Rozdział 6

169 7 0
                                    

- Pod żadnym pozorem nie mów im z kim będą grali następny mecz. Nie chce, by on go opuścił wiesz z jakiego powodu. Rozumiesz... - powiedział wysoki mężczyzna odwracając się przodem do stojącej dziewczyny - Satsuki? - zmierzył ją wzrokiem.
- Oczywiście trenerze. - ukłoniła się i wyszła zostawiając go samego.

Drużyna Tōō weszła na boisko, na którym za parę minut miało odbyć się starcie z zespołem, o którym tak naprawdę nic nie wiedzieli. Momoi nie przekazała im żadnych informacji mówiąc, że taka była wola trenera. Każdy z graczy zastanawiał się nad pojedynkiem ze składem, który jeszcze nie pojawił się na parkiecie.
- Lekceważą przeciwnika? - zapytał zdenerwowany Wakamatsu przerywając rozgrzewkę i podchodząc do kapitana.
- Sam nie wiem. Może się spóźniają. - spojrzał na miejsce gdzie powinien znajdować się ich przeciwnik.
- Nie ważne kim są i jacy są. Rozgromie ich. - zwrócił na siebie uwagę granatowowłosy przecierając twarz koszulką.
Był zdeterminowany i pewny siebie. Jego postawa dodała otuchy pozostałym.
- Misaki daj mi spokój! - krzyk rozległ się po całej sali.
Wbiegł na nią białowłosy chłopak, a za nim niska czarnowłosa. Dopadła do niego po czym uderzyła go w głowę tarmosząc jego włosy. Za nimi wolnym krokiem weszli pozostali. Rozgadana i roześmiana grupa stanęła przy ławkach. Zaczęła zostawiać rzeczy i powoli się rozgrzewać. Na samym końcu z wyjścia wyszła blondwłosa dziewczyna również z uśmiechem na ustach i rękami w kieszeniach bluzy klubowej. Podeszła do grupy mówiąc coś do nich nie zwracając uwagi na to, że zrobili wokół siebie duże zamieszanie, a ich przeciwnik im się przygląda.
- Nie wierzę! - wykrzyknął Wakamatsu pokazując palcem w stronę przybyłych zawodników.
Na twarzach Akademi Tōō malowało się zaskoczenie i szok. Nie mogli uwierzyć w to, że mają zagrać przeciwko niej. Yamamoto Mayumi była menadżerka i zawodniczka ich zespołu stała przed nimi jakby nigdy nic w stroju rywali.
- Mayu-chan. - wyszeptał Imayoshi stojąc zdembiały patrząc na dziewczynę - Satsuki wiedziałaś! Ty i trener! Dlatego nic nam nie powiedzieliście?! - wydarł się wściekły podchodząc do niczego winnej dziewczyny.
- Tak, ale nie mogłam wam powiedzieć. Trener mi nie kazał. - skuliła się lekko uciekając wzrokiem.
- Nie gram. - do ławek podszedł Aomine ubierając bluzę i zabierający torbę.
- Nigdzie nie idziesz. Zagrasz. - stanął mu na drodze trener. Zgromił go wzrokiem. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami lecz chłopak przegrał. Westchnął rzucił torbę, a bluzę zsunął z ramion, która znalazła miejce tam gdzie torba.
- Dobrze wiecie, że nigdy nie grałem przeciwko niej. - usiadł uciekając wzrokiem i drapiąc się po karku - Nie umiem tego zrobić. - spojrzał na fioletowooką, która nie zwracała uwagi na to, że ktoś na nią patrzy. Rozmawiała z przyjaciółmi rozgrzewając się.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Wiem, że nadal żywisz do niej uczucia, ale to jest boisko i mecz do wygrania. Nie ważne co jest w życiu prywatnym. Liczy się tu i teraz. Jesteśmy z tobą stary. Dasz radę. - zaczął go pocieszać kapitan kucając przed nim.
Aomine przyglądał się chwilę chłopakowi przed nim.
- Coś miękki się zrobiłem co? - wstał z miejsca.
- Nie da się tego ukryć asie. - uśmiechnął się czarnowłosy pokazując wyciągniętego kciuka w górę.
- Dobra. Rozgromie ich. - skierował swe kroki na boisko.
- Zapraszam drużyny na środek. - krzyknął sędzia przywołując drużyny.
Wszyscy stanęli na przeciwko siebie. Życzyli sobie powodzenia i każdy rozszedł się na swoje miejsca oprócz nich.
- Nie dam się pokonać. - wycedziła przez zęby blondwłosa z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie daj mi za łatwo wygrać maleńka. - na ustach granatowowłosego zawitał szyderczy uśmiech.
Patrzyli na siebie prawie, że nie mrugając. Ona zdeterminowana i pełna werwy do gry, on wyluzowany jak zawsze lecz w głębi serca bał się. Tym razem to na jej twarzy wyrósł duży uśmiech.
- Nie kłam, bo ci to nie wychodzi. Twoja postawa wcale nie przypomina tych co zawsze widziałam. Boisz się i słusznie. Ja Piekielna Piękność, Yamamoto Mayumi zaraz sprawie tu prawdziwe piekło. - odwróciła się idąc na swoją pozycję dumnym krokiem.
Stał jeszcze chwilę patrząc jak odchodzi. Nie mógł uwierzyć jak bardzo się zmieniła przez ten czas ich rozłąki. Stała się bardziej pewna siebie niż była wcześniej.
- Będziesz trudnym przeciwnikiem Mayu-chan. - powiedział sam do siebie, a na jego twarzy zagościł szczery uśmiech, którego nie było od bardzo dawna. Po chwili również ruszył już bardziej wyluzowany nie mogąc się doczekać starcia z jej drużyną. Dzwięk gwizdka rozległ się po sali. Piłka wzniosła się w górę, a zawodnicy wyskoczyli. Mecz właśnie się rozpoczął.

Piłkę przejęła Akademia Tōō. Ruszyli na graczy w białych strojach na wysokich obrotach. Piłka śmigała między nimi tak jakby wcale jej nie było. Sakurai rzucił za trzy. Jednak piłka nie wpadła. Tuż przed nim wyskoczył kapitan Arasomy. Zablokował rzut łapiąc piłkę w obie ręce. Szybko przeskanował kto gdzie się znajduje i udając, że chce ruszyć w lewo wykiwał ciągle przepraszającego chłopaka podając do nadbiegającej Misaki. Szybki przechwyt i dziewczyna już pędziła przed siebie. Na jej drodze stanął Wakamatsu. Przeanalizowała sytuację i wyminęła go obrotem biegnąc dalej. Miała rzucać za trzy lecz to była zmyłka. Piłka wyleciała w powietrze, a ona kucnęła zakrywając głowę. Zza niej wyskoczyła za piłką Yamamoto. Przeskoczyła przez dziewczynę zaskakując tym wszystkich oprócz zawodników Arasomy. Chwyciła piłkę i w locie rzuciła do kosza. Rzut był trafny. Punkty dla Arasomy. Wylądowała idealnie na parkiecie.
- Mówiłam. Nie dam się pokonać. - po tych słowach pobiegła na swoją połowę.
- Mamy przesrane. - wyszeptał Wakamatsu zamurowany.
- I to jeszcze jak bracie. Ona też należy do pokolenia potworów. Ale gra się dopiero zaczyna. - Imayoshi poklepał go po ramieniu i pobiegł.
Akademia Tōō kontratakuje.

Wesołych Świąt kochani☺️

Krok Aomine Daiki x OC ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz