Obudziło mnie lekkie szczypanie w ramię, które po chwili przeniosło się na nogę, a potem na drugą. Odrzuciłam kołdrę, włączyłam lampkę i podrapałam ostatnie miejsce.
– Co jest, do choinki? – warknęłam, oglądając własne kończyny.
Newton podniósł swoją puchatą główkę, po czym spojrzał na mnie zaspanymi oczami, i z powrotem opadł na poduszkę. Wczorajsza kąpiel wykończyła biedaka, mnie również. On skamlał, a ja szorowałam. On się otrzepywał, a ja przez pół godziny sprzątałam wodę i sierść z każdej możliwej powierzchni. A kąpiel tak naprawdę nic nie dała. Zapomniałam kupić szampon dla psów, więc opłukałam go wodą, lecz poza błotem i może niewielką częścią zapachu więcej nie pomogła. Mikołaj dzielnie towarzyszył mi podczas kąpieli psa, lecz zaraz po niej wyszedł do domu, tłumacząc się dzisiejszą rozprawą.
– Czy ty właśnie sprzedałeś mi pchły?
Rzucił mi ukradkowe spojrzenie i udawał, że nie wie o co mi chodzi. Westchnęłam ciężko. Będziemy musieli powtórzyć całą operację „ świąteczna kąpiel" ponownie, tym razem z pełnym wyposażeniem. Tylko czy zwykły szampon przeciw pchłom poradzi siebie z obecnymi mieszkańcami naszego domu? Tata! On będzie wiedział co zrobić! Podniosłam telefon i sprawdziłam godzinę. Prawie szósta, świetnie! Tata już nie spał. Zawsze był rannym ptaszkiem, co nie zmieniło się na emeryturze. Wyskoczyłam z łóżka, zgarniając po drodze szlafrok i zarzucając go na siebie. Wybrałam numer taty i wstawiłam wodę na kawę. Czekając na połączenie naszły mnie wspomnienia wczorajszego poranka z Nie Do Końca Świętym. Przyjemne wspomnienia.
– Halo, córcia jesteś tam?
– Część tato. Newton ma pchły. I ja też.
– Załapałaś go, wpadnę ze szczepieniami jak się trochę zaaklimatyzuje.
– Dobrze, ale co mam zrobić z pchłami?
– Dla psa obroża i szampon, a dom należy spryskać. Nie ma innej rady.
– Spryskać? Meble, ściany, pościel?
– Spryskać to, co się da, a ubrania, koce i pościel wyprać z octem. Powinno pomóc. Wszystko musisz powtórzyć po dwóch tygodniach. I koniecznie po spryskaniu wywietrz mieszkanie i zabierz psa na spacer. Najlepiej przyjedź do nas. Ten środek to trucizna.
– A gdzie to dostanę?
– Wpadnij do przychodni. Zadzwonię i ktoś ci wszystko naszykuje. Otwierają o siódmej.
– Dzięki tato.
Szybko wypiłam kawę, nakarmiłam psa i zabrałam go na spacer do przychodni, w której uśmiechem przywitała mnie Monika. Dawna stażystka taty, a teraz pani doktor.
– Cześć, ale jest śliczny. Jeśli chcesz mogę mu zrobić szybką inspekcję. Pan Jan mówił, że sam go zaszczepi, gdy się trochę zadomowi, ale już stoi przy tobie jak przy swojej pani.
– Naprawdę możesz? Wiem, że jak na razie dolegają mu pchły, ale obroże już ma. Teraz potrzebujemy szamponu i innych niezbędników.
– Wiem wszystko. Przygotowałam ci kilka rzeczy, ale myślę, że najlepiej będzie jeśli zostawisz go u nas na kilka godzin i spryskasz dom. W tym czasie zrobię mu podstawowe badania, sprawdzę obecność chipa i wykąpie w naszym spa.
Dziewczyna wręczyła mi torbę, wypchaną po brzegi kosmetykami dla zwierząt.
– Nie chcę go zostawiać na tak długo. Dopiero się poznajemy – wahałam się.
CZYTASZ
Świątecznie przechwycony -WYDANA
ChickLitKomedia romantyczna, prosto z polskiego miasta, zaprawiona duża ilością przyprawy piernikowej i humoru Grincha 🎄 W ramach kalendarza adwentowego ukaże się się w 12 częściach, które będą dodawane w nieparzyste dni grudnia, zaczynając od pierwszego �...