Misja "Choinka"

2.1K 102 14
                                    

Po wypiciu herbaty, która natychmiast mnie rozgrzała, Matylda zaprowadziła mnie do pokoju sąsiadującego z kuchnią i kazała się pozbyć przemoczonych spodni.

- To znaczy ściągnij je po tym, gdy przyniosę ci coś do przebrania – poprawiła się, zawstydzona swoją bezpośredniością. - Poczekaj chwilkę.

Wróciła kilka minut później z małą kupką poskładanych ubrań.

- Przejrzałam rzeczy dziadka i wydaje mi się, że coś z tego może na ciebie pasować - powiedziała, kładąc ubrania na stoliku pod ścianą. - Przebierz się, będzie ci wygodniej, niż w garniturze.

Potem wyszła, zostawiając mnie samego w małym pokoju z meblami, które miały lata świetności za sobą. Z karnisza zwisały kwieciste firanki i zasłony. Zamiast się skrzywić, pomyślałem, że pokój ten, jak i cały dom miał swój urok i zaskakująco dobrze się w nim czułem. Odkąd wszedłem do jego wnętrza ani raz nie pomyślałem o tym, że musiałem czym prędzej wracać do Wrocławia. W zasadzie bliżej Jakubowic byliśmy tym coraz bardziej traciłem ochotę na podróż powrotną. Tam czekały mnie cisza w czterech ścianach, tutaj miałem towarzystwo sympatycznych ludzi. Kiedyś jeżeli potrzebowałem czyjegoś towarzystwa, umawiałem się z Mariuszem. Jego osoba w zupełności mi wystarczała, ale okazuje się, że tylko tak mi się wydawało. Obecność radosnych dzieciaków, pogodnej Matyldy i uroczej staruszki okazała się uzależniająca. Zwłaszcza obecność szatynki była kojąca.

Przebrałem się w roboczą koszulę flanelową w szarą kratę i przetarte jeansy, które miały przykrótkie nogawki i były za szerokie w pasie, ale Matylda na szczęście znalazła też pasek. Ściągnąłem mokre skarpetki i rozłożyłem na grzejniku. Gołe stopy wsunąłem w pantofel, które dała mi babcia zaraz po zaparzeniu herbaty, która z korzennymi przyprawami i swojskim sokiem malinowym smakowała wyśmienicie. Lepszej nigdy w życiu nie piłem.

- Nie jest tak źle - skomentowała dziewczyna, gdy wróciłem do kuchni, gdzie przesiadywali wszyscy. Od razu czuło się, że było to centralne miejsce domu. Izba była przestronna, po jednej stronie stał aneks kuchenny z piecem kaflowym. Pierwszy raz widziałem taki na żywo. Po drugiej stronie znajdowała się rozkładana wersalka i stół z krzesłami. Najbardziej jednak moją uwagę przykuwał dywan na ścianie.

- Możemy spać z tobą babciu? - zapytała Amelka, przerywając zabawę lalką barbie.

- Przygotowałam dla was dwa pokoje. Ze mną może wam być trochę ciasno.

- Babcia ma rację. Poza tym strasznie się w nocy wiercicie i możecie babcię niechcący uderzyć.

- No to przyniesiemy materac z pokoju dziadków - wtrącił Antek. - Tu w kuchni jest tak ciepło!

Zanim Matylda zdołała coś na to odpowiedzieć, zawołali chórem.

- Prosimy!

- No dobrze, niech będzie - zgodziła się staruszka, gładząc dzieciaki po głowach.

Po tym, jak razem z Matyldą przygotowaliśmy posłanie w kuchni, zjedliśmy kolację, składającą się z kanapek z gotowanymi na twardo jajkami. Tuż po niej znowu zostałem odprowadzony do małego pokoju przez moją pracownicę. Już miała się wycofać do sąsiedniego pokoju, gdy zatrzymała się w progu i spojrzała na mnie przekrzywiając głowę.

- Oskar?

- Tak?

- Wiem, że nie lubisz i nie obchodzisz świat, ale może... Może zechciałbyś zostać tutaj z nami na parę dni?

Dopiero gdy wypowiedziała te słowa, zdałem sobie sprawę, że na nie czekałem.

- Dobrze - wychrypiałem tylko.

"Pierwsza Gwiazdka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz