7. Nieznajomy.

14 2 1
                                    


Miłego czytania <3

***

Nie przepadałam za wieczornymi spacerami, mimo, że często mi one pomagały. Osobom postronnym mogło wydawać się to dziwne i niezrozumiałe, jednak właśnie tak było, mimo, że pozornie się to wykluczało.

Właśnie dlatego kroczyłam kalifornijskimi ulicami, głęboko oddychając. Enzo plątał się między moimi nogami i miałam wrażenie, że cieszył się z tego wyjścia bardziej niż ja. Jednak mimo późnej pory ja również cieszyłam się, że w końcu mogłam odetchnąć.

W tym momencie cieszyłam się, że słońce nie zaszło jeszcze całkowicie. Coraz bardziej zbliżało się ku horyzontowi, ale wydawało mi się, że zostało jeszcze sporo czasu zanim zajdzie całkowicie. Promienie zachodzącego słońca napawały mnie dość dziwnym rodzajem spokoju. Czułam się jakbym miała możliwość być w zupełnie innym miejscu niż byłam.

Wpatrywałam się w drobny kamyczek, który turlał się pod wpływem moich delikatnych kopnięć. Szłam przed siebie nie mając konkretnego celu, do którego chciałam się udać. Chciałam po prostu odetchnąć, co miałam wrażenie udawało mi się. Z każdym kolejnym krokiem, który oddalał mnie od mojego domu, uspokajałam się. Oddychałam spokojniej i zdecydowanie lżej.

Gdy kamyczek sturlał się na jezdnię, westchnęłam i przeniosłam swój wzrok na zachodzące słońce. Pomarańczowe promienie wzbudzały przyjemne uczucia. Wygięłam swoje kąciki ust ku górze w delikatnym uśmiechu.

Poczułam delikatne szarpnięcie za prawą rękę. Zerknęłam w tamtym kierunku i zauważyłam zniecierpliwionego Enzo. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że zatrzymałam się nie pozwalając mu dalej iść. Westchnęłam po raz kolejny i klęknęłam przy nim.

- Przepraszam, piesku - szepnęłam do niego, głaszcząc przy uchu pokrytym białym futerkiem. Zdecydowanie spodobało mu się to, bo zaczął machać ogonkiem. - Już idziemy. - Wstałam na równe nogi. Drugą dłonią strzepałam uliczny pył i drobne kamyczki z kolan. - Chodź, Enzo.

Ruszyliśmy przed siebie, co zdecydowanie spodobało się zwierzakowi. Przebierał szybko łapami i z pewnością gdybym mu na to pozwoliła, pobiegłby przed siebie, zostawiając mnie za sobą daleko w tyle.

Rozciągnęłam usta w delikatnym uśmiechu. Mój humor zdecydowanie się poprawił i miałam szczerą nadzieję, że pozostanie tak przynajmniej przez najbliższy czas.

***

Zdecydowanie straciłam poczucie czasu.

Krążyłem po mieście bez celu. Czasami to Enzo ciągnął mnie w wybranych przed siebie kierunkach, a ja szłam za nim.

Nie wiem kiedy dokładnie się tak stało, ale zanim się zorientowałam, słońce zaszło. Zrobiło się ciemno, a ja nie wiedziałam gdzie dokładnie byłam. Takie coś zdecydowanie nie zdarzało mi się często. Starałam się być rozsądna, nie miałam możliwości na roztrzepanie. Tymczasem, właśnie teraz postąpiłam nagannie.

Nie byłam pewna co powinnam teraz zrobić. Mogłam zadzwonić do Nicka, jednak wiedziałam, że niekoniecznie mi to w czymś pomoże. Dlatego uznałam, że jedynym rozwiązaniem, które może przynieść jakikolwiek skutek będzie jak zwyczajnie ruszę dalej przed siebie.

I tak właśnie zrobiłam. Ruszyłam przed siebie, mając nadzieję, że spotkam po drodze coś, co naprowadzi mnie na właściwy kierunek.

W tamtym momencie nie wiedziałam jednak jeszcze, że tym czymś będzie ktoś.

***

The darkness of liesWhere stories live. Discover now