Zasiedzieliśmy się do późna. Po odśpiewaniu kilku kolęd obejrzeliśmy dwa filmy familijne. Dzieciaki były przeszczęśliwe, że nie musiały iść wcześnie spać. Podziwiałem ich pokłady energii. Pierwszy w telewizji leciał „Kevin sam w domu", nienawidziłem tego filmu całym sercem, bo przypominał mi najgorsze wspomnienia z własnego dzieciństwa. Denerwował mnie tym, że odbiegał od realnego życia, choć zdawałem sobie sprawę, że historia tego sprytnego dzieciaka została stworzona na potrzeby rozrywkowe. Ja nie byłem sprytny, byłem bezbronnym przerażonym dzieciakiem.
Całe dwie godziny seansu starałem się wyłączyć umysł, trochę wychodziłem z pokoju niby do łazienki, czy po coś do picia, a trochę drzemałem, co nie było trudne, gdyż potrawy wigilijne, którym ciężko było się oprzeć, sprawiły, że stałem się senny.
Drugi film, który leciał w telewizji to „Listy do M", komedia romantyczna, w której grała sama śmietanka polskich aktorów. Nie przepadałem za tym gatunkiem produkcji, jak każdy typowy facet, ale ta nawet mnie wciągnęła i rozbawiła. Naprawdę przyjemnie oglądało się o świąteczno-miłosnych perypetiach kilku bohaterów, które splatają się ze sobą w różnych momentach, pokrzepiając na końcu.
Tuż przed zakończeniem Matylda zaczęła się zbierać.
- Zaraz po filmie kładziecie się do łóżek, zrozumiano? – powiedziała do swojego rodzeństwa.
- Dobrze – odpowiedzieli zaspani.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytałem, wstając także.
- Na pasterkę. Chciałbyś pójść ze mną?
Chrząknąłem. Kościół był ostatnim miejscem, które chciałbym teraz odwiedzić. Wystarczy mi śpiewania kolęd jak na jeden wieczór.
- Wolałbym zostać w domu i mieć oko na twoją babcię i rodzeństwo.
- Dziękuję - szepnęła, uśmiechając się delikatnie.
Kiedy wyszła, a film dobiegł końca, zagoniłem Antka i Amelkę do mycia zębów i przebrania się w piżamy. Babcia uprzedziła nas, że będzie słuchać w radiu długiej transmisji z pasterki, pościeliłem więc łóżko dla dzieci w pokoju, w którym wcześniej spała Matylda. Potem poprosiłem staruszkę o pomoc w przygotowaniu herbaty korzennej, którą zamierzałem przelać do termosu znalezionego na kredensie.
- Kiedy zamierzasz wyznać mojej wnuczce swoje uczucia? – zagadnęła, kiedy czekaliśmy, aż woda w czajniku się zagotuje.
- Ja nie...
Potarłem kark, zakłopotany.
- Mam dziewięćdziesiąt lat na karku, nie oszukasz staruszki.
- To aż tak po mnie widać?
- Widać. Każda kobieta chciałaby, żeby patrzono na nią tak, jak ty patrzysz na Matyldę, gdy tego nie widzi.
- My tylko razem pracujemy. Jestem jej szefem i...
- I nie ma to żadnego znaczenia. Miłość nie zna granic.
- Gdyby to było takie łatwe – westchnąłem bardziej do siebie.
- Powiedz jej o swoich uczuciach, zaufaj mi młodzieńcze.
Kiedy zakręciłem termos i miałem zamiar wyjść z kuchni, nie przeszkadzając kobiecie, która znowu zasłuchała się w pięknym śpiewie kolęd, ta znowu się odezwała.
- Ona też cię kocha.
Ciepło rozlało się za moim mostkiem, jednak im bliżej było powrotu dziewczyny, tym to przyjemne uczucie coraz bardziej się rozpływało, aż zniknęło całkiem. Staruszka musiała się po prostu pomylić lub dała się ponieść szczerej nadziei, chcąc dla wnuczki jak najlepiej.
CZYTASZ
"Pierwsza Gwiazdka"
Historia CortaMatylda kocha święta. Oskar ich nienawidzi. Ona szuka pracy w korporacji, on szuka asystentki. Los łączy ich drogi, ale szybko okazuje się, że dziewczyna nie tylko będzie musiała sprostać wymaganiom szefa, ale też pokazać mu magię grudniowych świąt...