W końcu prawda wyjdzie na jaw

499 52 6
                                    

Jesli mamy kogos zainteresowanego dalszą częścią to prosze :D I znowu bardzo dziękuje Wam za wszystko ^^

Za drzwiami stał Jin. Byłam w szoku i trochę się przestraszyłam, nie wiedziałam czego mógł ode mnie chcieć. Przez chwile zastanawiałam się czy w ogóle mu otworzyć. Byłam ciekawa czego ode mnie chce, więc wpuściłam go do środka.
- Czego chcesz? - zapytałam z gniewem w oczach. Tak bardzo go nienawidziłam.
- A co, już nie wolno mi Cię odwiedzić?- odpowiedział pytaniem.
- Nie wolno. - powiedziałam stanowczo.
- Wiesz co... Przez Ciebie straciłem wszystko, więc dzięki mnie też stracisz coś co jest cenne dla kobiety. - odpowiedział z szyderczym uśmiechem. Bałam się go w tamtej chwili. Nie wiedziałam, że planuje coś takiego. Zaraz potem przygwieździł mnie do ściany i zaczął obmacywać. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się. Nic nie dawało rady. Był bardzo silny. Zaczął mnie rozbierać. Wypróbowałam więc ostatnią deskę ratunku. Walnęłam go z kolana w krocze.
- Ty suko! - powiedział ze wściekłością, uderzając mnie przy tym w twarz. Upadłam na podłogę. - Zobaczysz jak Cię teraz załatwię- ciągnął i zaczął rozpinać rozporek. Jak najszybciej wstałam i próbowałam uciec. Na marne. Dogonił mnie i kolejny raz uderzył w twarz. Znów wylądowałam na podłodze. Po krótkiej chwili zaczął się do mnie kolejny raz dobierać. Obmacywał mnie, dotykał w te najgorsze miejsca. Czułam się taka bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Słone łzy zaczęły spływać po moich spuchniętych policzkach. On za to był jak w transie. Nic na niego nie działało. Widząc, że sobie nie poradzi, wyjął sznurówkę z moich ulubionych trampek i związał mi ręce. Ja byłam już bez górnej części garderoby. Czułam się okropnie. Poniżona. Bezsilna. Żałosna. Wściekła na siebie, że w ogóle go wpuściłam do mojego domu.
- I co teraz powiesz?- zaczął nagle- Już nie chcesz kłapać swoim dziobem? Przez Ciebie straciłem miłość swojego życia. Moje serce zostało złamane bo ona wróciła do tego frajera! - krzyczał na mnie. Zaczął ciągnąć mnie za włosy, aż do mojego pokoju. Nigdy się tak nie bałam jak w tamtej chwili. Już miało dojść do najgorszego gdy do pokoju wbiegła ciemna postać. Jin dostał z kopa w plecy i upadł na ziemie. Tajemnicza postać podeszła do mnie i dopiero gdy, on jak już wiadomo było, nachylił się ,zobaczyłam, że to J Hope. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok.
- Boże! Nic Ci nie jest? - mówił z przerażeniem w oczach.
- Jest okej- wydusiłam z siebie.
- Zabije Cie! Zabije, rozumiesz ?! Pojebało Cię człowieku! - zaczął krzyczeć na Jina, rzucając się przy tym z pięściami na niego. Usiadł na nim i okładał go nimi po twarzy. Byłam przerażona. Jeszcze nigdy nie widziałam tyle złości w czyichś oczach. Patrzyłam jak twarz Jina staję się z każdym uderzeniem coraz bardziej zakrwawiona. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Musiałam jakoś zareagować ale nie mogłam się ruszyć.
- J Hope! Błagam, przestań! Nie rób tego! - zaczęłam krzyczeć, cały czas przy tym płacząc. On nie przestawał- Opanuj się, proszę Cię! - dodałam. Po chwili, przestał. Jin wyglądał jakby traktor przejechał mu po twarzy. Hoseok , cały się trzęsąc, podszedł do mnie. Jin w tym czasie ledwo wstał z podłogi i zataczając się wybiegł z mojego mieszkania. Nie mogłam przestać płakać, byłam roztrzęsiona. To był jeden z najgorszych momentów mojego życia. Nic nie mówiąc, rozwiązał mnie. Potem wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju.
- Spokojnie... Zaraz do Ciebie wrócę tylko wykonam jeden telefon - powiedział z powagą i wyszedł. W tym czasie próbowałam się uspokoić i ubrałam bluzkę. Po chwili wrócił do mnie J Hope. Usiadł obok mnie na łóżku, w ogóle się nie odzywając. Ja nie mogłam odgonić myśli co mogłoby się stać gdyby on nie przyszedł. Nadal byłam roztrzęsiona. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i tak siedziałam na łóżku. Spojrzałam na niego. Złość nadal była wymalowana na jego twarzy.
- Dziękuje...- powiedziałam po chwili.
- Przestań. Nie masz za co. - odpowiedział z powagą.
- I przepraszam- dodałam nagle. Dopiero teraz na mnie spojrzał i zobaczył jak wyglądam. Bez zastanowienia przytulił mnie do siebie nic nie mówiąc. Po chwili dodał:
- Nie masz za co mnie przepraszać , głupku. Przepraszam, że przyszedłem tak późno i że się nie odzywałem- mówił, cały czas mnie mocno przytulając do siebie- Nie wiedziałem, że ten pojeb jest zdolny do czegoś takiego- dodał po chwili. Nic nie odpowiedziałam. Po prostu płakałam w jego ramię. Siedzieliśmy tak przez około pół godziny, a ja nadal nie mogłam się uspokoić. Nagle wbiegło do pokoju pięciu chłopaków. Przynajmniej już wiedziałam gdzie dzwonił Hoseok.
- Co się stało?! - zaczął wystraszony V. Nic nie odpowiedzieliśmy.
- Co się stało do cholery jasnej?!- wszyscy zaczęli się niecierpliwić.
- Bo... - zaczął J Hope. Wcięłam mu się.
- Ja im powiem- zaczęłam- Przyszedł do mnie Jin, nie wiedziałam czego mógłby chcieć , więc go wpuściłam. On wpadł w szał. Zaczął na mnie krzyczeć, bić i próbował mnie zgwałcić. Gdyby nie to, że zjawił się J Hope nie wiem co by się stało- mówiąc to, cały czas płakałam. Po tych słowach od razu wpadli w szał.
- Że co, kurwa?! - wykrzyczał Suga.
- Gdzie jest ten Skurwysyn?! - wybuchnął V.
- Przecież ja go zabije - dodał Jimin.
- Powiedz nam, gdzie on kurwa jest!- krzyczał Kookie.
- Jebany sukinsyn! Nie daruję mu tego - dodał Rapmon. Nigdy nie widziałam ich w takim stanie. Wiedziałam, że gdyby go teraz znaleźli chyba by tego nie przeżył.
- Błagam, uspokójcie się. Myślałam, że J Hope go już zabije. Proszę, dajcie na razie spokój- próbowałam ich jakoś uspokoić.
- Powinieneś był go zabić- zaczął V - I nie możemy się uspokoić. - dodał po chwili.
- Teraz już przegiął. To, że szmaci sam siebie- mam to w dupie- powiedział po chwili Kookie.
- Może sobie bić i poniżać nas bo my sobie poradzimy ale nie Ciebie- dodał zaraz po nim Suga. Wszyscy się z nimi zgodzili. Nie mogli wysiedzieć na miejscu. Hoseok siedział nic się nie odzywając. Nadal było po nim widać tą złość, która towarzyszyła mu przy okładaniu pięściami Jina. Nagle zaczął:
- Dajmy na dzisiaj spokój chłopaki. Na pewno już się gdzieś ukrył. - zatrzymał się i dodał - Jutro go znajdziemy.
Nic się nie odezwali, a ja się przeraziłam. Wiedziałam, że jak go znajdą to nie będzie z nim ciekawie. Tak naprawdę tu nie chodzi mi o niego bo mu się to należy ale moje anioły nie mogą zmarnować sobie życia przez takie ścierwo.
- Chłopaki, proszę, nie róbcie niczego głupiego. Nie warto przez nic wartego człowieka marnować życia- powiedziałam po chwili- Obiecajcie mi, że nie dotkniecie go już palcem- dodałam. Musiałam mieć pewność. Nic mi nie odpowiedzieli. Byli okropnie wściekli.
- Obiecajcie, błagam...- mówiłam dalej.
- Umówmy się tak- zaczął Rapmon - Jako ich tata obiecuję Ci , że go nie zabijemy. - powiedział i po chwili dodał- Po prostu zniszczymy mu życie. Chłopcy tylko uśmiechnęli się pod nosem.
- Od teraz ktoś będzie przy Tobie przez cały czas- powiedział V.- Obicuję- dodał. Pięć par oczu patrzyło teraz na mnie z troską. Nie mogłam ich tak obciążać , więc powiedziałam:
- Spokojnie. On już tutaj nie wróci więc jestem bezpieczna. Dziękuję wam za wszystko ale nie musicie się tak o mnie martwić - starałam się być twarda i być przekonująca, tak naprawdę w środku cała się trzęsłam ze strachu. Jednak moje zdolności aktorskie raczej nie były zbyt dobre bo w ogóle ich to nie przekonało.
- O nie , nie , nie, moja droga- zaczął Jimin. - Nie pozwolimy żebyś była sama szczególnie teraz.
- Jest już późno, wracajcie do domu, ja z nią zostanę- powiedział nagle J Hope.
- Trzymaj się , Alicja. - powiedzieli wszyscy przelotem.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię krzywdził - dodał V. Podszedł do mnie i pocałował w czoło. Chłopcy wyszli, a ja znów byłam sam na sam z Hoseokiem. Tak naprawdę z moją pierwszą miłością i nadal coś do niego czułam. Po tym wszystkim, nawet jak się tak starałam, po prostu nie mogłam się pozbyć tego uczucia. Z jednej strony było to okropne bo wiedziałam , że nawet jak dowiedział się, że jego dziewczyna go zdradzała to wrócił do niej. W takim razie musiało mu bardzo zależeć na niej. Z drugiej strony był teraz tu ze mną. Musiało się coś wydarzyć , że wrócił.
- J Hope... - zaczęłam
- Tak?
- Czemu wróciłeś? - zapytałam.
- A co? Nie cieszysz się? - zrobił jedną z tych jego słodkich, smutnych minek.
- Oczywiście, że się cieszę- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wiesz... Muszę Ci coś wyznać- zaczął poważnie- Tak naprawdę to nie wiem co było na tym pen-drivie co mi przekazałaś. - Byłam w szoku! On tego nie sprawdził?
- Czyli Ty nawet nie wiesz co tam było?! - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Tak, przepraszam. - zasmucił się. Po chwili jednak dodał- Pozwól, że Ci to wytłumaczę... Byłem wtedy strasznie na Ciebie wściekły. Gdy tylko to od ciebie dostałem, wyrzuciłem to do pobliskiej rzeczki. Wróciłem ponieważ teraz już wiem, że chce wiedzieć co tam było.
- Ehhh ... Czułam się przez ten czas okropnie. Proszę, zrozum. Ja nie chciałam niszczyć Ci związku. Nie chciałam po prostu, żebyś cierpiał w przyszłości- tłumaczyłam się.
- Ja wiem. Pokażesz mi to jutro, dobrze? - powiedział, po chwili dodał- A teraz już idź spać. Będę przy tobie.
- No dobrze... Dziękuję.
J Hope po tych słowach położył się koło mnie, przytulając mnie do siebie. Nie wiadomo kiedy zasnęłam w jego umięśnionych ramionach...
...
Rano obudziło mnie trzepnięcie drzwi. Zerwałam się. W wejściu do mojego pokoju zobaczyłam chłopaków. Hoseok nadal mnie przytulał. Po chwili obudził się i on.
- No, no, no. Co za słodziaki- zaczął Rapmon.
- Ładnie, ładnie- dodał Kookie. Chłopaki stali i z uśmiechami się nam przyglądali. J Hope, speszony całą tą sytuacją, zabrał ręce i wstał gwałtownie z łóżka. A tak dobrze mi się spało...
- Co na śniadanie ? - zapytał nagle Jimin. Jak zwykle głodny.
- To ja zrobię- powiedziałam i wstałam z łóżka. Poszłam do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie. Postanowiłam zrobić im jajecznice. Jak się okazało nie wiedzieli co to jest.
- Hahaha, nie wiecie co traciliście przez całe życie- zaczęłam się z nich śmiać.
- Ejjj, to aż tak dobre? - dodał V. Drugi w kolejności jedzenia.
- Wy to jak zawsze o jedzeniu. Znajdźcie sobie dziewczyny i na nich wyładowujcie energię. - zaśmiał się Suga. Przy stole panowała znakomita atmosfera. Cieszę się, że nie zaczynali wczorajszego tematu. Dzięki temu było mi łatwiej.
- Może, ci pomóc ślicznotko? - zapytał Kookie. - Oczywiście z tych starych zgredów nikt Cię nie zapyta- dodał po chwili.
- E młody! Chcesz zginąć?!- zapytał żartobliwie J Hope, czochrając mu włosy. Po chwili dodał- Bardzo za wami tęskniłem, chłopaki. Przepraszam was, że byłem tak głupi.
- My za Tobą też, nie rób tak nigdy więcej- dodał lider. To było takie słodkie.
- Oooooo, jacy kochani. Uwielbiam was- wypaliłam nagle, a oni tylko wybuchnęli śmiechem.
...
Moja jajecznica bardzo im smakowała i gdy skończyli jeść niestety musieli jechać do wytwórni coś załatwić. Został ze mną tylko J Hope. Wiedziałam, że chce się w końcu dowiedzieć co wtedy chciałam mu przekazać, więc poszliśmy do mojego pokoju, gdzie znajdował się mój laptop. Miałam na nim zapasową kopię... Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do miłych...

Marzenia się spęłniają.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz