Dzwonek do drzwi obudził mnie nad ranem. Próbowałam zignorować dziada, ale się nie dało, więc zwlekłam się z łóżka, nie dbając nawet o założenie szlafroka. Moja piżama z Grinchem idealnie pasowała do sytuacji. O tej porze litość miałabym tylko dla kuriera, który stałby na klatce z prezentem świątecznym, który sobie zamówiłam. Tak, tylko dla dostawcy. Jednak wiedziałam, że to niemożliwe. Nie o tej porze. Mój budzik powinien zabrzmieć o szóstej trzydzieści, a jeszcze nie zabrzmiał.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je bez sprawdzenia.
- Czego? - warknęłam.
Oczekiwałam tylko jednej osoby, Piotra. Braciszek miał wyczucie czasu. Ewentualnie sąsiadki z mieszkania obok, która znów zgubiła swojego rudego kota. Po ostatniej akcji z kocią kupą na mojej wycieraczce, udawała, że kot nigdy nie wrócił. I zaskoczyłam się o poranku...
Przed drzwiami, na mojej świątecznej wycieraczce stał Nie Do Końca Święty we własnej osobie. Wyglądał nieco inaczej niż zwykle, lecz mój zaspały mózg nie potrafił wysnuć właściwych wniosków.
- Cześć. Obudziłem cię? - w jego przeciągającym samogłoski głosie słychać było prawdziwe zaskoczenie. Noż choinka, spodziewał się, że będę pomykać w środku nocy z uśmiechem na twarzy.
- Obudziłeś - potwierdziłam.
- Nie jesteś jeszcze gotowa?
- Jestem bardzo gotowa, nie widać? Zaraz wracam do łóżka.
- Do łóżka?
- To takie miejsce gdzie ludzie śpią, odpoczywają, uprawiają seks - wyjaśniłam błyskotliwie, wywołując konsternację i przebłysk uśmiechu na twarzy Mikołaja.
- A o której planowałaś wyjść?
- Gdzie?
O czym on, na nadziewane pierniczki, mówił?
- Po choinkę.
- Jaką choinkę? - Moja irytacja wzrastała z każdą sekundą.
- Świąteczną - odparł.
- Co? Która jest godzina?
- Czwarta piętnaście.
- Mikołaj, kto normalny łazi za choinką o czwartej rano?
Ściągnął wełnianą czapkę z głowy i nerwowo przeczesał palcami włosy.
- Pola, nic nie zrozumiem.
- Ja tym bardziej. Wejdź. Napijemy się kawy i jakoś mi to wyjaśnisz.
Otworzyłam szerzej drzwi i przepuściłam mężczyznę. Odetchnęłam głęboko, by oczyścić umysł i ochłonąć, a moje nozdrza bezzwłocznie wypełnił zapach Nie Do Końca Świętego. Jasna choinka, jak ten facet bosko pachniał! Czwarta rano nie miała już większego znaczenia, podczas gdy stał obok mnie i przyglądał się w skupieniu. A moje wciąż zaspane myśli błądziły wokół jego ust. Mikołaj pochylił się w moim kierunku tak, jakby zgadł, co chodziło mi po głowie. A niech to piernik trzaśnie, najpierw powinnam umyć zęby! Zrobiłam płynny unik, omijając go w przejściu i zwiałam do kuchni, po drodze zerkając w lustro na ścianie. Obraz nędzy i rozpaczy na głowie przygładziłam rękoma. Następnie włączyłam czajnik, napiłam się wody prosto z butelki, by przepłukać usta i wyjęłam dwa kubki.
- Fajna piżama - usłyszałam za plecami i poczułam zimne dłonie na biodrach. Zastygłam, na krótką chwilę, po czym z zażenowaniem zerknęłam w dół, by sprawdzić kompletność stroju.
- Wiem, bardzo ją lubię.
- Do twarzy ci w zielonym - szepnął z lekką ironią. Przynajmniej nie udawał, że jestem najseksowniejszą kobietą na świecie w rozciągniętym worku.
CZYTASZ
Świątecznie przechwycony -WYDANA
ChickLitKomedia romantyczna, prosto z polskiego miasta, zaprawiona duża ilością przyprawy piernikowej i humoru Grincha 🎄 W ramach kalendarza adwentowego ukaże się się w 12 częściach, które będą dodawane w nieparzyste dni grudnia, zaczynając od pierwszego �...