała Arabella, siadając na krańcu łóżka.

- Muszę powiedzieć James'owi, że mi się podoba. – usiadła gwałtownie obok niej a jej włosy wpadły na jej twarz. - To jedyny sposób, żebym mogła żyć w spokoju. Nie mogę myśleć o niczym innym.

Ara westchnęła.

- Wiesz dlaczego nie możesz tego zrobić. Pomyśl o Dianie.

- Nie oczekuje niczego od niego. Chcę tylko, żeby wiedział...

- Nie. – Arabella weszła w jej słowo – Jesteś inteligentną kobietą. Nie możesz tak po prostu oszaleć na punkcie jakiegoś chłopaka. Może Ci przejdzie.

- Masz rację. Nie powiem mu. – Powiedziała Lily po kilku minutach ciszy.

Arabella uśmiechnęła się do przyjaciółki, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia okrutnego ucisku na żołądku.

[T] Issue | James Potter  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz