Czasem slowa bolą bardziej niż czyny...

441 52 1
                                    

I mamy kolejny :)) piszcie czy się podoba :D

Ale nie mieli oni złych zamiarów.
- Mogłabyś tego nie rozpowiadać? Zrozum my też jesteśmy ludźmi i chcemy normalnie żyć, a gdy nasze fanki dowiedzą się gdzie chodzimy do szkoły to nie będziemy już mieć spokoju. - zaczął V.
- Pogięło was chłopaki?! Nie możemy jej ufać! - krzyknął Jin.
- Spokojnie. Jestem waszą wielką fanką i chce dla was jak najlepiej, dlatego nie przejmujcie się. Nikomu nic nie powiem.- odpowiedziałam, aby ich uspokoić. Widziałam, że naprawdę mają tego czasami dość.
- Naprawdę?! Dziękuje Ci w imieniu wszystkich jako ich „tata"- dodał Rap Monster, był w końcu liderem.
- Nie ma za co- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Nie no wy wszyscy powariowaliście- dodał Jin wychodząc z oburzeniem.
- Nie przejmuj się nim. On jest jakiś inny. Chodź czas na obiad- zaśmiał się Suga, chwytając mnie za ramię i idąc w stronę głównego korytarza.
Po obiedzie, kończyłam lekcje. Wracając do domu słuchałam BTS „ The rise of bangtan", cały czas rozmyślając o dzisiejszym dniu i o tym co się wydarzyło. Byłam taka szczęśliwa, że mogłam z nimi porozmawiać. Wszystko byłoby idealnie, tylko nie wiedziałam czemu Jin jest taki oschły. Cały czas mnie to dręczyło.
Wróciłam do domu około 15, zjadłam obiad i wyszłam na spacer do parku. Usiadłam na ławce i zamknęłam oczy, czułam jak usypiam i przechylam się. Już prawie upadałam ale nagle poczułam, że oparłam się o czyjeś ramię. Szybko się ocknęłam i otworzyłam oczy. Zobaczyłam siedzącą obok mnie Anastazję.
- Jejku! Przestraszyłaś mnie.- zaczęłam.
- Przepraszam, nie chciałam, ale nie powinnaś zasypiać w każdym możliwym miejscu. - zaśmiała się.
- No tak. A tak w ogóle co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Przyszłam na spacer, mieszkam tu niedaleko. - odpowiedziała radośnie.
- To od dzisiaj możemy razem chodzić bo ja też- odparłam.
Potem wstałyśmy i poszłyśmy na lody. Było już późno, gdy powoli wracałyśmy. Nagle podbiegł do Anastazji jakiś młodszy chłopak.
- Noona, wracaj szybko! Mama jest bardzo chora! - krzyczał, przerażony.
- Alicja, przepraszam nie odprowadzę cię, musze wracać- mówiła wystraszona.
- No coś ty! Nie trać czasu i idź! Nie przejmuj się mną, poradzę sobie - powiedziałam spokojnie z lekkim uśmiechem. Anastazja ze swoim jak się okazało młodszym bratem szybko pobiegli, a ja spokojnie zaczęłam wracać do domu. Było bardzo ciemno i trochę się bałam. Byłam już w parku, wyglądał okropnie. Coraz bardziej się bałam i miałam wrażenie, że zaraz ktoś wyskoczy. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął...
- Ale mnie przestraszyłeś! Co ty tutaj robisz?- zapytałam roztrzęsiona.
- Chce ci o czymś powiedzieć bo chyba mnie źle zrozumiałaś. - odpowiedział smutnym głosem.

Marzenia się spęłniają.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz