S1O3 - Krok W Złą Stronę.

11 1 0
                                    

- Nie! Puść mnie! Pomocy! Martwi chcą mnie dorwać! - Nagle poczułem delikatne ciągnięcie mnie za rękę... O boże! Na szczęście to był tylko koszmar. Louis budząc mnie powiedział, że gadałem przez sen. Dziwne to z powodu, że nigdy wcześniej nic mi się takiego nie działo.

Dobra, trzeba działać. Poszedłem na przód autokaru i siadłem obok Pana Wilsona.

- Jaki mamy plan na podróż? Wie Pan jak dojechać do domu bez nawigacji? - Max

- Bułka z masłem! Jeździłem tutaj na wycieczki od 88 roku! - Czasami się zastanawiam czy Pan Wilson ogarnia rzeczywistość. Nie raz zachowuje się jakby był umysłem na innej planecie.

- Jeżeli chodzi o plan na podróż, będziemy musieli podjechać na stację zatankować naszą maszynę, a przy okazji zebrać trochę jedzenia i picia. - Pan Wilson

- Czy to jest bezpieczne? A co jeśli te potwory też tam będą? - Laura

Nie chce martwić reszty tym, że prawdopodobnie te potwory są wszędzie. W artykule było napisane, że osoba w Malumii została pogryziona więc albo to ktoś niezrównoważony psychicznie albo martwy...

- Wszystko będzie dobrze Laura. Musimy zatankować inaczej nie dojedziemy na miejsce. - Pan Wilson

Po godzinie dojechaliśmy na stację benzynową. Wygląda na opuszczoną... Pewnie pracownik wyjechał kiedy to się zaczęło.

- A więc plan jest taki; ja zatankuje autokar, a wasza trójka poszuka na stacji jedzenia i picia. Weźcie ze sobą kije i uważajcie na siebie. - Widziałem w oczach Pana Wilsona pewnego rodzaju strach. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe.

Po chwili weszliśmy na stację w poszukiwaniu zapasów. To wszystko wygląda tak, jakby nic nigdy się nie wydarzyło...

- Słuchajcie. Rozdzielmy się na 3 sektory, wtedy pójdzie nam szybciej. Max; jedzenie, Laura; picie, ja postaram się znaleźć jakieś leki, które mogłyby się nam przydać. - Dobrze, że Louis trzeźwo myśli. W takiej sytuacji każdy lek jest na wagę złota

Trochę obawiałem się rozdzielenia. Cały czas z tyłu głowy miałem myśl, że martwy może na mnie wyskoczyć zza rogu. Powolnym krokiem szedłem przed siebie, gdy zobaczyłem plecak zapełniony jedzeniem.

- Ej! Znalazłem coś! - Zawołałem Laurę i Louisa do siebie. Każdy z nas był tak samo zdziwiony znaleziskiem.

- Ktoś tu był przed nami? - Louis

- Jakby był to czemu zostawił tu plecak? - Laura

Nagle usłyszeliśmy kroki, które zbliżały się w naszą stronę.

- Kim jesteście! Wynoście się z mojego sklepu! - Po odwróceniu się, zobaczyliśmy kobietę; na oko 40 lat, trzymająca rewolwer w ręku...

- Spokojnie! Trafiliśmy tu przypadkowo, chcieliśmy dostać tylko trochę jedzenia i picia. Nie chcemy nikogo skrzywdzić.

- Wy jesteście od nich! Te krwiożercze bestie zabiły mojego kochanego męża! Jak mogliście! - Sytuacja zaczynała robić się coraz mniej ciekawa. Musieliśmy coś wykombinować, żeby nikomu z nas się nic nie stało.

- Jesteśmy ze szkoły w Malumii. Byliśmy na wycieczce kiedy te potwory zaatakowały. My też straciliśmy rodzinę i przyjaciół. Nie jesteśmy z nimi, przysięgamy! - Miałem nadzieję, że po tych słowach kobieta pozwoli nam odejść bez robienia problemów.

- O boże... Jesteście jeszcze dziećmi! Przepraszam Was za to ale mój mąż... Chciał mnie chronić i to coś go... To coś go zabiło. Co wy tu robicie? - Kobieta opuściła broń 

It's Time For ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz