Rozdział 8

212 40 26
                                    


Obudziło mnie lekkie szczypanie w ramię, które po chwili przeniosło się na nogę, a potem na drugą. Odrzuciłam kołdrę, włączyłam lampkę i podrapałam ostatnie miejsce.

– Co jest, do choinki? – warknęłam, oglądając własne kończyny.

Newton podniósł swoją puchatą główkę, po czym spojrzał na mnie zaspanymi oczami, i z powrotem opadł na poduszkę. Wczorajsza kąpiel wykończyła biedaka, mnie również. On skamlał, a ja szorowałam. On się otrzepywał, a ja przez pół godziny sprzątałam wodę i sierść z każdej możliwej powierzchni. A kąpiel tak naprawdę nic nie dała. Zapomniałam kupić szampon dla psów, więc opłukałam go wodą, lecz poza błotem i może niewielką częścią zapachu więcej nie pomogła. Mikołaj dzielnie towarzyszył mi podczas kąpieli psa, lecz zaraz po niej wyszedł do domu, tłumacząc się dzisiejszą rozprawą.

– Czy ty właśnie sprzedałeś mi pchły?

Rzucił mi ukradkowe spojrzenie i udawał, że nie wie o co mi chodzi. Westchnęłam ciężko. Będziemy musieli powtórzyć całą operację „ świąteczna kąpiel" ponownie, tym razem z pełnym wyposażeniem. Tylko czy zwykły szampon przeciw pchłom poradzi siebie z obecnymi mieszkańcami naszego domu? Tata! On będzie wiedział co zrobić! Podniosłam telefon i sprawdziłam godzinę. Prawie szósta, świetnie! Tata już nie spał. Zawsze był rannym ptaszkiem, co nie zmieniło się na emeryturze. Wyskoczyłam z łóżka, zgarniając po drodze szlafrok i zarzucając go na siebie. Wybrałam numer taty i wstawiłam wodę na kawę. Czekając na połączenie naszły mnie wspomnienia wczorajszego poranka z Nie Do Końca Świętym. Przyjemne wspomnienia.

– Halo, córcia jesteś tam?

– Część tato. Newton ma pchły. I ja też.

– Załapałaś go, wpadnę ze szczepieniami jak się trochę zaaklimatyzuje.

– Dobrze, ale co mam zrobić z pchłami?

– Dla psa obroża i szampon, a dom należy spryskać. Nie ma innej rady.

– Spryskać? Meble, ściany, pościel?

– Spryskać to, co się da, a ubrania, koce i pościel wyprać z octem. Powinno pomóc. Wszystko musisz powtórzyć po dwóch tygodniach. I koniecznie po spryskaniu wywietrz mieszkanie i zabierz psa na spacer. Najlepiej przyjedź do nas. Ten środek to trucizna.

– A gdzie to dostanę?

– Wpadnij do przychodni. Zadzwonię i ktoś ci wszystko naszykuje. Otwierają o siódmej.

– Dzięki tato.

Szybko wypiłam kawę, nakarmiłam psa i zabrałam go na spacer do przychodni, w której uśmiechem przywitała mnie Monika. Dawna stażystka taty, a teraz pani doktor.

– Cześć, ale jest śliczny. Jeśli chcesz mogę mu zrobić szybką inspekcję. Pan Jan mówił, że sam go zaszczepi, gdy się trochę zadomowi, ale już stoi przy tobie jak przy swojej pani.

– Naprawdę możesz? Wiem, że jak na razie dolegają mu pchły, ale obroże już ma. Teraz potrzebujemy szamponu i innych niezbędników.

– Wiem wszystko. Przygotowałam ci kilka rzeczy, ale myślę, że najlepiej będzie jeśli zostawisz go u nas na kilka godzin i spryskasz dom. W tym czasie zrobię mu podstawowe badania, sprawdzę obecność chipa i wykąpie w naszym spa.

Dziewczyna wręczyła mi torbę, wypchaną po brzegi kosmetykami dla zwierząt.

– Nie chcę go zostawiać na tak długo. Dopiero się poznajemy – wahałam się.

Świątecznie przechwycony -WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz