three

458 24 1
                                    

Jest i weekend. O 15 ma przyjść Normani ze swoją przyjaciółką. Przekręciłam się na bok, aby spojrzeć na godzinę w telefonie. Ja pierdole, jest 14 a ja jeszcze w piżamie. Szybko wstałam z łóżka, ruszając do łazienki omal nie zabijając się o własne nogi. Wzięłam szybki prysznic, osuszyłam ciało ręcznikiem i ubrałam czystą bieliznę, obcisłe jeansy z przetarciami i szary sweterek. Umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy, zostawiając je rozpuszczone. Psiknęłam się jeszcze perfumem i poszłam do salonu, gdzie siedziała Dinah. Akurat po mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi, Dinah ruszyła do nich jakby się paliło, na co cicho się zaśmiałam. Weszła razem z Mani do salonu, była bez przyjaciółki.

- Hej, Camila - powiedziała, podchodząc do mnie i przytuliła mnie. - Lauren niestety nie przyjdzie, bo musiała jeszcze coś załatwić w pracy - pokiwałam głową ze zrozumieniem.

- Canola, skoczysz do sklepu po coś do picia? - spytała Dinah, patrząc na mnie z nadzieją. Suka chce się mnie pozbyć. 

- Jasne - odpowiedziałam, ubrałam płaszcz, buty i wzięłam torebkę, do której włożyłam telefon. - Tylko proszę się nie ruchać na kanapie - powiedziałam, wychodząc z mieszkania. Wyszłam z bloku i ruszyłam przed siebie. Przeszłam obok kawiarni, w której nadal paliło się światło. Weszłam do środka i od razu usłyszałam znajomy mi głos.

- Zamknięte do cholery. - warknęła zielonooka, wychodząc z zaplecza. Stanęła jak wryta, widząc mnie. 

- Przepraszam, było otwarte, więc weszłam. - powiedziałam, spuszczając głowę w dół i odwracając się w stronę wyjścia.

- Nie, to ja przepraszam. Niech Pani nie idzie, może zrobię kawę? - spytała, drapiąc się po karku. 

- Jeśli to nie problem, to chętnie wypije. - odpowiedziałam lekko speszona. 

- Żaden problem. Proszę siadać. - wskazała na stołek przed ladą i podeszła do ekspresu. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i spojrzałam na brunetkę. - Jaką kawę Pani sobie życzy? - spytała z uśmiechem.

- Caramel Macchiato, poproszę. - kiwnęła głową i wzięła się za robienie napojów. - I mów mi Camila, nie jestem taka stara, żeby mówić do mnie per Pani. - zachichotałam.

- Miło mi w końcu poznać Twoje imię, jestem Lauren. - odpowiedziała, spoglądając na mnie z uśmiechem. 

- Mi również miło. - powiedziałam z uśmiechem. 

- Proszę bardzo. - podała mi kubek z kawą, a nasze palce się zetknęły. Przeszedł mnie prąd, a na twarzy zielonookiej zagościł uśmiech. 

- Dziękuję. - wyszeptałam, spuszczając wzrok i zanurzając usta w kawie. - Pyszna. - mruknęłam, a brunetka się uśmiechnęła. 

- Często tu przychodzisz? - zapytała. 

- Prawie codziennie tu jestem, uwielbiam tę kawę. - odpowiedziałam. - Tylko jakoś Ciebie tu jeszcze nie widziałam. 

- Siedzę cały czas u siebie i wypełniam różne papierki. - pokiwałam głową, że rozumiem. - Długo pracujesz w bibliotece? 

- Emm, już jakiś rok. - patrzyła na mnie z uśmiechem, co odwzajemniłam. Nagle mnie olśniło. - Ty jesteś przyjaciółką Normani. - powiedziałam, jakbym odkryła Amerykę. 

- Zgadza się. - zaśmiała się. - Czekaj, Dinah to Twoja przyjaciółka. - stwierdziła.

- Tak, pozbyła się mnie z mieszkania pod pretekstem, że mam iść na zakupy. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że nie ochrzczą mi kanapy. - Lauren zaśmiała się. Ma taki piękny śmiech.

- Czyli w sumie byśmy się dziś poznały, gdybym przyszła z Mani. - przytaknęłam. Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, aż stwierdziłam, że będę się już zbierać. 

- Dziękuję za kawę. - powiedziałam, wstając z uśmiechem. 

- Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że w końcu Cię lepiej poznałam. - odpowiedziała, uśmiechając się. - Może dasz się zaprosić w jakiś dzień na kolację? - spytała jakby z nadzieją w oczach. 

- Jasne, z chęcią. - odpowiedziałam, na co się jeszcze szerzej uśmiechnęła. - Wpisać Ci mój numer? - spytałam, patrząc na jej telefon. Od razu mi go podała i wpisałam siebie do jej kontaktów. 

- Dzięki, napiszę potem. - odpowiedziała z uśmiechem. Podeszłam do wyjścia i spojrzała na nią jeszcze raz. 

- Do zobaczenia, Lauren. - powiedziałam.

- Do zobaczenia, Camila. - odpowiedziała, posyłając mi piękny uśmiech. Wyszłam z kawiarni, czując na sobie jej wzrok. Wróciłam do mieszkania, szczerząc się jak nienormalna. Zdjęłam płaszcz, odwieszając go na wieszak i buty postawiłam na stojaku. Weszłam do salonu, gdzie nikogo nie było. 

- Dinah?! - krzyknęłam, ale ewidentnie nikogo nie było. Poszłam do kuchni, gdzie leżała karteczka. 

             Poszłam z Normani do niej. Wrócę jutro. 

                                             Buziaczki, królowa Dinah

Zaśmiałam się, nalałam sobie soku do szklanki i poszłam do mojej sypialni. Odstawiłam szklankę na stolik nocny i poszłam do łazienki. Rozebrałam się, wrzucając rzeczy do kosza na pranie. Wzięłam prysznic, osuszyłam się ręcznikiem i ubrałam piżamę. Powiesiłam ręcznik na grzejniku i wróciłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Wzięłam telefon do ręki i zauważyłam, że mam smsa.

Od Nieznany: 

Hej, tu Lauren. Pasuje Ci kolacja w piątek o 18? 

Uśmiechnęłam się i zmieniłam nazwę na Lauren<3

Do Lauren<3:

Hejka. Jasne, pasuje mi. 

Od Lauren<3:

Cieszę się. To miłej nocy i do zobaczenia, Cami :*

Do Lauren<3:

Dziękuję i wzajemnie. Do zobaczenia, Lauren <3

Szczerzyłam się jak głupi do sera, gapiąc się w telefon. Dobra, ogarnij się Cabello. Odłożyłam  telefon na stolik nocny, podłączyłam go do ładowarki i wzięłam łyka soku. Zgasiłam lampkę, przykryłam się kołdrą i wtuliłam się w pluszaka. Zasnęłam z uśmiechem, mając przed oczami zielonooką.

girl from library | camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz