Rozdział 22

279 19 0
                                    

,,Świat jest ponurym miejscem. Czasem musisz strzelać pierwsza."

TRAX


Tydzień wcześniej.

Jak tylko Rebel wydaje rozkaz wyjazdu do Kolumbii w mojej głowie pojawia się ostrzegawczy alarm.
Odzyskanie kartelu w tej chwili to misja samobójcza. Nie jestem debilem, by myśleć inaczej dlatego pora wcielić w życie plan, który mam nadzieję się powiedzie.
Wyciągam z kieszeni telefon i wybieram numer, którego przez wiele lat nie chciałem wybierać. Po pierwszym sygnale chcę się już rozłączyć, ale głos w słuchawce mnie powstrzymuje

-Synu.

Tylko tyle i aż tyle, by wróciły wszystkie wspomnienia. Odpycham od siebie mroczną przeszłość i skupiam się na wypowiedzeniu słów, za które przyjdzie mi słono zapłacić.

- Potrzebuję twojej pomocy ojcze. Twoja córka potrzebuje twojej pomocy- doprecyzowuję i modlę się, by mi nie odmówił.

- W porządku. Wyślij mi swoje namiary.

To tyle, jeśli chodzi o naszą pierwszą rozmowę od przeszło dziesięciu lat milczenia. Mam nadzieję, że stary okaże się przydatny.

Obecnie.


Nie wiem dlaczego nie reagujemy. Ze swojego miejsca w starym pick-upie mamy idealny punkt obserwacyjny na dom De La Vegi. Kiedy dostrzegam ludzi z kartelu, aż kipię z gniewu, że nie mogę ich zatrzymać.

Mój ojciec ma plan, powtarzam sobie w myślach, chociaż wątpię, by moja siostra go doceniła. Zapewne pomyśli, że ją zdradziłem. Oby nasz stary znalazł sposób, by przekonać ją, że jest inaczej.



REBEL

Odrywam się z oporem od Cristiano, który patrzy mi w oczy z czystym pożądaniem.

On chce twojego ciała, nic więcej, przypominam sobie i odkręcam się twarzą do gości.

Kiedy Cristiano uśmiecha się do nich triumfalnie zaczynają bić brawa, niczym posłuszne marionetki. Strach jest najlepszym sposobem, by ludzie byli lojalni. De La Vega jest ich strachem na wróble. Największym i najsilniejszym w stadzie. Wolą się go bać, niż zginąć. Zachowuję kamienną twarz, ale w środku się spinam. Wiem, że to tylko przedstawienie. Taki teatrzyk z marną aktorką jaką jestem.

Idziemy ku wyjściu, ale moje oczy nie skupiają się na nikim konkretnym, dopóki w polu widzenia nie pojawiają się bracia Amazzi.

- Don De La Vega.

Alessandro przystaje naprzeciw nas i skłania lekko głowę w geście szacunku.

- Gratuluję i życzę Wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia- przemawia patrząc mi w oczy.

- Dziękujemy Amazzi.

Cristiano ubiega mnie w odpowiedzi, po czym prawie boleśnie wbija palce w ramię i ciągnie w kierunku czekającej limuzyny.

-Amazzi wyjadą jeszcze dzisiaj.

- Co takiego zrobił Alessandro, że tak go nienawidzisz Cristiano?


- Jego ojciec zdradził familie. Moja matka zginęła z rąk Bratvy. Wydał ją stary Amazzi.

Zatyka mnie. Nie znałam tej części przeszłości przyjaciela. Ale jeśli to co mówi Cristiano jest prawdą to dlaczego de Garcia go przyjął? Te pytania i inne muszą zaczekać, bo dojeżdżamy do State Island, gdzie mieści się kolejna rezydencja De La Vegi. Opuszczamy pojazd i przechodzimy przez bramę kierując się na tyły. Widok, który mam przed sobą na chwilę przenosi mnie do dzieciństwa. De Garcia miał podobny ogród. Przypominam sobie jaka byłam radosna mogąc biegać po rozległym terenie.

REBEL.  Mafia Queen Series #1(Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz