2. Początek wszystkiego.

19 3 2
                                    

Kilka minut temu zaczęło padać. Nie była to jeszcze ulewa, ale powoli czułam jak cienki materiał mojej bluzki przemaka. Byłam coraz bardziej zirytowana i zdenerwowana na Nicka. Czy on naprawdę musiał psuć mi humor?

Z Charlotte coraz bardziej zbliżałyśmy się do wyznaczonego miejsca, a przynajmniej tak twierdziła dziewczyna. Szłyśmy razem jakąś uliczką, nawet nie wiedziałam gdzie dokładnie byłyśmy. Nie chodziłam w takie miejsca. Nawet Char zrobiła się cichsza, a to była naprawdę rzadko spotykana sytuacja. 

Zdecydowanie nie chciałabym być w tym miejscu późnym wieczorem. W ogóle nie chciałam tutaj być. Najchętniej po prostu bym zawróciła i pędem pognała w przeciwnym kierunku, ale nie mogłam. Chęć odzyskania samochodu i zaciągnięcia mojego brata prosto do domu była zbyt wielka. Nie miałam też ochoty iść kolejnych, długich kilkunastu minut w deszczu, który robił się coraz silniejszy.

Odkąd weszłyśmy w uliczkę zrobiło się bardziej po chmurno i zdecydowanie ciemniej. Ciarki przechodziły mi po plecach gdy tylko w mojej głowie pojawiały się nieprzyjemne obrazy. W takich sytuacjach żałowałam, że tak bardzo interesowałam się kryminałami.

Westchnęłam cicho. Char nic już nie mówiła tylko zupełnie zamilkła. Dziewczyna po prostu trzymała mnie za rękę, drugą natomiast chwyciła pasek swojej skórzanej torby. Ja natomiast oplotłam swoje wolne ramię wokół brzucha.

Nie miałam pojęcia co Nick robił w takim obskurnym miejscu. Charlotte mówiła, że sam bar nie jest taki zły, chociaż teraz sama już nie miałam co do tego pewności. Ta sytuacja była dziwna, a ja czułam coraz większy niepokój. Nawet jeśli byłyśmy prawie przy barze, gdzie miałam nadzieję, czekał mój brat, to nie wiedziałam czego miałam się tam spodziewać.

Odkąd weszłyśmy w uliczkę nie przejechał tędy żaden samochód. Nie widziałyśmy również żadnej osoby, która szłaby w tamtym kierunku, albo stamtąd wracała. Nie miałam pojęcia czy to dobrze czy wręcz przeciwnie. Chociaż coraz bardziej myślę, że gdyby ktoś pojawił się tutaj w tej chwili, albo co gorsza zaczepił nas, zwyczajnie spanikowałabym. Spanikowałabym i uciekła. Prawdopodobnie tak właśnie by było.

Pokręciłam głową, podniosłam ją i popatrzyłam przed siebie. Ściany budynków skończyły się tak samo jak uliczka. Ścisnęłam mocniej dłoń Char i razem zrobiłyśmy jeszcze kilka dobrych kroków naprzód. Patrzyłam przed siebie i rzeczywiście zauważyłam świecące logo baru, o którym rozmawiałam z dziewczyną. Niebieski napis Death połyskiwał w deszczu. Poczułam szturchnięcie w bok ramienia. Zerknęłam w drugą stronę i dostrzegłam dwa, zaparkowane obok siebie samochody. W jednym z nich rozpoznałam swojego Mercedesa. O maskę mojego dziecka oparta była jedna sylwetka, obok której unosił się lekki dym.

Mój brat spokojnie sobie palił papieroski, plotkując, gdy ja drżałam ze strachu? Naprawdę?

Nie byłam pewna czy w tamtym momencie przeważał u mnie szok, wcześniejszy strach czy zdenerwowanie. Ruszyłam z miejsca i szłam w stronę chłopaka. Wydawało mi się, że Charlotte ruszyła zaraz za mną. Głos odbijania moich butów roznosił się echem po ulicy, zważając na to, że gdy byłam już w niedużej odległości mój brat raczył w końcu przenieść na mnie swój wzrok i tym samym poświęcając mi uwagę. Przynajmniej zwrócił twarz w moją stronę. Nawet z tej odległości widziałam jak zmarszczył delikatnie swoje brwi, po czym zaciągnął się papierosem. Rzucił go na ziemię i przygniótł go swoim butem, wypuszczając dym z ust po raz ostatni.

Gdy zbliżyłam się już na tyle blisko przystanęłam na przeciw niego. Nick odchrząknął delikatnie i uniósł dłoń do twarzy, delikatnie drapiąc policzek jakby w zakłopotaniu. To sprawiło, że zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć jednak nawet nie miałam takiej możliwości, ponieważ ktoś mnie w tym uprzedził.

The darkness of liesWhere stories live. Discover now