𝖫𝖺𝗅𝖾𝖼𝗓𝗄𝖺

912 34 0
                                    


Samochód sunął po asfalcie prowadzonego przez Jacksona. Wydawał się być zadowolony oraz spokojny nie dając się porwać nutrowi emocji.

Nie było to nic zaskakującego. Przed dwa lata od śmierci rodziców, nie miał praktycznie nikogo. A mając kogoś o kogo będzie mógł się zatroszczyć i zadbać da mu możliwość lepszego samopoczucia. Oraz ucieczki od samotnoś.

Nie miał złych intencji wobec swojego zakupu. Na początku chciał aby Lucas przyzwyczaił się do jego obecność i tego że ten nie zamierza go skrzywdzić. Ma również nadzieję że nie będzie portretował jak ten będzie o niego dbać.

Potem zaś myślał o dalszych planach na przyszłość. Ale nie było to nic związanego z wykorzystaniem chłopca w żadnym stopniu.

- Zasnął - Odparł troskliwie spoglądając na swoją hybrydę poprzez tylnie lusterko w pojeździe.

- Mam nadzieję że będziesz go dobrze traktował - Elizabeth nie wydawała się być zirytowana, ale zmartwiona o to, jak chłopiec w posiadłość będzie traktowany.

- Spokojnie - Zapewnił spoglądając na jezdnię. Ich droga do posiadłość Rogersa nie zajęła aż tak długo jak domniemywał na samym początku. Raptem tylko trzy godziny z hakiem.

Gdy wjechał do posiadłość i zatrzymał samochód nie zamierzał długo wyczekiwać, aż wysiadł z samochodu chcąc zabrać chłopca do siebie.

Samochód pozostawił służbie, a sam trzymając chłopka w ramionach tulił go delikatnie do siebie, Lucas jednak czując braku gruntu pod nogami zaczął się budzić. A ich oczy znów na siebie spoczęły.

- Wyspałeś się kochanie? - Znajdując się w salonie delikatnie ucałował jego mięciutki policzek.

- T-tak proszę pana...- Odpowiadział zdesperowany się rozglądając.
- Gdzie jesteśmy? - Zapytał zestresowany.

Mężczyzna stawił to na dywanie w centrum salonu i delikatnie się do niego uśmiechnął.
- To jest twój dom, nazywam się Jackson, ale zwracaj się do mnie po prostu Jack, będzie ci wtedy łatwiej zapamiętać-.

- D-dobrze - Odparł niepewnie spuszczają głowę, ja uniosłem jego głowę dwoma palcami delikatnie trzymając za podbródek.

- Nie spuszczaj wzroku, jesteś tutaj bezpieczny i nikt nie śmie cię skrzywdzić - Powiedziałem z powagą. Na co ten patrzył w moje rogówki dość odważnie i zdeterminowanie.

- Pójdziemy się wykąpać i przebrać, hm?- Zaproponowałem a on odrazu zaczął odmawiać. Za pewne w jego głowie pojawiły się obrazu o których miał prawo pomyśleć.

Nie chciałem go namawiać na siłę, ale kąpać się trzeba jak i dbać o swoją higienę, a przede wszystkim trzeba było go przebrać w czystą bieliznę i dać mu nowe ubrania. Nie zawężając na jego humorki wziąłem go w ramiona i zacząłem kierować się do kuchni. Więc że ten typ hybryd, nie przepada za wodą.

- Nie będę oglądał jak się kąpiesz głuptasie - Pogłaskałem go po plecach - A wody nie trzeba się bać kotku -.

Gdy weszliśmy do łazienki posadziłem go na szarym puchatym dywaniku.
- Poczekaj kochanie, przyjdę z ciuchami dla ciebie i bielizną - Uśmiechnął się w jego stronę szczerze i tak wyszedł z łazienki.

Wiedział że Lucas nie ucieknie. A przynajmniej miał taką nadzieję. Nie chciał zachwiać jego zaufania, sam obdarzał go dużym szacunkiem. Oraz nie wyobrażał sobie zrobić coś źle wbrew jego woli.

꧁Pᴏᴠ. Lucasa꧂

Siedziałem tak na puchatym dywanie. Osobiście obawiałem się że Jack kłamał i tak na prawdę dojdzie tutaj do czegoś na prawdę okropnego i nieprzyjemnego. Przynajmniej dla mnie.

Patrzyłem na swój falujący ogonek. Łapiąc go w dłoniach, wydawało się że jest już w mojej garsi
jednak zanim mogłem się zorientować mój podekscytowany właściciel robi mi zdjęcie gdy tylko na niego spoglądam. A moje rogówka z lekko podryguje od światła flesza z komórki.

- Jesteś na prawdę uroczy, nie chcesz aby ogonek ci uciekł skarbie? - Zapytał przesłodzonym tonem przynosząc puchaty niebieski ręcznik.

- Jak na razie to tyle - Odpowiadział z lekką tajemniczością, ucałował mnie w czoło i wyszedł z łazienki. Jednocześnie mi się to podobało, ale z drugiej odczuwałem niepokój jaki narastał we mnie z każdą chwilą.

Nie wiedziałem co na prawdę mam myśleć. Bez zbędnych ceregieli zdjąłem z siebie to co miałem na sobie, a nie było tego za wiele.
Oraz wszedłem pod prysznic.

Nagle po moim ciele przeszła fala zimna po plecach przez coś poczułem ciarki do samych czubków palcy.

Po orzeźwiającej kąpieli otuliłem się ręcznikiem i stając tak o mokrych włosach, uszach i ogonie nie wiedziałem co mam zrobić. W końcu nie dostałem żadnych ubrań. Nagle usłyszałem jednak pukanie i spokojny głos mężczyzny.
- Kotku? Zakruj się ręcznikiem - Poprosił.

I tak też zrobiłem.
- Mogę wejść? - Zapytał dość niepewnie. A ja poczułem jak moje kocie uszy zaczęły się z lekka trząść z ekscytacji i przerażenia.
- Yhm...- Mruknęła coś niezrozumiale.

꧁Pᴏᴠ. Jackson꧂

Uchyliłem drzwi. Nie byłem co do tego pewien. Po prostu chciałem podać mu ciuchy jednocześnie z delikatnymi grzesznymi myślami.
Moim oczom ukazała się skromnej postury zarumieniona na policzkach hybryda. Gdyby nie to, że miałem sumienie zrobił bym z niego swoją erotyczną zabawkę..

- Nie masz się czego wstydzić - Gdy to powiedziałem on zakrył się jeszcze bardziej bojąc się, że mógłbym coś zauważyć.

Przyniosłem mu: czarne bokserki, skarpetki ciemnego granitu w żółte gwiazdki jak i piżamkę jednoczęściową.
Było już późno.
Pora nieokreślona, nie patrzyłem na zegarek. Jednak widząc księżyc na niebie na pewno rano nie było.

- Ubierz się i wyjdź, przy okazji wytrzyj porządnie włoski - Po targałem jego mokrą czuprynę i uśmiechnłem się do niego. I tak też wyszedłem z łazienki.

- Pani Elizabeth, jak prosiłem przygotowała pani mleko w butelce dla młodego? - Zapytałem a kobieta widząc mnie w przejściu w kuchni przytaknęła. Widziałem po jej minie że nie była poniekąd zachęcona jak mam zamiar traktować chłopaka.

Ale nie była ona wszech wiedzącym kłębkiem wszechświata i raczej nie powinna kwestionować moich decyzji. Zwłaszcza, że Lucas jest kupiony za moje pieniądze.

A nie skrzywdzę go w taki a nie inny sposób. Jeśli nie będzie sobie życzył pić mleka z butelki to nie będzie musiał. Po chwili jednak wychodząc z kuchni z butelką w dłoni dostrzegłem uroczo ubranego mojego małego chłopca w to co mu wybrałem.

- Dlaczego...Trzyma pan butelkę mleka w dłoni? - Zapytał wpatrując się na to co trzymałem w uścisku. Jeśli taki słodziak zechciałby być moim małym maluszekiem to nie będę oprotestował. Chciałbym tego jak cholera.

- Dla ciebie laleczko, wypijesz mleczko i zjemy kolacyjkę - Odparłem starając się mówić to tak, jakby brzmiało to naturalnie.
- O ile oczywiście chcesz, ciepłe mleko na pewno cię rozweseli-.

- Nie jestem co do tego pewien, nie jestem dzieckiem...- Spocił wzrok. Znów. Co oczywiście mi się nie podobało. Ale nie chciałem znów zwracać mu na to uwagi. Jestem dość wyrozumiały.

Mam tylko nadzieję że się przyzwyczai.

A kitten to love • Mój malutki kotek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz