Rozdział bonusowy! Rok później!

3K 134 23
                                    

Weszłam do kuchni, zostawiając w sieni przemoczone i zabłocone kozaki. Będę musiała później doprowadzić je do porządku, bo nie zabrałam z Wrocławia żadnej zastępczej pary.

- Hej, gdzie byłaś tak wcześnie rano? - Podskoczyłam, kiedy Oskar naskoczył na mnie od progu. Nie spodziewałam się go tak wcześnie na nogach. Co prawda był rannym ptaszkiem, ale zawsze, gdy przyjeżdżaliśmy w góry, lubił pospać nieco dłużej. No i ostatnio miał naprawdę ciężkie dni w pracy, przez co dopiero wczoraj udało nam się przyjechać do Jakubowic.

- Byłam u babci Basi - odpowiedziałam, przykładając rękę do serca. Widząc ten gest, odepchnął się od blatu, podszedł do mnie i wziął mnie w swoje ramiona.

- Przepraszam kochanie, nie chciałem cię wystraszyć - powiedział, całując w policzek. - Martwiłem się o ciebie, bo nie zabrałaś ze sobą telefonu. W nocy spadło sporo śniegu, choć teraz chyba topnieje, co?

- Cmentarz znajduje się parę minut stąd spacerem, byłam pewna, że zdążę przed waszą pobudką.

Uciekłam głową w bok, nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wizyta na cmentarzu rozbiła mnie, przywołując bolesne wspomnienia, za równo te z przed pół roku, jak i te, które wydarzyły się przed dwoma laty, a już myślałam, że poradziłam sobie już z tęsknotą za bliskimi.

Babcia zmarła pół roku temu, gdy odwiedziliśmy ją podczas jednego z dłuższych letnich weekendów. Po zeszłorocznych świętach jej stan zdrowia stopniowo coraz bardziej się pogarszał. Nic poważnego, po prostu gasła w oczach, aż w końcu pewnej nocy odeszła we śnie. Staraliśmy się przyjeżdżać na wieś częściej, każdy z tego korzystał, zwłaszcza dzieciaki, które miały wakacje, ale po śmierci babci dopiero w grudniu na święta byłam w stanie tutaj przyjechać.

- Wiem, że za nią tęsknisz. Wszyscy tęsknimy.

Pogładził mnie po plecach, a ja zagryzałam wargę prawie do krwi.

- Nie mogę patrzeć, gdy jesteś w takim stanie. Mogę zrobić coś, co sprawi, że się rozchmurzysz?

- Herbatę z goździkami i sokiem malinowym? – zaproponowałam.

Oskar wypuścił mnie z objęć, choć niechętnie. Też poczułam brak silnych ramion, w których uwielbiałam się kołysać, ale wiedziałam, że za chwilę znowu mnie nimi otoczy. Nie potrafił długo beze mnie wytrzymać, zwłaszcza gdy byliśmy razem w jednym pomieszczeniu, co w ciągu tygodnia nie zdarzało się często. Pracowaliśmy teraz osobno, dodatkowo dzieliłam obowiązki domowe ze studiami, no i przede wszystkim to rodzeństwo było dla mnie najważniejsze. Po tym, jak została przyznana mi prawna opieka nad nimi, chciałam zapewnić im warunki na miarę prawdziwej rodziny. Zaakceptowali Oskara w zeszłoroczne święta, jeszcze zanim się z nim związałam, ale jakoś tak nie potrafiłam wpuścić go do naszego życia całkowicie. Poza tym nie chciałam, żeby nasz związek rozwijał się w zbyt szybkim tempie, przeskakując kilka etapów. Oskar był wyrozumiały, zabierał mnie na randki, zaskakiwał opieką nad bliźniakami, gdy musiałam się pouczyć do egzaminów i przede wszystkie nie naciskał na mnie, przez co kochałam go jeszcze bardziej. W ostatnich tygodniach częściej się mijaliśmy, niż spędzaliśmy ze sobą czas, co odbiło się na naszej relacji.

Nalał do przygotowanego kubka herbaty z termosu. Moja kochana bestia, myślał o wszystkim zawczasu. Za to go kochałam. Przewidywał każdy mój ruch, każdą moją myśl, zaskakując mnie niejednokrotnie.

- Dziękuję.

Usiedliśmy na ławce przy stole. Tak jak się spodziewałam, Oskar otoczył mnie znowu ramieniem. Wsparłam się na nim i delektowałam się błoga ciszą, która jeszcze panowała w domu.

"Pierwsza Gwiazdka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz