Rozdział 7

139 6 0
                                    

Ostatnie sekundy mijały do końca pierwszej połowy. Wynik to 58 do 60 dla Akademii Tōō. Została jeszcze jedna akcja, by móc wyrównać wynik. Arasoma rozpoczynała z pod kosza. Różowowłosy wyrzucił piłkę do Hayato. Ten ruszył biegiem przed siebie zgrabnie wymijając zawodnika Tōō. Podał do Aki, która ledwie zaczynając bieg została zablokowana, a piłka zniknęła z jej dłoni. Granatowowłosy wystrzelił jak z procy w stronę kosza przeciwników. Lecz na jego drodze stanęła blondwłosa. Odbijał chwilę piłkę o parkiet analizując co może zrobić dziewczyna. Postanowił wyminąć ją z prawej. Ta przewidziała jego działania zabierając kule. Nie rozpoczynając biegu wyrzuciła ją daleko w przód gdzie czekał rudowłosy. Przejął przedmiot i bez problemu zdobył punkty dla swojej drużyny. Gwizdek sędziego. Koniec pierwszej połowy. Drużyny zaczęły schodzić z boiska na dziesięciominutową przerwę.
- Mayu-chan widziałaś?! Mamy remis! Idziemy po zwycięstwo! - krzyczał Masahiro biegnąc przez całą salę z otwartymi ramionami.
Złapał dziewczynę i obrócił się z nią kilka razy stawiając spowrotem na ziemię. Zaczęli się oboje śmiać, a reszta drużyny z uśmiechami na ustach kręcili głowami.
- No nie ja tego nie wytrzymam. - ruszył w ich stronę wściekły granatowowłosy ignorując krzyk swojego kapitana, by wracał spowrotem.
- Nie przeginaj stary. - odepchnął rudowłosego od fioletowookiej, a z jego postawy emanowała wściekłość - Mayumi to moja dziewczyna, więc się przestań do niej lepić. - wycedził przez zęby powstrzymując się od uderzenia chłopaka.
- Z tego co wiem Mayu-chan nie jest już twoją dziewczyną. - stwierdził Watanabe stojąc ze skrzyżowanymi rękami na klatce - Więc z łaski swojej przestań już. Zajmij się meczem. - podszedł zabierając dwójkę swoich przyjaciół z obszaru granatowookiego i popchnął ich w stronę szatni.
Aomine sparaliżowało. Przyglądał się tylko jak odchodzą ginąć w ciemnym korytarzu. Stał się bezsilny. Ręce opadły wzdłuż tułowia, a głowa pochyliła się lekko w dół patrząc na podłogę. Obraz zaczął się zamazywać przez stojące w oczach łzy.
- Stary. Chodź ochłonąć. - złapał go delikatnie za ramię kapitan i poprowadził do szatni.
Ten obdarzył ostatnim spojrzeniem wejście po czym odwrócił się, a jego ciałem zatrzęsło. Nie wytrzymał. Rozpłakał się ignorując wszystkich dookoła.

- Co to było?! Posrało gościa! - wykrzyczał Nakamura waląc pięścią w szafkę.
- Przepraszam was za to. Po tym meczu powinno się już wszystko wyjaśnić. - dziewczyna skuliła się w sobie siedząc na ławce.
- Nie musisz za nic przepraszać. To nie twoja wina. Wiemy, że nadal ci na nim zależy. Wyjdzie w praniu skarbie. - pocieszała ją Junko głaszcząc po ramionach.
- Krótka piłka. Wygrywamy i spierdalamy przed psycholem. No może oprócz naszej Mayu-chan. - stwierdził wściekły Watanabe, a zarazem posłał znaczący uśmiech fioletowookiej oparty o ścianę - Chodźcie. Idziemy skopać mu dupę. - pokazał zaciśniętą pięść, a później wyszedł z pomieszczenia.
Tuż za nim ruszyła reszta. Ich twarze pokazywały zdeterminowanie, jedynie Yamamoto szła na końcu lekko przygaszona zaistniałą parę minut temu sytuacją.

Rozpoczęła się druga połowa. Akademia Tōō rozpoczęła atak. Po szybkiej akcji Wakamatsu wbił punkty na konto swojej drużyny, a Sakurai dobił trójką.
- Mayu-chan co z tobą? Ogarnij się. Pierdol wszystko. - wrzeszczał Hayato biegnący nie daleko dziewczyny - Maleńka pokaż na co cię stać. - uśmiechnał się do niej.
Odebrał piłkę przeciwnikowi i rzucił do niej. Złapała bez problemu. Stanęła jak wryta nie wiedząc co dalej, a rywal już zdążył ją zablokować.
- Jednak nie tym razem Mayu-chan. - zagadał blokujący ją kapitan Tōō - Zniszczyłaś Aomine, więc ja zniszczę ciebie. - uśmiechnął się chytrze.
Już miał pozbawić jej piłki lecz ta zaczęła kozłować za sobą.
- Chyba śnisz Imayoshi. - odparła spokojnie.
Akcja była szybka. Obróciła się do kozłującej za swoimi plecami piłki. Ominęła go z lewej zostawiając go w tyle. Kolejny był Sakurai. Wyrzuciła kule w górę. Wyminęła go łapiąc przedmiot spowrotem w dłonie. Zrobiła wsad i trafiła do kosza.
- Wróciłaś?! - wykrzyczała Aki podbiegając i zbijając piątkę z blondwłosą.
- Uwierz to nie wszystko. - ruszyły na swoją połowę.
Kolejna akcja również była szybka. Wyminięcie przeciwników i kolejne punkty. 89 do 80 dla Arasomy.
- Pozbierajcie się do kupy. - wykrzyczał kapitan czarnych.
- Jestem już mega zmęczony. - narzekał Sakurai wycierając pot z czoła.
- Widzę. I nie tylko ty. - spojrzał na granatowowłosego, który również ciężko oddychał i przecierał co trochę twarz koszulką - Nie dobrze. Wiedziałem, że jest wytrzymalsza niż on, ale nie wiedziałem, że aż tak. - zazgrzytał zębami wbijając wściekłe spojrzenie w dziewczynę, która wyglądała jakby dopiero co zaczynała mecz.
- Wybacz Aomine, że to robię,ale Yamamoto jest twoja. - odezwał się patrząc na kolege z drużyny.
Nie był zadowolony, że musi oddawać Mayumi, by to on ją krył. Tym bardziej po tym co wydarzyło się tuż po pierwszej połowie.
- Nie ma problemu. Wygramy. - wytarł czoło dłonią obserwując blondwłosą.

Czwarta kwarta. Ostatnie piętnaście minut do rozstrzygnięcia starcia. Akademia Tōō zdołała dogonić przeciwnika. Wynik to 100 do 97 dla białych.
- Spinamy dupę Panie i Panowie. Nie dajemy się. - wykrzyczał kapitan Arasomy kryjąc Aomine.
Ten jednak wyminął go zwinnie wbijając punkty zza kosza. Szybki kontratak. Junko wyminęła jednego z rywali lecz kolejny odebrał jej piłkę robiąc wstad i tym zdobywając punkty. 100 do 103 dla czarnych.
Granatowowłosy biegł z piłką na przeciwnika. Na jego trasie jednak wyrosła Yamamoto. Zatrzymał się patrząc na nią wściekły.
- Nie złość się kochanie. Tak to już jest. Lepsi wygrywają. - powiedziała z kpiną otwierając oczy. Wystrzeliła fioletowa iskra.
- Niemożliwe. - cofnął się o krok zaciskając zęby.
Chytry uśmiech ozdobił jej twarz. Zaczęła biegać dookoła granatowowłosego. Śmigała mu co trochę przed oczami. Szybkość z jaką to robiła przewyższała nawet jego. Zaczęło kręcić mu się w głowie. Poczuł jak traci równowagę i zaczyna upadać. W trakcie lotu w dół piłka została mu odebrana, a blondwłosy zniknęły mu z pola widzenia. Odwrócił się za siebie. Wirujący obraz przedstawiał dziewczynę wykonującą rzut z wyskoku za trzy. Był celny. Podniósł się lekko chwiejąc oraz trzymając za głowę. Powoli wszystko zaczęło wracać do normy, ale w trakcie jego powrotu do normalności Akademia Arasoma zdążyła zdobyć kolejne punkty. Do końca zostały nie całe 2 minuty. Jeśli chcieli wygrać musieli się dobrze spiąć. Inaczej krucho ich widział.
- Mayumi jest w transie. - oznajmił wracając do reszty jeszcze z nie pewnym krokiem.
- Ona też tak potrafi? - zadał pytanie zaskoczony Wakamatsu.
- Tak. A jeśli ona chce się tak bawić to proszę bardzo. - odwrócił się, by spojrzeć na dziewczynę, a jego oczy rozbłysły granatową iskrą.
Minuta do końca. Piłkę ma fioletowooka. Biegła z zawrotną prędkością na połowę przeciwnika. Przed nią pojawił się granatowowłosy. Od razu zauważyła jego spojrzenie i szyderczy uśmiech.
- Widzę, że bawimy się na poważnie. Ale już za późno. - skwitowała wymijając go.
Ten jednak wrócił przed nią nie dając się pokonać. Zaczęł się szybki taniec między nimi. Odbierali sobie piłkę w zawrotnym tempie, a obie drużyny choćby chciały to nie potrafiły pomoc w żaden sposób. Bały się, że tym zakłócą ich grę. Jednak jak to bywa ktoś musi się podknąć i tym kimś był Aomine. Yamamoto użyła w podobny sposób tego samego zagrania co wcześniej. Tym razem sprawiła, by to granatowowłosy kręcił się wokół własnej osi tracąc orientację. Daiki zaplątał się o własne nogi i upadł na podłogę z hukiem. Ta będąc wolną wbiła punkt za trzy. Gwizdek rozległ się po całej sali. Nastała cisza.
- 110 do 107 dla Arasomy! Akademia Arasoma wygrywa mecz! - wykrzyczał sędzia na całe gardło.
- My lady wygraliśmy! - rozdarł się po chwili Nakamura biegnąc w jej stronę.
Cała drużyna zbiegła się krzycząc, śmiejąc, a niektórzy nawet płacąc z radości. Zaczęli skakać w kółku.
- To był dobry mecz Aomine. - położył rękę na jego ramieniu kapitan zespołu.
- Tak. Szkoda, że tak naprawdę on nic nie zmieni między mną, a Yamamoto. - stwierdził patrząc na skład Arasomy. Lekki uśmiech wkradł się na jego usta. Jego Mayumi wygrała bez niego. Pokonała go. Wielki Aomine Daiki przegrał ze swoją byłą dziewczyną.
- To głupie, ale boli. - zaśmiał się sam do siebie.
Zaczął odchodzić za resztą do szatni jednak powstrzymało go nawoływanie jego imienia.
- Daiki! - krzyknęła blondwłosa, by zwrócić na siebie uwagę wysokiego granatowowłosego.
Odwrócił się zaskoczony słysząc z jej ust jego imię. Stanęła naprzeciwko niego uśmiechając się tak jak to robiła w zwyczaju. Ten rodzaj uśmiechu był zarezerwowany tylko dla niego. Rozszerzył oczy ze zdumienia.
- Słucham cię Mayumi. - spoglądał na nią nie mogąc oderwać wzroku od jej rozpromienionej twarzy.
- To był dobry mecz. - wydukała rumieniąc się lekko.
- Tak. Byłaś niesamowita. Gratuluję wygranej. - podrapał się po karku z zawstydzenia.
- Robisz coś później? - zapytała jakby nigdy nic mierząc każdy skrawek jego twarzy.
- Nie, a co tam? - odwrócił głowę zawstydzony, a jego policzki zaczerwieniły się lekko.
- Myślę, że musimy pogadać. Wyjaśnię ci parę spraw. Oczywiście jeśli chcesz. - powiedziała wycierając twarz w koszulkę, która lekko się podniosła ukazując skrawek jej brzucha.
- Jasne, że chce. - palnął bez zastanowienia nie mogąc ukryć tego, że patrzy na jej odkryte ciało.
Zaśmiała się z jego reakcji.
- To poczekaj na mnie przed wejściem na stadion. Do zobaczenia. - pomachała i pobiegła do reszty grupy.

Krok Aomine Daiki x OC ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz